Pomiędzy
Barbatem a
Banjolem
W zasadzie wszystko, co odkryliśmy na naszym małym Rabie przed pojawieniem się Nadii na świecie, teraz z nią powtórzyliśmy. Przeszliśmy tymi samymi śladami, udaliśmy się w te same miejsca. Tylko kwatera była inna niż przedtem. Ale ponieważ Banjol bardzo dobre wywoływał wspomnienia, ulokowaliśmy się blisko niego
Poza tym w Banjolu mieliśmy ulubioną konobę nad samą zatoką. Piętnaście minut spacerkiem to żaden wysiłek w porównaniu z wyczynami na skałach, by dotrzeć na Stolac
Powitał nas znowu piękny dzień.
Ten świat zza krat wcale nie jest taki brzydki
Czas na śniadanie nad zatoką.
Nadia wreszcie ma towarzystwo. Córeczka przesympatycznego lokalnego małżeństwa pracującego tu w sezonie (on jest kelnerem podczas wieczornej zmiany, jego żona - kelnerką w czasie dnia) jest ciut starsza od Nadii, mówi w ciut innym języku, ale obie bardzo się polubią
Dodatkową atrakcją będzie królik mieszkający tuż przy placu zabaw.
Dziś ruszamy w stronę Banjolu, a dokładnie chcemy odszukać naszą miniaturową zatoczkę położoną między Barbatem a Banjolem. Ruszamy więc w przeciwnym kierunku niż Lopar, ku Velebitowi i przeprawie promowej.
Pamiętamy piąte przez dziesiąte, że przed głośną i popularną na Rabie Pudaricą jest masa ślepych ścieżek, prowadzących przez kłujące krzaki. Najpierw jest równina, potem krzaki są coraz wyższe, aż wreszcie ginie się w nich całkowicie i wychodzi tuż nad brzeg skałki. Jest!
Miejsca wystarcza na wbicie parasola i rozłożenie całego dzieciowego kramu z przysłowiowym mydłem i powidłem.
Można nurkować
Jesteśmy tylko my. Zatoczka jest takim mikrusem, że druga para z dzieckiem miałaby już spore kłopoty, żeby się tu ulokować.
To, co? Do wody?