napisał(a) themoon » 22.02.2012 18:28
Ale przewodnik stada nie może zawieść. Tu podkopać, tam podsypać. A żona się śmiała jak saperkę kupowałem. Zadowolony z wykonanej przez siebie roboty wsiadam ponownie za kółko. Albo ja na górce, albo auto w pięknej zatoczce-dosłownie. A ściąga na boki jak diabli. No to START!
Kamienie tłuką po karoserii, smród palonej gumy... a auto zamiast do przodu do tyłu jedzie. Super, no to jestem w ciemnej doopie.
Po nastu próbach ostatecznie udaje się wyjechać. Schodzę do zatoczki na miękkich nogach.
- A Ty co, zabłądziłeś? Czy byłeś się w koszulce kąpać, bo cały mokry jesteś?
-Nie, grunt badałem, czy jakby co to tu ziemniaki sadzić można.
Żeby nie było za wesoło wracając ze wszystkimi spotkałem jeszcze jedną taką górkę, która, zjeżdżając, nie wydawała się wcale taka straszna.
Efektem moich manewrów były obie prawe opony do wymiany. Puściły druty, ale guma cała. W zasadzie to na takich do Polski wróciłem, bo myślałem, że to drżenie kierownicy to efekt niedokręconego boxa lub rozregulowanej zbieżności. Ale jak po chorwacku, u licha, mówi się regulacja zbieżności?
Ma się trochę tego szczęścia, co? A karoseria nienaruszona.