napisał(a) smer » 05.02.2011 10:11
Ja do wczasy wyjeżdżam zwykle ok. północy; wiadomo, puste drogi, przyjazd do miejsca docelowego o "ludzkiej porze"... I choć lubię jazdę nocą, to niestety od jakiegoś czasu zauważam, że zaczyna to być ponad moje siły. Środki chemiczne nie działają na mnie w ogóle; kawa przepędza sen tylko dlatego, że mobilizuje do poszukiwań kibelka, red bull ożywia co najwyżej paskudnym smakiem i cierpnięciem zębów, a klima skręcona na maxa nie tyle orzeźwia, co budzi pasażerów, którzy zaczynają marudzić coś o zimnie i w ten sposób wyrywają mnie z rąk monotonii...
Właśnie - monotonia; zauważyłem, że to ona i nuda są głównymi sprawczyniami chęci na drzemkę (jazda nocą, kościół, narada w pracy, szkolenia, itp... Któż wtedy nie walczy z opadającym okiem?).
Ale moim zdaniem nie tylko nuda i monotonia powodują kimanko za kierownicą. Gdy zaczynam szukać wspólnego mianownika dla wszystkich ww. sytuacji w których opada mi oczko, to wydaje mi się, że chyba największy wpływ na to ma ściśnięta przepona. Poczytałem trochę na ten temat i dowiedziałem się, że: ściśnięta przepona spowodowana np. otyłością brzuszną, ciasnym paskiem przy spodniach lub złą pozycją za kierownicą ogranicza swobodne oddychanie, co może być nawet niezauważalne dla nas, ale w połączeniu z nudą (nocna jazda samochodem po autostradzie, nudne szkolenie) może powodować zasypianie.
Zatem ja zwykle staram się przestrzegać następujących zasad:
- w długą podróż wyruszam wypoczęty,
- jadę obowiązkowo na głodnego - żadnych dań typu makaron, które potrafią uśpić człowieka w 3 minuty po zjedzeniu obiadu,
- na dłuższą jazdę zakładam luźne gacie,
- unikam wysokiej temperatury w samochodzie,
oraz dodatkowo, w celu pobudzenia organizmu i wyrwania go z hipnotycznej zadumy:
- włączam CB i nasłuchuję ciekawostek,
- zamieniam nudną austriacką autostradę na poczciwą i zmuszającą do myślenia węgierską 86-tkę,
- staram się "czynnie" uczestniczyć w ruchu drogowym (zmiany pasów, wyprzedzanie, przyspieszanie i zwalnianie, itp.), a tempomatu używam wyłącznie w dzień i to wyłącznie wtedy, gdy nie chce mi się deptać na gaz,
- co jakiś czas robię łyk czegoś zimnego, trochę dla orzeźwienia, a trochę po to żeby po prostu wykonać jakąś czynność.
I to chyba tyle...