LFB napisał(a):Moja rada na nocną jazdę jest taka, jeśli to tylko możliwe jechać w dzień
Ja do tej pory jechałem do Chorwacji dwa razy. Pierwszy raz z noclegiem. Wyjazd z Łodzi rano tuż przed Chorwacką granicą (około 20) nocleg. Następnego dnia reszta trasy również za dnia. Na miejsce dojechałem nieco zmęczony siedzeniem w samochodzie i emocjami ale w stanie ogólnej zdatności do życia.
Drugi wyjazd to w trzy rodziny na dwa samochody bez noclegu. Wydawało się proste w każdym aucie 2 kierowców więc kto ma dać radę jak nie my. O ile dojazd do Chorwacji jeszcze jakoś wypalił, bo udało nam się na zmianę pospać parędziesiąt minut, a senność o świcie pomogły przezwyciężać Chorwackie wyczekane widoki, o tyle powrót to był koszmar. Zaczęło się od spędzenia w korkach o 2h dłużnej niż planowałem. Potem przyszła jazda w nocy we mgle, i konieczność dotrzymywania sobie towarzystwa przez obu kierowców. Z wielkim trudem dojechaliśmy do Częstochowy. Tam godzina 6 akurat otwierali MC donald, wypita mocna kawa, zjedzone lekkie śniadanie, 15 okrążeń biegiem dookoła parkingu no i po godzinie postoju myślałem że jestem jak nowy, to samo myślał kierowca w drugim samochodzie. Niestety jak ruszyliśmy już po jakiś 5 minutach po mojej świeżości nie było śladu (jak się później dowiedziałem nie tylko mojej). Sen morzył mnie tak okropnie że w każdej chwili mogłem usnąć, oczywiście akurat na tym odcinku nie bardzo jest gdzie się zatrzymać, a poza tym przecież to już tak blisko domu że "dam radę". Rade dałem ale cudem, odcinka Tuszyn - Łódź w ogóle nie pamiętałem. Przejechałem go mechanicznie. Parę dni po wyjeździe ekipa cała się spotkała znowu i rozmawialiśmy o wrażeniach z jazdy, wszyscy kierowcy zgodnie uznali że to ostatni wyjazd bez nocowania, mieliśmy szczęście i tylko ono oddzieliło nas od tragedii. Do Łodzi przyjechałem totalnie zmordowany i następne dwie doby dochodziłem do siebie. Dzieci po tylu godzinach spędzonych w foteliku też nie były w świetnej formie.
Podsumowując jeśli nigdy nie jechałeś/jechałaś takiej trasy na raz, nie masz pojęcia jak będzie ciężko.
18h vs 12h za kółkiem to nie jest o 50% trudniej tylko "50 razy trudniej".
Nawet jeśli jesteś super kierowcą z super organizmem i dasz radę, to za tobą, przed tobą albo z naprzeciwka może znaleźć się ktoś kto nie da rady.
Ja w tym roku jadę znowu w dzień, z noclegiem, chcę nacieszyć oczy widokami z podróży i dojechać w stanie, który pozwoli żeby się tymi wakacjami cieszyć od pierwszego dnia. Wszystkim którzy też mogą uniknąć jazdy w nocy z wyżej wymienionych powodów serdecznie taką opcję polecam.
kaszubskiexpress napisał(a):scood74 napisał(a):Macie podobne doświadczenia?
Generalnie tak, ale powroty zajmują mi dzięki temu mniej czasu.
Nie delektuję się drogą, tak jak ma to miejsce w drodze do.
Nie mam również depresji
Nigdy nie jechałem tylko w nocy, z reguły były to wyjazdy po północy, po kilku godzinach snu.
Jeżdżę już dość długo, w kilometrach pewnie rozmieniłem już jakiś czas temu milion, ale dzięki temu potrafię ocenić swoja formę. Nie jadę z zapałkami w oczach, żeby móc się pochwalić jaki jestem kozak. Czaszka wysyła mi sygnał, że warto odpocząć i w pierwszym możliwym miejscu drzemka, czasami po kilku minutach okazuje się, że nie mogę zasnąć, wtedy mocna kawa i dalej. Mam też doskonałego kompana podróży, więc gaworzymy w czasie kryzysu.
Najbardziej boję się tych, którzy jadą z przeciwka.
Trzeba cenić życie swoje i innych.
Tutaj dosadnie. Rączka do końca na oparciu.
Pozdrawiam.
KrisM napisał(a):a nie prościej pojechać w dzień? piękne widoczki można sobie chociaż popodziwiać
black_lord napisał(a):W moim przypadku dzień przed wyjazdem szybciej iść spać.
Wstaję między 1 a 2 w nocy i jazda.
Tą metodą przejadę max. 1400 km do godzin 20-21.
Dobra metoda na dłuższe trasy, ale tylko jak się ma zaklepane spanko na miejscu.
Jeździmy z dziećmi (3 i 7 lat).
-------------
-------------
Raz sprawdzałem metodę z jazdą w nocy bez spania.
Stanowczo nie polecam- rano od godz. 3-4 mega-kryzys, a potem 2 dni do bani ze zmęczenia.
Raul73 napisał(a):O, i tu mamy przykład na to, że najważniejsze są indywidualne predyzpozycje organizmu.
Ty masz taki oragnizm, a ja na przykład - zupelnie inny. W sposób przez ciebie opisany pewnie byłoby mi ciężko dojechać, ponieważ mnie największy kryzys dopada wczesnym rankiem i wczesnym popołudniem. Za to w nocy mogę jechać non-stop.
Nie ma co generalizowaći dawać innym takich rad, bo każdy zna siebie lepiej.
srebny napisał(a):czytając ten temat nie zauważyłem jednej ważnej sprawy, którą stosuje od lat przy wyjazdach do cro.
U mnie wyjazd (na nocna jazdę) zaczyna się już długo przed wejściem do samochodu.
Po 1 z racji że mam prace siedzącą - biurową to intensywnie zaczynam jeździć na rowerze po bocznych drogach lasach itp. (dziennie 60km). pozwala mi to nabrać sił i dotlenić organizm.
Po 2. nie piję kawy i żadnych energetycznych napoi co najmniej miesiąc przed. W czasie drogi gdy robię pauzę o koło 22 gdzieś na wysokości Wiednia, piję pierwszą kawę - wtedy kofeina daje prawdziwego kopa.
po 3. Do pracy wstaję około 5 rano, więc organizm przyzwyczaiłem do krótkiego snu. nawet w sobotę o 6 jestem na nogach. dla tego na dwa dni przed wyjazdem chodzę spać nie prędzej niż o 24/1 w nocy i śpię do 8 dla mnie to już połowa dnia więc nie dam rady spać dłużej.
ponad to w jedną stronę pokonuję 1225km, do Wiednia staram się omijać autostrady aby nie popaść w monotonię i pauza co 3h, wietrzenie auta oraz powyższe 3 punkty i energię mam na jazdę do 4 nad ranem, później godzinna drzemka i nad ranem jestem na miejscu.
mam nadzieję, że komuś pomogę moimi zasadami:)
Powrót do Samochodem - trasy, noclegi, przepisy, uwagi