Po porannym spacerku ruszam w kierunku miasta Rab. Z parkingiem nie ma problemu, w końcu jest parę minut przed siódmą, na noga są tylko ci co muszą iść do roboty i nawiedzeńcy
Staje więc przy marinie, w środku dnia znalezienie wolnego miejsca w promieniu kilkuset metrów od centrum graniczy z cudem. Od razu mała uwaga co do parkingów, żeby ściśle przestrzegać czasu parkowania, bo strażnik lubi się zjawić nawet pięć minut po czasie i pokutu gotowe, raz mandacik zapłaciliśmy, wyszło na nasze 80zł. Ruszam w kierunku Rabskich schodów.
Docieram na centralny plac przed schodami, gdzie w godzinach popołudniowych toczy się bujne życie towarzyskie, tymczasem...
...żywej duszy na horyzoncie nie widać a za parę godzin trzeba się będzie rozpychać łokciami. Idę wzdłuż mariny, gdzie jest kolejny plac z kawiarnianymi stolikami.
Potem wchodzę na wyższe piętro starego miasta.
I tak dochodzę do chyba najstarszej części miasta.
Zaglądam też w zupełnie puste uliczki.
Na chwilę schodzę na drugą stronę murów, gdzie jest fajny deptak wzdłuż brzegu, bawię się w focenie z długimi czasami naświetlania.
Przy deptaku jest niewielki bar i kilka miejsc do plażowania.
Wracam z powrotem na górę by wejść na taras widokowy usytuowany na starych murach, skąd można zobaczyć widok będący wizytówka tego miasta, miasto czterech wież.
Oczywiście z poziomu tarasu nie ma szans zrobić takiego ujęcia, ponieważ zasłaniają je dachy sąsiednich budynków, ale że nie ma nikogo, kto by krzywo patrzył na moje poczynania to wychodzę za barierkę i wchodzę jeszcze wyżej na stare mury
Wracam na miejsce parkingowe i przechodzę jeszcze wzdłuż wybrzeża w kierunku dzielnicy Banjol. Z poziomu chodnika Rab nie wygląda tak okazale, trzeba by znaleźć jakąś górkę by popatrzeć na miasto pod innym kątem. Znajduję takową, a jakże, tylko jest mały problem, bo jest to prywatna posesja w trakcie budowy, nie wygląda by ktoś jej pilnował a i płot ma jeszcze braki z czego korzystam wchodząc na jego fundamenty
Miejsce jest naprawdę fajne, całe wzgórze porośnięte jest lasem gdzie znajdują się luksusowe posiadłości, ale tutaj można "wycelować" obiektyw i żadna gałąź nie zasłania widoku, jeszcze tu wrócę
Poranek niewątpliwie przebiega intensywnie, ale jakby tego było mało, po drodze do Loparu zbaczam jeszcze w boczną drogę by zrobić rozpoznanie w celu wejścia/wjechania na najwyższe wzniesienie na wyspie, górę Kamenjak, by pojawić się tam na zachód słońca. Rano z takich miejsc zawsze jest dobra widoczność, widać nie tylko Rab, ale i Pag i najwyższe wzniesienia na Cresie.
Rozpoznanie zakończone, pora wracać na kwaterę, gdzie dopiero reszta wczasowiczów zasiada do śniadanka a jest 9. Przy śniadaniu zapada decyzja, że dzisiaj uskuteczniamy desant na plażę Stolac, pierwszy plażing na dzikiej plaży Loparu, rozpoznanej dzień wcześniej, żona nawet nie protestuje, gdy mówię że to plaża dla golasów, stwierdza "... ja jestem gotowa na pokazanie się nago, nie wiem tylko czy inni są gotowi nago mnie oglądać ..."
Także w dalszej części Stolac z przyległościami ... a jakże wyleżeć na kocyku nie mogłem