Wtorek: Poranne ElphinstoneSama nie wierzę w to co teraz piszę, ale we wtorek już przed 5 rano byliśmy na nogach. Ledwo przytomni uskuteczniliśmy ospały spacer do centrum nurkowego, gdzie o godzinie 5.30 miała być zbiórka chętnych na wyjazd na nurkowanie na rafie Elphinstone.
Jeżeli ktoś nie wie jak wyglądają plaże o 5 rano, to wyglądają one tak:
A jeżeli ktoś nie wie jak wygląda niewyspana, ale szczęśliwa Roxi, to wygląda ona tak:
Tak jak pisałam w jednym z pierwszych odcinków korzystaliśmy z usług włoskiej bazy Diving Ocean. Naczytałam się różnych niepochlebnych opinii na temat tego Centrum Nurkowego, że niby niezorganizowani, że ciągła maniana, że głośni i hałaśliwi, a przede wszystkim niepunktualni.
Fakt spóźnili się, ale zaledwie 5 minutek... dla mnie to tyle co nic, tym bardziej, że zdążyli już zabrać do busa dwie osoby z innego hotelu.
W busie panowało ogólne rozleniwienie, ale szybko trzeba było zebrać się w sobie bo podróż trwała może z kwadrans.
Klarowanie sprzętu, odprawa (która po przyjeździe z Egiptu już chyba zawsze będzie przez mnie nazywana briefing
) i mogliśmy się ładować na RIBa.
Na pewno czegoś zapomniałam
Szybka jazda RIBem zawsze sprawia mi przyjemność, więc i tym razem uśmiech był od ucha do ucha- dobrze, że much było mało
Po kilkunastu minutach szaleńczego skakania po falach i ścigania się z innymi "kierowcami" dopływamy na miejsce zanurzenia.
Elphinstone to jedna z najsłynniejszych i najpiękniejszych raf Morza Czerwonego, która oddalona jest od wybrzeży Marsa Alam o ok 20km.
Rybka widziana okiem fotografa...
... tego fotografa
I ta same rybka widziana okiem GoPro i moim
Elphinstone stanowi doskonałe miejsce do nurkowania dla entuzjastów tzw. "wall divingu", czyli nurkowania przy ścianie. Rafa ma długość 300 metrów, a jej ściany opadają na spektakularne głębokości ponad 100 metrów.
Dzięki silnym prądom miejsce to jest również znakomite do nurkowania z prądem (tzw. „drift diving”), ale ze względu na duże głębokości (20–40 m), nurkowanie takiego rodzaju jest zalecane tylko dla doświadczonych nurków.
Nasz przewodnik też załapał się na zdjęcie, oddaje ono rolę dive mastera
Ahmed był (jest) bardzo sympatyczny i pomocny. Do tego spokojny... to wszystko wzbudzało moje zaufanie.
Jak silny prąd króluje na rafie mogliśmy się przekonać na własnej skórze.
Nurkowanie było zaplanowane w ten sposób, żeby większość czasu płynąć z prądem. Zdarzały się jednak momenty, gdzie trzeba było przebić się przez prąd przeciwny. I to były momenty straszne!
Nie można było nawet na chwilę sobie odpuścić, bo woda odpychała w strasznie szybkim tempie. Trzeba było pedałować nogami na całego i od czasu do czasu pomagać sobie rękoma.
Nie było nawet czasu żeby przyłożyć się do zdjęcia i Nemo wyszły jakoś tam bladziutko
Ruchome ręce na rafie to nic dobrego- można bardzo łatwo zahaczyć o koral, co oczywiście mi się przytrafiło. Rozcięłam małego palucha, ale zamiast martwić się tym, że rany po koralowcach ciężko się goją, byłam zafascynowana tym, że leci mi zielona krew
Rafa jest pokryta miękkimi koralowcami (dla mnie wcale nie były znowu takie miekkie
), a tamtejsza podwodna fauna obejmuje bardzo zróżnicowane gatunki. Można tam spotkać między innymi barakudy, skalary, graniki i mureny.
Widoczność była niesamowita, o tym jaka była może świadczyć to zdjęcie:
Widać łódź, która była ponad 30m nad nami
Ściany na Elphinstone robią wrażenie... Wisi sobie człowiek, a pod nim dobre 100m wody
Teren ten jest czasami odwiedzany również przez żarłacze białopłetwe i szare, a także rekiny młoty.
Płynę sobie spokojnie szukając jakiś strasznych muren, a nu nagle przewodnik daje sygnał szejkerem (rurka z kulkami
), patrzę na niego i widzę znak nurkowy nie spotykany w polskich wodach... hammerhead gdzieś w okolicy!
Zdjęcia słabe, ale uczucie piekielnie fajne!
Znajdź Młota
Dla uspokojenia rybka
Na rafie Elphinstone robiliśmy tego dnia dwa nurkowania. Wszystko było pięknie, ładnie... nawet mimo rozwalonego palucha, ale...
Płynięcie RIBem na nurkowanie ma praktycznie same zalety- szybko, przyjemnie i bez choroby morskiej, ale ma też jedną wadę. Po zakończonym nurkowaniu trzeba na niego wleźć
Ja, jak to ja. Rozebrałam się ze sprzętu, podałam go na ponton, a uprzejmy pomocnik z bazy nurkowej ułożył wszystko tak jak trzeba. Trzeba było już tylko samemu się do góry wgramolić
Zrobiłam to w sumie zręcznie, unikając efekty foki
, ale przy okazji przepaliłam okolice łokcia o materiał typu: papier ścierny. Jak to się goiło przez najbliższe dni w towarzystwie piasku i słonej wody, można sobie tylko wyobrazić
Dopływamy "cali" i zdrowi... po zdjęciu butów okazało się, że na stopie mam przetarcie. Niby nic, ale ślimaczyło się przez cały pobyt i zagoiło dopiero wczoraj
Starty:
Konkretnie rozwalony paluch. Stopa w stanie nadającym się do tygodniowego odpoczynku. Przepalona skóra na odcinku od łokcia do nagarstka.
Zyski:
Uczucie, które pamiętać będę pewnie do końca życia... i to wystarczy za wszystko inne
Tego dnia daliśmy sobie wycisk. Wczesna pobudka, dwa wymagające nurkowania, ale ciągle było nam mało. W następnym odcinku zapraszam na nurkowanie na hotelowej rafie i kilka lądowych zdjęć