Witam ponownie:) Jeszcze w głowie grają świerszcze i szumi Chorwackie morze, a ja zupełnie nie potrafię przestawić się na Polskie warunki, nie tylko pogodowe:( Już wiem, że za rok znowu powrócimy do Chorwacji, zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia rok temu i oby tak zostało jak najdłużej! Najpierw był Zadar i okolice, teraz padło na półwysep Istria, obydwa rejony tak różne, a tak cudowne! Swoją przygodę z żeglowaniem rozpoczęliśmy równo rok temu i teraz historia zatoczyła krąg.
Naszą książkową podróż, rozpoczęliśmy w piątek 5 lipca, równo o 17 wystartowaliśmy z okolic Wrocławia. Jeszcze do 15 spokojnie siedziałam w pracy za biurkiem, by kilka godzin później zażywać słonecznych kąpieli nad Adriatykiem, to się nazywa życie;) Podróż minęła bardzo spokojnie, wręcz wzorcowo, o 18,40 mijaliśmy Ząbkowicki Orlen(tu przy okazji pozdrawiam chłopaków:)), jeszcze ostatnie dotankowanie w Myślenicach i w drogę! Trasa standardowa, czyli autostradami przez Brno, Wiedeń, Graz, Molibor, Lubljana, Pula, Veruda. Do samej Verudy towarzyszył nam ABK-czytaj: absolutny brak korków, ok. 9.00 byliśmy już na miejscu(po drodze zaliczyliśmy dwie krótkie drzemki), gdzie czekała na nas pozostała część załogi. To pierwsza nasza tak długa podróż, wielkie brawa dla małża, który całą drogę kierował i ani na chwilę nie przekazał mi kierownicy i chwała mu za to
Zmęczenie mocno dało nam w kość, na szczęścię dzięki uprzejmości firmy czarterującej jachty, już o 12 mogliśmy się zaaklimatyzowac na łódce. Dufor 325 z 6 miejscami na pokładzie, przez najbliższy tydzień będzie Naszym apartamentem. Jeszcze pierwsza kąpiel w morzu, łyk Ożujsko i nie wiedzieć kiedy, zrobiła się 20, popadaliśmy jak muchy-takie uroki długich podróży samochodem;)