Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Prowansja, Langwedocja - St. Maries de la Mer

Francja produkuje ponad 1 500 rodzajów serów. Francuzi są odpowiedzialni za stworzenie metrycznego systemu miar i wag w 1793 roku. Francja nie jest ojczyzną croissanta - to ciasto pochodzi z Austrii. Kipferl – przodek croissanta, który narodził się w wiedeńskich kawiarniach w XIII wieku – był oryginalnym porannym słodyczem w kształcie półksiężyca.
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 15.08.2012 18:47

MTG napisał(a):Czas na niepowtarzalną Prowansję.


Jeszcze tylko kilka setek kilometrów i będzie...


piotrf napisał(a):Pogoda w końcu musi się poprawić . . .


Niestety nie w najbliższym czasie.


Pozdrawiam

Tomek
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 16.08.2012 08:39

Czas zatankować pod korek i w drogę.

Pozdrawiam
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 16.08.2012 20:31

Jacek S napisał(a):Czas zatankować pod korek i w drogę.

Pozdrawiam


Zbiornik pełny, jednak namiot wygląda jak łajba na środku jeziora.
Ale do rzeczy:

Chiemsee – Herrenchiemsee.
Budzę się około godziny szóstej. Zanim otworzyłem oczy, po dobiegających do mnie odgłosach, już wiedziałem, że niestety w dalszym ciągu pada. Wszechogarniająca wilgoć wciska się pod dopiero co otwarte powieki, a odczuwalny chłód dodatkowo osłabia motywację do porannego wychodzenia z ciepłego śpiwora. Świadomość czasu, który deszcz zabiera mi bezpowrotnie, nie nastraja mnie zbyt pozytywnie. Szósta to jest pora, o której w czasie podróży zwykle wstaję i rozpoczynam przygotowania do dalszej drogi. Śniadanie, pakowanie ekwipunku, złożenie namiotu zajmuje zwykle około półtorej godziny. Teraz już wiem, że na razie nic z tego nie będzie. Wciskam się w śpiwór i zasypiam na godzinę. Kilkanaście minut po siódmej budzę się ponownie – nadsłuchuję. Tętno pulsującego deszczu pozostaje bez zmian.
Zadaję sobie pytanie - co dalej? Czy będąc tak blisko, zrezygnować ze zwiedzenia Herrenchiemsee?
Jechać dalej – próbować wymknąć się ze strefy opadów, która zawisła nad Alpami.
Historia Ludwika Bawarskiego, tak niepokojąco fascynująca, kusi. Herrenchiemsee byłby trzecim zamkiem, który udało by mi się zwiedzić, ale nieznośny deszcz robi wszystko, co w swojej mocy, aby mi to uniemożliwić.
Mówi się trudno, deszcz, nie deszcz Herrenchiemsee będzie dzisiaj moje. Kiedy jakiś czas temu rozpocząłem przygodę z legendą Ludwika, nie przypuszczałem, że dzięki temu dowiem się tyle ciekawych historii i zobaczę tak interesujące miejsca.
Z małymi przerwami, od kiedy zaczęło padać wczoraj o godz.18, deszcz zapomniał o mnie dzisiaj około 14. Wokół namiotu ziemia nasiąkła niczym gąbka. Szczelność namiotu – idealna. W środku sucho, jedynie po wewnętrznej stronie tropiku skroplona woda spływa, tworząc równoległe biegnące ścieżki. Rozglądam się po niebie i czuję, że jest szansa na wycieczkę na Herrenchiemsee. Przebieram się w wilgotny kombinezon i wsiadam na motocykl. Silnik zapala od pierwszego strzału. Przejeżdżam przez trawiasty teren kempingu w stronę bramy głównej. Opony wgniatają się w rozmiękczoną ziemię, która uginając się, wystrzeliwuje fontanny wody na boki. Wygląda to tak jak gdym jechał przez strumień, a nie po krótko przystrzyżonym trawniku rodem z Wimbledonu.
Do Prien i przystani nad jeziorem Chiemsee, z której odpływają statki na wyspę, z kempingu jest kilka kilometrów. W ciągu kilkunastu minut jestem na miejscu. Pozostawiam motocykl na parkingu, tuż przy nabrzeżu. Pochmurno, ale nie pada. Pomimo to przykrywam motocykl plandeką, aby w razie ponownej ulewy nie zamókł i abym miał czym się dostać z powrotem na kemping. Patrzę na rozkład rejsów - stateczki na Herrenchiemsee odpływają co pół godziny. Kupuję bilet i w ciągu kolejnych minut odpływam na Herrenchiemsee.

Obrazek

Spokojna powierzchnia lustra wody dopełnia wrażenia pustki po przejściu deszczu.

Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

Z tafli jeziora doskonale widać chmury nieruchomo wiszące nad pobliskimi wzgórzami. Nie wróży to, zmiany pogody w najbliższym czasie. Wbite w mleczną biel szczyty wyglądają tak, jak gdyby od góry zostały przygniecione niekończącą się masą chmur. Najważniejsze, że nie pada i jest szansa na zwiedzenie wyspy i pałacu, bez parasola, którego zresztą nie posiadam.

Obrazek

Wyspa wita mnie błogim spokojem. Turystów można policzyć na palcach jednej ręki.
Ruszam w stronę pałacu.

Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

Prawdę mówiąc, po wczorajszym i początku dzisiejszego dnia, już prawie straciłem nadzieję, że uda się dotrzeć na wyspę. Wyspę na, na której szalony Ludwik Bawarski budował, ale nie dokończył, jeden ze swoich trzech zamków z bajki.

Obrazek

Ten jest wzorowany na Wersalu i doskonale oddaje ducha jaki towarzyszył Ludwikowi w jego fascynacjach nie tylko budowlanych.

Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek


Pałac Herrenchiemsee jest drugim, jeżeli chodzi o wielkość, po Neuschwainstein. Przepych w pomieszczeniach pałacowych przytłacza. Francuskie inspiracje, a zwłaszcza fascynacja Ludwikiem XIV - Królem Słońce, zaowocowały soczystością wystroju i przepychem, który może konkurować z pierwowzorem. Zwiedzanie z przewodnikiem trwa około godziny. Trasa turystyczna prowadzi przez komnaty króla, imponującą salę balową, aby zakończyć się w łaźni.
Plac przed pałacem przyozdabia pięć fontann, dwie z nich, te symetrycznie położone względem osi prostopadłej do pałacu, przedstawiają dwie boginie Fortunę i Famę i inspirowane są hiszpańskimi arcydziełami. Robią na mnie niesamowite wrażenie, imponując rozmachem i pięknem kryjącym się w detalach niezliczonej ilości rzeźb.

Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek


Pałac jako całość nie robi jednak na mnie takiego wrażenia, jak mały i subtelny Linderhof. Może już przyzwyczaiłem się do pomysłów szalonego Ludwika? Zastanawiam się i dochodzę do wniosku, że czegoś tutaj brakuje. Powierzchnia na której osiadł imponujących rozmiarów pałac z pięcioma fontannami, tworzy wrażenie wyspy na tle zaniedbanego pałacowego parku. Właśnie - brakuje tutaj baśniowego klimatu Neuschwainstein i kameralnej, przesyconej nastrojem muzyki Wagnera atmosfery Linderhof.
Pałac nie jest w całości ukończony. Cierpliwość i pobłażanie poddanych dla rozrzutności szalonego władcy, zostały wykorzystane do maksimum. Ludwik umiera w niejasnych okolicznościach nad jeziorem Starnberg. Skutkuje to tym, że prace nad pałacem zostają przerwane.
Ale pomimo tego to, co jest, na pewno warte jest zobaczenia.
Zdjęcia, które zrobiłem nie do końca mnie satysfakcjonują…, ale przynajmniej w części oddają przepych pałacowych wnętrz, a dla mnie są pamiątką z pobytu tutaj.

Wychodzę z pałacu i z niepokojem spoglądam na niebo. Pogoda dopisuje. Cóż pozostaje do zwiedzenia druga część wyspy.

Pozdrawiam

Tomek
kaszubskiexpress
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14587
Dołączył(a): 12.04.2005
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) kaszubskiexpress » 16.08.2012 20:41

Przepych rzeczywiście przytłacza.

Piękne wnętrza.
8)
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 17.08.2012 09:42

A ja sobie pomyślałam:
"I po co to komu" :wink:

Przyjedziemy, przejdziemy i popatrzymy na pozłacany świat, przepych, ogromne sale balowe. Czy tylko szaleńców stać na taki rozmach ? To tak przy oglądaniu mi się skojarzyło.

No ale pokazuj co widziałeś. Nawet jak nie bardzo Ciebie satysfakcjonują. Warunki nie były najlepsze do fotografowania przy pochmurnym dniu.

Może być więcej zdjęć. Łaźnie to które?
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 17.08.2012 18:54

Lidia K napisał(a):A ja sobie pomyślałam:
"I po co to komu" :wink:

Przyjedziemy, przejdziemy i popatrzymy na pozłacany świat, przepych, ogromne sale balowe. Czy tylko szaleńców stać na taki rozmach ? To tak przy oglądaniu mi się skojarzyło.

No ale pokazuj co widziałeś. Nawet jak nie bardzo Ciebie satysfakcjonują. Warunki nie były najlepsze do fotografowania przy pochmurnym dniu.

Może być więcej zdjęć. Łaźnie to które?


Brak satysfakcji wynikał z przyczyn "obiektywnych". Aparat nie jest mile widziany w takich miejscach...
Dlaczego? Wiadomo... pogoda, może raczej aura - faktycznie, była mało sprzyjająca.


Pozdrawiam

Tomek
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 17.08.2012 22:31

Trochę szkoda że Ludwik zmarł przed ukończeniem kompleksu pałacowego . . . :?

Szkoda też , że pogoda spłatała Ci takiego psikusa


Pozdrawiam
Piotr
MagMia
Turysta
Posty: 11
Dołączył(a): 26.07.2012
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) MagMia » 19.08.2012 13:14

Super opisujesz -nie tylko miejsca....czuć zapachy , słychać dźwięki...można nawet poczuć gęsią skórkę i trochę zmarznąć.
Czekam na cd.
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 19.08.2012 21:02

piotrf napisał(a):Trochę szkoda że Ludwik zmarł przed ukończeniem kompleksu pałacowego . . . :?


Sądząc po rozmachu z jakim podchodził do swoich dzieł, na pewno mógł zajść daleko...
W każdym razie pomysłów mu nie brakowało, z finansami było trochę gorzej.

MagMia napisał(a):Super opisujesz -nie tylko miejsca....czuć zapachy , słychać dźwięki...można nawet poczuć gęsią skórkę i trochę zmarznąć.
Czekam na cd.


Z pogodą bywało niestety różnie, aż do samego końca wyjazdu. Jeszcze nie raz będę wracał do tego w relacji.


Pozdrawiam


Tomek
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 20.08.2012 08:00

cd.

Po wizycie w pałacu, kontynuuję zwiedzanie kompleksu, pozwalając sobie na mały spacerek po parku, w stronę niewielkiego wzgórza, na drugim końcu wyspy.

Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

-
Obrazek

Znajduje się tam, obok mniejszego pałacu, urokliwy taras z moimi ulubionymi i charakterystycznie przyciętymi platanowcami. Z niego roztacza się piękna panorama na spokojne jezioro Chiemsee.

Obrazek

Obok starego, niestety zamkniętego dla turystów kościoła, wracam do przystani. Kilka minut oczekiwania na statek, którym wracam do Prien.

Obrazek

Wycieczka udała się znakomicie, deszcz w czasie mojego pobytu na wyspie, przeniósł się w inne okolice. Wracam na kemping.

Godzinę po przyjeździe, ponownie zaczyna padać drobny deszcz. Ponad to, robi się chłodno.
Gotuję wodę na herbatę i zjadam kolację. (Wyjątkowo smakuje mi dzisiaj masło. Mam wrażenie, że nie jadłem go od kilku tygodni).

Niebo dalej zasnute ciężkimi chmurami, jest zimno i bardzo wilgotno, ale w tej chwili nie pada.
Na kempingu, jak zresztą na każdym kroku, miło i sympatycznie. Widok motocykla z polską rejestracją wzbudza zainteresowanie. Ludzie nastawieni są bardzo pozytywnie. Bez skrępowania można porozmawiać, wymienić drobne uprzejmości i poopowiadać o miejscach, które się widziało lub chciałoby się odwiedzić. Spotkani ludzie, to osoby o podobnym spojrzeniu na podróżowanie. Tu liczy się sama przyjemność podróżowania i nie ma znaczenia, w jaki sposób i za jaką kwotę. Lubię tą atmosferę, czuję się w niej dobrze i cieszę się, że znowu udało mi się ruszyć w drogę. Bycie w podróży jest celem i nagrodą jednocześnie i to się liczy. Pomimo kiepskiej pogody, humory wszystkim wokół dopisują.

20.25 ponownie zaczyna padać deszcz. A przed chwilą słońce próbowało przebić się szczelinami pomiędzy ciężkimi chmurami i pokazać, że nie zapomniało o turystach nad Chiemsee. Ale zrobiło się przyjemnie. Poziom motywacji i ogólnego, dobrego samopoczucia od razu wzrósł o kilka stopni. Niestety wiatr ponownie zbił poszarpane kłęby w jednolitą, przygniatającą, szarą i ciężką masę, ucinając jednoznacznie wszelkie marzenia na poprawę pogody.
To wszystko przez to, że przykryłem motocykl plandeką. Jeżeli bym nie zrobił tego, na pewno by nie padało. Już więcej nie popełnię tego błędu. No tak, w tych okolicznościach przyrody, staję się przesądny. Ale czarnych kotów, kominiarzy i tego typu zjawisk na szczęście na kempingu nie ma. Więc, wracam do rzeczywistości, nadsłuchując narastającego matowego szumu kropli po namiocie.
Nad głową, gdzieś w konarach wysokiej brzozy, śpiewak znowu nadaje swoje trele.
Beczące stado owiec na zboczu za ogrodzeniem, wyraźnie czegoś się domaga. Czuję się jak gdybym był nie w Alpach, ale w Tatrach.

Obrazek

Smutne beczenie przycicha dopiero, kiedy na zewnątrz robi się zupełnie ciemno. Zdaje się, że poszły wreszcie spać. Wchodzę do śpiwora. Przyjemnie jest poczuć ogarniające ciepło. Który to już raz, podczas nocy spędzonej pod namiotem, uświadamiam sobie wartość dobrego śpiwora. Nawet kiedy na zewnątrz jest zimno i wilgotno, kilka minut kojącego ciepła pozwala zrelaksować się i poczuć komfort odpoczynku.
Po odgłosach dochodzących do mnie, zaczynam z niepokojem myśleć o deszczowej nocy – czy nie wierzę już, że przestanie padać? Mam wrażenie, że zapowiada się na całonocne opady. Mimo to odpędzam od siebie ponury nastrój, biorę latarkę i mapę i układam plan trasy na jutrzejszy dzień.
Zdecydowałem się na dalszą jazdę pomimo deszczu i zimna. Kolejny dzień straty wymusiłby rezygnację z odwiedzenia jednego lub więcej z zaplanowanych miejsc. A tego chcę uniknąć.
Postanawiam ruszyć na południe. Myślę o tym, aby możliwie szybko przebić się przez austriackie Alpy i dojechać w okolice jeziora Garda, gdzie jak mam nadzieję, wpływ włoskiego klimatu będzie na tyle duży, że deszcz i zimno pozostanie tylko w mojej pamięci.


Pozdrawiam

Tomek
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 23.08.2012 00:24

Tomku , jedźmy dalej , wspaniale jest
:D

Pozdrawiam
Piotr
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 23.08.2012 08:23

Dołączam się do powyższej wypowiedzi.
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 23.08.2012 18:29

piotrf napisał(a):Tomku , jedźmy dalej...


MRK napisał(a):Dołączam się do powyższej wypowiedzi.


Zapraszam, już jedziemy:


Chiemsee - Jezioro Garda + okolice i dalej na południe.

Rano, około piątej, budzi mnie dudnienie deszczu po dachu namiotu. Wieczorem czułem, że tak będzie i z przykrością stwierdzam - sprawdziło się. Z jedną uwagą - jest gorzej niż wczoraj. Po natężeniu dźwięku, który dobiega z pod sufitu namiotu, oceniam, że deszcz jest intensywniejszy niż wczoraj wieczorem. Ponadto, mocno wieje i jest zimno. W każdym razie takie mam odczucia, kiedy wystawiam nos z ciepłego śpiwora.
Zastanawiam się co robić. Obawiam się, że nie mam innego wyjścia z sytuacji, jak tylko takie, że trzeba ruszać dalej, na południe.
Na samą myśl, że trzeba wyjść ze śpiwora, ubrać się, robi mi się jeszcze zimniej.
Postanawiam poczekać do szóstej z nadzieją, że może deszcz choć trochę osłabnie. W międzyczasie obmyślam sposoby zebrania ekwipunku w deszczu: złożenia namiotu i zapakowania wszystkiego na motocykl.
Wyznaczony czas wyjścia ze śpiwora zbliża się nieuchronnie.
6.00 - z nad głowy dalej dochodzi głuche dudnienie. Na chłód najlepsza gorąca herbata - może rozgrzeję się choć trochę. Wiatr dalej niestety nie słabnie.
Wychodzę przed namiot. To, co widzę nie napawa mnie optymizmem. Wręcz przeciwnie, widok opadających z nieba firan wody, mówi jedno: wracaj chłopie do namiotu i do wciąż jeszcze ciepłego śpiwora.
Zastanawiam się jeszcze przez chwilę, a raczej waham – zostać, czy jechać dalej?
Decyzja podjęta - postanawiam spakować się i ruszyć na południe. Sądzę, iż masa chmur na niebie, która powiesiła się nad Alpami i tak pozostanie tutaj na dłuższy czas. Pytanie tylko gdzie ona się zaczyna lub kończy, na razie pozostanie bez odpowiedzi. Patrząc na mapę, liczę na to, że być może w okolicach Insbrucka pogoda się poprawi.
Jeżeli moja teoria się sprawdzi, po drugiej stronie granicy austriacko-włoskiej, kto wie, może pogoda będzie lepsza.
Z kempingu do okolic Insbrucka jest ponad 130 km. Jazda w tak intensywnym deszczu, przy tem. 8 st., wzbudza we mnie „nieprawdopodobną radość”, ale patrząc na krajobraz wokół, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że warto zaryzykować, tym bardziej, że czas ucieka.
Gotuję wodę na herbatę. Para buchająca z garnka z jednej strony świadczy o tym, że herbata gotowa, z drugiej jednak, jak jest zimno. Rozgrzewam się nieco - kiedy ostatnio gorący kubek zielonej herbaty sprawił mi tyle radości? W taką pogodę większy pożytek przyniosłaby po góralsku. Gdybym chociaż miał cytrynę…
Zaczynam pakowanie. Otwarcie namiotu powoduje wtłoczenie do jego wnętrza nieprzyjemnej dawki zimnego powietrza i zacinającego deszczu. O ile w środku namiotu jeszcze jest całkiem sucho, to każde wyjście na zewnątrz wymaga ubrania kurtki przeciwdeszczowej. Deszcz wywołuje uczucie zwątpienia i chęć powrotu do suchego wnętrza.
To, co było w środku - już spakowane. Pora złożyć namiot i zapakować wszystko na motocykl.
Namiot ocieka wodą. Strzepywanie, otrząsanie z wody nic nie daje, ponieważ cały czas pada.
Woda deszczowa i zimno, które wzmaga wiatr, szybko wychładzają dłonie. Po chwili są już całkiem zgrabiałe. Brak czucia znacznie utrudnia pakowanie. Próbuję je rozgrzać rozmasowując jedna od drugą. Zwijam przemoczone płachty namiotu, bez zbytniej kontroli nad prawidłowością rolowania tkaniny i wkładam szybko do pokrowca. Modlę się o to, by kolejna noc nie była w podobnym stylu.
Mam świadomość, że złożenie to jedno, jednak rozkładanie mokrych płacht i spanie w nich, w czasie deszczu, to dopiero będzie przyjemność. Czarnowidztwo na bok. Włochy to kraj południa Europy, więc w czerwcu powinno być już ciepło. W zeszłym roku, o mniej więcej tej samej porze, jechałem w ponad 30 st. upałach. Wtedy marzyłem o chwili ochłody. Teraz zamieniłbym się z dużą ochotą na takie temperatury.
Jak mogę najmocniej ściągam pasy mocujące torbę i karimatę do konstrukcji motocykla. Pasy też już zdążyły nasiąknąć wodą. Ślizgają się w dłoniach, utrudniając odpowiednio mocne ściągnięcie. Wiem, że muszę jednak zrobić to dokładnie, po to, by po kilku kilometrach, nie zbierać rzeczy po drodze.
Wreszcie koniec – kufry, torba i karimata zamocowane. Sprawdzam jeszcze raz mocowanie – wygląda, że jest wszystko w porządku.
Zwijam plandekę, którą osłonięty był motocykl. Przy tej okazji wlewa mi się solidna dawka wody do rękawa. Silnik odpala od dotknięcia. Pozwalam mu chwilę popracować, aby nagromadzona wilgoć miała szansę odparować, sam również korzystam z możliwości ogrzania dłoni o coraz cieplejsze części silnika.
W zacinającym deszczu wyjeżdżam z kempingu i obieram kierunek na Insbruck.

Pozdrawiam

Tomek
Transalp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 269
Dołączył(a): 22.07.2010
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Transalp » 24.08.2012 07:29

cd.

Dzisiaj jest wtorek czyli normalny dzień pracy. Na autostradzie spory ruch, pojazd jedzie za pojazdem. Chcąc wyprzedzić samochód przede mną, muszę mocno przyśpieszyć. Wjeżdżam w kolumnę aut jadących lewym pasem. Czuję się jak w lodowym tunelu.
Ogarnia mnie półprzeźroczysta mgła.
Woda, która leci spod kół pojazdów przede mną, wpada na mnie.
Przy tej prędkości pęd powietrza działa jak automatyczne wycieraczki, zdmuchując krople wody osiadające na szybie kasku. Jednak co jakiś czas muszę przecierać szybkę kasku rękawicą, ponieważ drogowy brud osadza się i tracę widoczność.

Wisienką na tym autostradowym torcie jest wyprzedzanie jadących stadami tirów. Tumany mgły wodnej unoszone przez dziesiątki kół, pokrywają szybę kasku soczystą półprzepuszczalną błoną. Intensywność mgielnego strumienia jest tak duża, że opływające powietrze nie jest w stanie zdmuchnąć wody z szybki.
Jadę jak w transie. Tylko rozmazane światła pojazdu przede mną dają mi niewielkie poczucie odległości. Całą uwagę skupiam na rozmazanych obrazach, starając się zachować bezpieczną odległość, bez spoglądania na wskaźnik prędkości. Każde wyprzedzane „stado” tirów wyzwala kolejne dawki adrenaliny.
Stres i napięcie wywołane taką jazdą, wypompowuje z organizmu niezliczone ilości energii. Kilometr jazdy w takich warunkach kosztuje więcej sił niż kilkadziesiąt kilometrów pokonywanych w normalnych warunkach.

Po około 100 km jazdy postanawiam dać sobie 10 minut odpoczynku. Od około 20 km jadę w towarzystwie. W lusterku widzę, że mój towarzysz również włącza prawy kierunkowskaz i w ślad za mną zjeżdża w zatoczkę. Wzrokiem przeszukuję sporej wielkości teren i szukam miejsca, gdzie mógłbym schronić się przed deszczem.
Parkuję wprost pod dachem toalety. Za mną wjeżdża drugi motocykl.
Z wpół otwartych drzwi pomieszczenia technicznego wyskakuje gość w pomarańczowej kamizelce. Otwarte usta przygotowane do przegonienia nas zamarzają w jednej chwili i grymas zamienia się w uśmiech politowania. Jegomość z impetem godnym sprintera znika, zatrzaskując za sobą drzwi.
Człowiek na motocyklu okazuje się Niemcem na Vstromie. W trakcie rozmowy okazuje się, że jest w trakcie podróży adriatycko-bałkańskiej. Opowiada mi, że chce w tydzień objechać Chorwację wzdłuż wybrzeża, a potem wrócić przez Rumunię, Bułgarię, Węgry do Niemiec.
Noclegi planuje w hotelach, więc teoretycznie ma szansę objechać taką trasę w zaplanowanym czasie. Po kilkunastominutowym odpoczynku, życząc sobie nawzajem szczęśliwej podróży, wyjeżdżam spod daszku wprost w objęcia zimna i deszczu.
Już prawie stęskniłem się za tumanami wody wypryskujących spod kół. Ale na powitanie potężna fontanna wzbudzona przez tira, na pasie dojazdowym, zalewa mnie od stóp po czubek kasku.

Moje przewidywania pogodowe sprawdzają się częściowo tuż pod granicą włoską. Deszcz zaczyna słabnąć i nawet gdzieś w oddali przebłyskuje słońce. Na ten odległy widok budzi się we mnie dalsza ochota do jazdy.

Obrazek

Zatrzymuję się na tankowanie i krótki odpoczynek. Już nie pada, ale w dalszym ciągu silnie wieje i temperatura około 10 st.

Obrazek

Obrazek


Pozdrawiam

Tomek
kaszubskiexpress
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14587
Dołączył(a): 12.04.2005
Re: Prowansja, Langwedocja na motocyklu.

Nieprzeczytany postnapisał(a) kaszubskiexpress » 24.08.2012 08:04

Tomku, Twoje opisy przygód wodnotirowobłotnistych są bardzo literackie.

Transalp napisał(a):Tumany mgły wodnej unoszone przez dziesiątki kół, pokrywają szybę kasku soczystą półprzepuszczalną błoną.

Fajne.

Czytając o tych "mokrych" przygodach z podwójną niecierpliwością czekam na moje lazurowe wybrzeże. 8)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Francja - France

cron
Prowansja, Langwedocja - St. Maries de la Mer - strona 4
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone