Spacer zaliczony wcześniej, a schodki poznałam za młodu, a wtedy były mniej straszne, więc wiedziałam co mnie czeka
Nasz Młody to mały piłkarz, gra w naszym miejskim klubie, więc postanawiamy jeszcze odwiedzić miejski stadion. Mamy adres, wklepujemy do navi, ale jadąc do centrum mijaliśmy strzałki, więc ich się będziemy trzymać. Skręcamy w lewo, a tam spory korek do wyjazdu…chyba on nas nie ominie w powrotnej drodze.
Oczywiście jedziemy do Hajduk Split. Auto zostawiamy pod centrum sportu, schodkami do góry przez jezdnię i obserwujemy trening… ale nie piłkarzy
Wiedziałam, że stadion nie jest jakiś imponujący, ale to co zobaczyliśmy było lekko rozczarowujące. Oglądanie zajęło nam z 5 minut, bo w sumie nie było na co patrzeć:
Wrażenie było jeszcze bardziej dołujące, bo zaledwie 2 miesiące wcześniej oglądaliśmy inny stadion, także nad morzem
Rozczarowani widokiem stadionu wracamy do samochodu. Liczę, że może jeszcze wjedziemy do Salony, ale korek dalej jest, upał dalej jest, więc kierunek Podgora i szukamy plaży...