Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Privlaka k/Ninu 16-29.08.2013

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 06.09.2013 07:23

19.08.2013 - w dzień Privlaka, wieczorem Nin

Poniedziałkowy poranek. Głowa nie boli aż tak bardzo. :roll: Na wieczór zaplanowana wycieczka do Ninu. Początkowo miałem szatański pomysł, aby iść tam na piechotę (to niecałe 5 km), ale wymowne spojrzenia towarzyszy skłaniają mnie szybko do opcji samochodowej. Szkoda, bo przydałoby się wychylić parę "złocistych"... W sklepiku za rogiem kupujemy pieczywo na śniadanie. Znów wszyscy życzą nam dobrego jutra, ale dziś to już zrozumiałe, bo przecież "dobrego dzisiaj" życzyli nam wczoraj. :mrgreen:

Idziemy na plażę. To znaczy na ławkę. Po godzinie zaczyna mnie nosić. Najwyższy czas przeprowadzić głębszą penetrację terenu, bo trzeba wymienić euro na kuny i poszukać jakichś bankomatów. No i w ogóle zobaczyć, co tam jest dalej przy głównej drodze. Wyniki rozpoznania podaję tu:

Obrazek

Bankomat naprzeciw marketu Konzum należy do Raiffeisen Bank, a ten dalej, po prawej przy aptece, do Zagrebačka Banka. Poczta jest jeszcze dalej, otwarta w godz. 8.00 - 15.00 od wtorku do piątku i do 17.00 w poniedziałki. Tam też wymieniam euro na kuny. Po przeliczeniu wyszło mnie 0,55 PLN/HRK już z prowizją poczty, bo euro kupowałem po 4,10. Kurs dobry, więc należy mi się nagroda - w drodze powrotnej skręcam ku nabrzeżu przed kempingiem i udaję się do "mojego" wodopoju. Ale tylko na małe - wieczorem mamy przecież jechać do Ninu.

Obok "mojej" lodziarnio-piwiarni odnajduję restaurację Amico - z zewnątrz wygląda szykownie:

Obrazek

W środku sami Niemcy, co nie wróży zbyt dobrze cenom w tym przybytku. Przy plaży "przykempingowej" mijam jeszcze jedną knajpkę z rozbudowanym menu ("Sabuni" czy jakoś tak), ale tam z kolei pełno ludzi, a i wystrój jakiś taki mało przytulny. Ale nieopodal naszego apartamentu, naprzeciw lunaparku, jest jeszcze jedna obiecująca knajpka - konoba "Planura". Czynna dopiero od 17:00. Tam też sporo Niemców, ale większość to jednak miejscowi Chorwaci, co wróży znacznie lepiej:

Obrazek


Wracam do moich. Leżą.

Po obiedzie (ze słojów) krótka rozmowa z Panią Mariją - mamą gospodarza. Może nie pierwszej młodości, ale bardzo sympatyczna, a przy tym niesamowicie obrotna. Rozmowa jest w języku nowosłowiańskim (polski + czeski + chorwacki + rosyjski + słowacki + gestykulacja). Coś nam chce pokazać. Prowadzi nas w najpiękniejsze miejsce w Villa Rossa - do piwniczki! Na hakach wiszą szynki, na półkach flaszeczki z rakiją, ale nas interesują przede wszystkim ogromne kadzie z winem. Próbujemy. Pycha! Oczywiście wytrawne, bo Chorwaci półsłodkich nie uznają (tyle wywnioskowałem po oglądnięciu półek sklepów wszelakich), ale domowe, pyszne. Czerwone naszym zdaniem lepsze od białego. 20 kun za litr - bierzemy dwie puste flaszki plastikowe po wodzie z Lidla, Marija napełnia. Wino pod tymczasową nazwą handlową "Saguaro" będzie nam towarzyszyć dziś po powrocie z Ninu. Okazało się potem, że towarzyszyć nam będzie także przez kolejne tygodnie, nawet po powrocie do Polski. :wink:

Ok. 19:00 jedziemy do Ninu. Droga krótka. Najpierw skręcamy w kierunku Zatonu, żeby zobaczyć średniowieczny kościółek obronny Sv. Nikola. Ot, stoi sobie takie coś przy drodze, w zasadzie w szczerym polu. Ale fajne:

Obrazek

Okazuje się, że parking przy tym zabytku jest jednokierunkowy, a skręt w lewo zabroniony, więc dojeżdżamy do samego Zatonu, żeby zawrócić. Mijamy jedyną w okolicy stację benzynową, całkowicie zapchaną autami. Skręcamy w kierunku centrum Ninu. Główny parking przed wejściem na starówkę pełny. Szukamy jakiejś "darmowej alternatywy" w bocznych uliczkach. Wszędzie zakaz parkowania - widać, że miasto żyje z tych parkingów. W końcu jednak znajdujemy wolne miejsca z dala od centrum. Piechotką dochodzimy do głównego mostu - starówka Ninu położona jest bowiem na małej wyspie, więc trzeba wchodzić przez most.

Obrazek

Robi się ciemno, co nie sprzyja fotografowaniu naszymi kompaktami. Ruch jak w Rzymie - wszędzie pełno ludzi. Nie dziwota, że parking był pełny. Z mostu widok na zachodni brzeg pewnej Piekielnej Wyspy :wink: i Velebit.

Obrazek

Przechodzimy przez starą bramę i przeciskamy się główną uliczką Ninu. Sympatyczne miasteczko - wiele średniowiecznych budowli, ruiny rzymskiego miasta...

Obrazek

Obrazek

Szybko dochodzimy do końca wyspy. Maleńki ten Nin! Prowadzę wycieczkę do dawnej "najmniejszej katedry świata":

Obrazek

Obok pomnik Grgura Ninskog (Grzegorza z Ninu). Dowiedziałem się potem od naszego gospodarza, że to kopia pomnika ze Splitu, w dodatku zmniejszona. Ale i tak wszyscy musieli mieć przy nim zdjęcie i koniecznie potrzeć jego stopę.

Następny punkt obowiązkowy wycieczki do Ninu, czyli słynne lody na głównym placu. Zamawiamy. Mając w pamięci relację Marsallaha biorę ciemne czekoladowe. Pyszne! Ale czy lepsze niż lody w Privlace? Zdania grupy są podzielone... :wink: Kręcimy się jeszcze troszkę po miasteczku, zaglądając tu i tam. Wycieczka bardzo krótka, ale wszystkim się podobało. Na koniec robię jeszcze fotę starej łodzi przy moście...

Obrazek

... i opuszczamy Nin.

Wracamy do Privlaki. Wieczór ciepły, znowu remik do późna, domowe wino Mariji smakuje wyśmienicie... Nic nie zapowiada tego, co stanie się niebawem...
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 06.09.2013 11:46

20.08.2013 - Zadar i przegląd plaż w Privlace

We wtorkowy ranek budzi mnie ogromny hałas. Wyglądam przez okno - leje jak z cebra, a błyskawice tną powietrze z każdej strony świata! No pięknie! Ale przecież to Chorwacja - po burzy pewnie wyjrzy słonko... Kładę się z powrotem. Wstaję ponownie około 8:00. Deszcz przestał padać, błyskawice już się nie pojawiają. Wychodzę na drogę i rozglądam się dokoła - niebo przykryte ciemnymi chmurami od horyzontu po horyzont, ani skrawka błękitnego nieba... Czekamy. Przechodzi Marija i rzuca krótkie "Bura bude!". G. zauważa, że burza już była, ale ja po lekturze Cro.pl dobrze już wiem, o co chodzi. Na razie wieje marnie. Słońce dalej nie wychodzi. Cóż począć w tak pięknych okolicznościach przyrody? Decyzja zapadła - jedziemy do Zadaru!

Do Zadaru z Privlaki jest raptem kilkanaście kilometrów, a droga prosta jak drut. Dojeżdżamy do skrzyżowania w Ninie, skręcamy w prawo na Zadar, a tu... ożesz ty! Korek!

cdn
Bartek1977
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 946
Dołączył(a): 04.06.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bartek1977 » 06.09.2013 12:49

Ciekawa i fajnie napisana relacja! Dołączam się do czytelni!
A kiedy Alex kupowałeś EURO po 4,10??? nie pamiętam tych czasów a.d.2013...
bonar
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2166
Dołączył(a): 18.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) bonar » 06.09.2013 13:44

Relacja pisana w sposób wręcz książkowy, ciekawie i faktograficznie, fajnie się czyta.
Byliśmy w Privlace na przełomie XX / XXI wieku, więc miło będzie powspominać, a kwaterowaliśmy u Marijana a właściwie to u Mariji, bo facet tylko zarządzał interesem :wink:

No właśnie, ile razy można zwiedzać Wenecję :) A w Rawennie też byliśmy bazując w Rimini w hotelu Diamont.
Chętnie będę zaglądał do Twojej relacji.
Załączniki:
ap Marijan.JPG
http://goo.gl/maps/fTTkO
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 06.09.2013 13:50

Bartek1977 napisał(a):Ciekawa i fajnie napisana relacja! Dołączam się do czytelni!
A kiedy Alex kupowałeś EURO po 4,10??? nie pamiętam tych czasów a.d.2013...


Cała tajemnica taniego euro tkwi w tym, że nie kupowałem w kantorze, a od znajomego, który kasuje w euro zagranicznych klientów - sprzedał mi po cenie aktualnego skupu, a wtedy to było 4,10 PLN/ 1 EUR. :wink:

bonar napisał(a):kwaterowaliśmy u Marijana a właściwie to u Mariji, bo facet tylko zarządzał interesem :wink:


Aaa, kojarzę te apartamenty - są bliżej centrum, przy głównej ulicy.


Dobra, jedziemy do tego Zadaru.

Korek ciągnie się w zasadzie od Zatonu aż po sam Zadar. Chyba wszyscy "zachęceni" pogodą turyści z okolicy mieli ten sam pomysł na zwiedzanie Zadaru właśnie dzisiaj. :evil: Średnia prędkość niewiele ponad 10 km/h. Co chwilę kropi deszcz. Nie jesteśmy zmęczeni, ale poirytowani to i owszem. Docieramy w końcu do miasta. Pierwszym punktem zwiedzania ma być miejscowy... Kaufland. Nie używamy nawigacji (bo nie mamy), ale pamiętam drogę z podróżowania po Google Maps. :P Trafiamy od razu. Szybki przelot przez sklep. Znajomi szukają wina półsłodkiego, ale bezskutecznie. Ja docieram do działu z piwem - opis dokonanych tam zakupów będzie później. :wink: Zapoznawczo latamy między regałami porównując ceny różnych artykułów do polskich. Wszystko w zasadzie droższe niż w Polsce, szczególnie mięso i nabiał, ale widywałem już wyższe ceny. Zapamiętałem jedynie, ze najtańsza kostka masła kosztowała 18 kun (!!!), a paczka Pall Malli 17 kun. Nie dziwota, że znaczna większość Chorwatów to ludzie szczupli... :D

Dzieciaki kupują sobie chorwackie chipsy i chrupki. Taaa... Chorwackie... Proizvedene u Poljskoj, he he... Kupujemy też baniak wody mineralnej - okazało się bowiem, ze woda z kranu w Privlace ma tyle wapnia, że herbata i kawa mają konsystencję płynno-stałą. "A pusty baniaczek przyda się na wino od Mariji" - podsumowuje G. Co racja, to racja. :sm:

Pakujemy zakupy do "bolidów" i wyjeżdżamy z parkingu podziemnego. Niestety niebo nadal zachmurzone. Z pamięci kieruję się na tani parking blisko starego miasta:
http://goo.gl/maps/OauaK
Trafiamy bez problemu. Cena parkingu 2 kuna/h, ale... parkomaty nieczynne. (Byłoby dobrze napisać, że "odchodzimy od parkomatów z kwitkiem", ale w tym wypadku odeszliśmy właśnie bez kwitka... :wink: ). Widzimy, że wszyscy temat płacenia za parking olewają i robimy to samo - przez park kierujemy się w kierunku Kopnenych Vrat:

Obrazek

Widoczek na przystań pod murami ładny, tylko strasznie brakuje słońca...

Obrazek

Potem prowadzę gawiedź różnymi uliczkami przez Plac Pięciu Studni, potem obok kościoła Św. Szymona aż na Narodni Trg. Kto był i widział, temu tłumaczyć nie muszę. Kto nie był, temu poniższe zdjęcia i tak niewiele powiedzą. :mrgreen: Ale co to za relacja bez zdjęć, więc zapodaję:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak widać chmury nie odpuszczały, ale nas to nie zrażało - przynajmniej była idealna temperatura do zwiedzania, bo cieplej niż 25`C nie było. Idziemy dalej, Szeroką Ulicą. Koło kościoła Sv. Donata zatrzymujemy się dłużej i podziwiamy te niezliczone zabytki stłoczone w jednym miejscu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Następnie nabrzeżem dochodzimy do stosunkowo nowych, ale sławnych już morskich organów:

Obrazek


A potem już tylko niezliczone uliczki i zaułki starego miasta, jak ten:

Obrazek


Aż tu nagle...

Obrazek

Słońce!!!

CDN.
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 07.09.2013 07:01

Wracamy z Zadaru. Po korku już ani śladu, więc droga zajmuje nam niecałe 20 minut. W Privlace dziewczyny szykują się do zrobienia obiadu (typowo po chorwacku - przywieziony z Polski karczek, ziemniaki i ogórki kiszone :oczko_usmiech: ), tymczasem ja i G. udajemy się na samochodowy rekonesans plaż w Privlace (w końcu ile można siedzieć na ławce?). Zachodni brzeg półwyspu i nasze okolice już znamy, więc uderzamy na wschód - tam musi być jakaś cywilizacja! :wink:

Błądzimy po tłuczniowych drogach odbiegających od drogi Virski Put (nowa droga na Vir, równoległa do głównej ulicy Privlaki). Najpierw docieramy do plaży na północnym brzegu, kilkaset metrów na wschód od mostu na Vir. Dojazd kiepski. Widoki ładne - widać most, Vir i małą, zieloną wysepkę przed nim. Po prawej skaliste wybrzeże jakiejś Piekielnej Wyspy, za nim Velebit. Wieje jak cholera - to chyba ta bura, którą przewidywała Marija. Wiatr wykorzystują windsurferzy.

Obrazek

Warunki do plażowania oceniamy jednak na marne - dużo gliny, jakiś żwirek, błotniste zatoczki, tu i ówdzie kamienie.

Obrazek

Ruszamy na kolejny zjazd z Virskiego Putu, bardziej na południe, wyboista droga nie doprowadza nas jednak do morza. Wracamy i jedziemy na kolejny zjazd. Przed nami wyrasta stary kościółek Sv. Vid:

Obrazek

Obok niego skręcamy na wschód. Kolejna tłuczniowa droga. Dojeżdżamy do morza. Po prawej krajobraz psują hałdy gruzu, po lewej stacja transformatorowa, ale mijamy je i zjeżdżamy w dół, ku plaży. Wychodzimy z auta. Od Velebitu wieje coraz bardziej, na morzu fale, woda zimna. Dokoła nie ma żywej duszy, nie licząc rybaka oporządzającego na łódce złowione ryby. Rozglądamy się wokół, kawałek idziemy. To jest to! Plaże położone są pod skarpami, po lewej typowa, chorwacka plaża kamienista, pośrodku żwirkowa, nieco dalej piasek z drobnymi kamyczkami, dalej znów żwir, trochę gliny wydartej skarpom przez morze... Dno różnorodne, w większości piaszczyste. Widok głównie na jałowe wybrzeże jakiejś Piekielnej Wyspy, na horyzoncie Velebit, po prawej Nin i Vrsi... pięknie!!! Zupełnie inne oblicze Privlaki!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obiecujemy sobie przyjechać tu z rodzinami, gdy bura się skończy. No właśnie - przyjechać - to jeden z dwóch minusów tego miejsca. Za daleko, żeby iść z naszego apartamentu. Ale z parkingiem nie ma tu problemu - miejsca jest na kilka aut na dole, na kolejne kilka na skarpie. Drugim minusem jest to, że jest to plaża dzika - o jakichkolwiek sanitariatach można tu zapomnieć. Ale krzaków sporo... :wink: I choć nie był to koniec rekonesansu, to od razu mogę powiedzieć, że to najbardziej godna uwagi plaża w Privlace!

Lecimy dalej na południe wzdłuż Virskiego Putu. Docieramy do Sabunike, gdzie jest słynna plaża piaszczysta. Przejeżdżając pomiędzy licznymi apartamentowcami stwierdzamy jednak, że to nie miejsce dla nas - my szukamy spokoju, a tu go nie znajdziemy. Jedziemy na zachód, do dzielnicy Mletak. Z relacji Marsallaha wynikało, że jest tam fajna plaża, a to tylko ok. 1,5 km od naszego domu. Rozglądamy się i stwierdzamy, że owszem, jest lepiej niż na plażach obok naszego apartamentu, ale jeśli już mamy gdzieś JEŹDZIĆ na plażę, to wybieramy obadaną plażę za kościółkiem Sv. Vid.

W zasadzie otrzymaliśmy niemal kompletny obraz plaż w Privlace. Poniższa mapka ma charakter orientacyjny i trzeba brać poprawki na zawarte w niej informacje, ale plaże w Privlace wyglądają mniej więcej tak:

Obrazek

Trzeba przy tym pamiętać o betonowym deptaku ciągnącym się wzdłuż niemal całego zachodniego i części północnego wybrzeża. No i o tym, że "piasek" często znaczy "piasek ze żwirkiem", a "żwirek" czasem "żwir + glina + kamienie". :wink:

Dla uzupełnienia jeszcze fotka z plaży w "starym centrum" na północy:

Obrazek

Aneks alkoholowy

Jak już wcześniej wspomniałem - dokonałem niewielkich zakupów na stoisku piwnym w zadarskim Kauflandzie. Akurat w promocji było piwo Ožujsko w butelkach pet (18,99 kun za 2,5 l). Wziąłem kilka, no bo w końcu pić się chce, a zapas przywiezionego cieszyńskiego Brackiego już się skończył (hmmm... na niezbyt długo wystarczyło, biorąc pod uwagę, że przecież chodziłem jeszcze na lane Karlovačko :wink: ). Ponadto zakupiłem za 15 kun (!) chorwackiego licencyjnego Holstena w butli 2 litry, Karlovačko zwykłe w butelkach (coś około 6 kun/ 0,5 l + kaucja) oraz 2 flaszeczki piwa pod marką Tomislav (produkowane przez zagrzebskie browary Ožujsko - około 8 kun / 0,5 l + kaucja). Odwodnienie raczej mi nie grozi... :mrgreen:

Wino podczas naszego pobytu, jak już wspomniałem, czerpaliśmy z ogromnego źródła, jakim była piwniczka naszych gospodarzy. Na zdjęciu poniżej stoi w stylowych butelkach po wodzie z Lidla :D - w jednej białe, w drugiej czerwone (to, że czerwone lepsze, też już pisałem). Niestety nawet na ten zacny napój bez konserwantów moja głowa reagowała fatalnie, w związku z czym do końca pobytu pozostałem zazwyczaj przy chorwackim piwie.

No to chlup! Próbujemy!

Obrazek

Najpierw ocenię piwa lane, jakie dostępne były w knajpkach Privlaki. Nr 1 dla mnie to Karlovačko - w smaku trochę przypomina wyroby czeskie, choć goryczka nie jest tak wyraźna. Ale jak na wyrób przemysłowy - niezłe. Trochę gorsze jest Ožujsko - jak to określił nasz gospodarz "czuć go cebulą", cokolwiek to miało znaczyć. :) Najmniej smakowało mi słoweńskie piwo Laško, po prostu jakoś mi nie podeszło. W upale jednak i tak smakuje wszystko, co zimne... :boss: A w ogóle to kwestia gustu. :wink: Jeśli chodzi o piwa butelkowe, to ocena jest taka sama.

Plastikowe flachy 2 i 2,5 litrowe, niezależnie od marki, sprawdzają się tylko w przypadku szybkiego spożycia - po godzinie wyraźnie gubi się gaz, a i smak piwa z tych opakowań jakiś taki mniej wyraźny, niż z butelek szklanych. Ale cenowo wychodzi najkorzystniej. Piwa puszkowego nie próbowałem, bo piwa "z blachy" z zasady nie lubię, poza tym jego cena jest wyraźnie wyższa, niż butelkowego.

Na szczególną uwagę zasługuje ciemne piwo Tomislav - moim skromnym zdaniem Chorwatom udało się zrobić naprawdę dobre piwo. Tyle tylko, że ciężko go dostać - w Privlace go nie widziałem. Tutaj fotka etykietki:

Obrazek

I tyle na ten temat, bo w końcu nie każdy alkohol pije, a i tak każdy swoje preferencje ma i ocenić sam musi. :wink:

W każdym razie już wiecie, jak spędziłem wtorkowy wieczór. :wink:
Ostatnio edytowano 09.09.2013 09:56 przez alex_stela, łącznie edytowano 1 raz
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 09.09.2013 07:38

21.08.2013 - wietrzna Privlaka

Wieje. Według Nikoli to słaba bura, jutro ma być po wszystkim. OK. Na "odkrytą" plażę na wschodnim brzegu nie ma się co pchać, bo głowy nam pourywa. Siedzieć w domu też szkoda, bo słonko świeci całkiem ostro. Decydujemy się na najbliższą nam plażę - po pierwsze można tam skryć się przed wschodnim wiatrem za skarpą, po drugie tam woda jest zawsze cieplejsza, niż gdzie indziej. Droga zajmuje ok. 5 minut, prowadzi w większości wzdłuż winorośli.

Obrazek


Wieje, więc na plaży tłumów nie ma.

Obrazek


W południowej części zatoczki jest bardzo płytko, nawet kilkadziesiąt metrów od brzegu woda ledwie sięga kolan. Fal nie ma, bo wiatr wieje od lądu. Na plaży piasek z drobnymi kamieniami, na dnie morza piach, przy wejściu do wody oczywiście betonowy deptak i duże kamienie. Woda cieplutka. Idealne miejsce, by przetrwać ten wietrzny dzień.

Obrazek

Obrazek


W wodzie znajdujemy kolejne okazy egzotycznej dla nas fauny, m.in. ogórka morskiego i (raczej nietypowego dla tych okolic) jeżowca:

Obrazek

Obrazek


Siedzimy tu do późnego popołudnia. Wieczorem wieje już znacznie słabiej. Atakujemy "centrum". Dużą popularnością cieszą się elektryczne samochodziki w pobliskim mini-lunaparku (czynny w godz. 19:00 - 01:00).

Obrazek


Przy zachodzącym słońcu obeszliśmy spacerkiem cały betonowy deptak wzdłuż zachodniego wybrzeża Privlaki. Ładnie. :hut:

Obrazek

Obrazek

Obrazek


A potem lody i...

Obrazek


Ale nie za dużo - jutro z samego rana jedziemy do parku narodowego. Z Privlaki jest ok. 80 km do wodospadów rzeki Krka, znajomi już tam jednak byli, więc decydujemy się zobaczyć słynne Jeziora Plitwickie, oddalone o ponad 150 km.

CDN.
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 09.09.2013 08:40

22.08.2013 - Jeziora Plitwickie

To miał być gwóźdź programu naszych wakacji. Ranek powitał nas piękną, słoneczną pogodą, wiatr od Velebitu znacznie już osłabł. Pakujemy się do fordów. Kierujemy się na A1, węzeł "Zadar 1". Na wjeździe kolejek brak - po chwili jedziemy już autostradą w kierunku Zagrzebia. Przecudne widoki, ruch umiarkowany, termometry nad drogą pokazują 25`C. Dolatujemy do tunelu Sv. Rok - prawie 6 kilometrów jazdy pod górą. Dojeżdżamy do końca... SZOK! Niebo niemal całkowicie zachmurzone, termometry pokazują 16`C! Zupełnie inny świat po przejechaniu 6 kilometrów! No ale może pogoda w parku narodowym będzie lepsza, w końcu przed nami jeszcze 100 km.

Po kolejnych kilkunastu minutach podróży docieramy do węzła Gornja Ploča, płacimy za przejazd, jedziemy drogą 522 w kierunku "starej" drogi nr 1. Pogoda się nie poprawia. Docieramy do jezior ok. 10:00. Chłodno, parkingi pełne, do kas kolejki. Bilet dla dorosłego 110 kun, dla smarkaczy 55 kun. Kupujemy. Idziemy do parku. Jakże tu inna roślinność od tej na wybrzeżu! Do wagoników na stacji St2 ogromne kolejki, decydujemy się na przeprawę statkiem i zwiedzenie w pierwszej kolejności dolnych jezior. Na statku zimno jak diabli - zamiast rozkoszować się rejsem marzymy o tym, aby już wysiąść. W końcu schodzimy i rozpoczynamy wycieczkę pieszą. Tak, pięknie tu, ale wszechobecne tłumy i marna pogoda nie pozwalają się cieszyć w pełni tymi chwilami. Kolor wody też pewnie nie taki, jak przy słonecznej pogodzie. :(

Obrazek

Obrazek


Po wspięciu się schodami jaskini rozciąga się piękny widok w dół - wtedy na chwilę wychodzi słońce i dochodzi do nas, ile tracimy przez marną pogodę.

Obrazek

Obrazek


Ale nic to. Dochodzimy do stacji St1. Kolejek do wagoników nie ma, więc decydujemy się na podróż do stacji St3 i zwiedzenie górnych jezior. Tam podoba nam się bardziej, ale tłumy takie, że przy niektórych wodospadach tworzą się kilkusetmetrowe korki! Niemniej staramy się nacieszyć oczy niesamowitymi widokami.

Obrazek

Obrazek


Gdy po kilku godzinach dochodzimy w końcu do przystani, z której prom ma zabrać nas z powrotem do stacji St2 i wyjścia, okazuje się, że kolejka do przeprawy ma prawie 500 m i prawie nie posuwa się do przodu! Wpadamy na szatański pomysł - wracamy kawałek i wspinamy się do asfaltowej drogi, którą jeżdżą kolejki. I to był strzał w dziesiątkę! W dobrych humorach, choć trochę zawiedzeni i zmęczeni, udajemy się w stronę parkingu.

Głodni jesteśmy. Postanawiamy zatrzymać się przy pierwszej lepszej knajpie przy drodze nr 1. Znajdujemy taką po przeciwnej stronie drogi w miejscowości Korenica. Nazwy restauracji nie pomnę. Wiem tylko, że jedzenie było tanie (jak na Chorwację oczywiście - dania główne po 30 - 35 kun + dodatki 10 kun, duża pizza ok. 30 kun) i, co najważniejsze, pyszne! Znakomite lignje na žaru zasłużyły nawet na fotę:

Obrazek


No i w końcu, po prawie tygodniu, zjedliśmy coś naprawdę chorwackiego! :wink:

Po posiłku udajemy się w dalszą drogę powrotną. Ponieważ zostało jeszcze parę godzin do zachodu słońca, w mojej głowie rodzi się kolejny szatański plan - olewamy autostradę, w Korenicy skręcamy na drogę nr 25 i jedziemy przez miasto Gospić i grzbiety Velebitu do nadbrzeżnego Karlobagu! Może pojedziemy 2 x dłużej, ale coś czuję, że będzie warto. I było!

cdn.
mariusz_77
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2345
Dołączył(a): 26.09.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz_77 » 09.09.2013 08:56

szkoda, że tak mało zdjęć z Plitvic bo my tam wybraliśmy trasę w przeciwną stronę :papa:
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 09.09.2013 09:04

mariusz_77 napisał(a):szkoda, że tak mało zdjęć z Plitvic bo my tam wybraliśmy trasę w przeciwną stronę :papa:


Zdjęć mam dziesiątki, ale tyle już pięknych fotek z Plitvic na Cro.pl, że moje raczej nie wniosłyby niczego nowego. Te opublikowałem "z dziennikarskiego obowiązku". :wink:

W każdym razie obiecałem sobie, że jeszcze tam kiedyś wrócę, tyle że koniecznie poza sezonem i przy słonecznej pogodzie, najchętniej jesienią. Tłumy znoszę kiepsko, a już szczególnie w miejscach, w których chciałbym się zbliżyć do natury. :wink:
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 09.09.2013 10:21

Droga nr 25 z Korenicy do Karlobagu. Niebo rozchmurza się... Czemu dopiero teraz??? Słońce oświetla okoliczne góry. Droga fantastyczna - z przeciwka samochody mijają nas z częstotliwością 1 na 5 km. Za nami i przed nami nie ma nikogo. Przemierzamy pustkowia i małe wioski. Nasze Beskidy wyglądają przy tym jak zatłoczona metropolia! Na całej drodze do Gospića mijamy tylko 2 pasterzy i trochę owiec - poza tym żywej duszy. Terenów zabudowanych niewiele, ale rozpędzić się nie da - mnóstwo serpentyn. Jedziemy przez Gospić - tutaj już ktoś mieszka, ale miasteczko jakieś senne. Powoli zbliżamy się do pasma Velebitu - widoki coraz ładniejsze. Pniemy się w górę. Jakże inaczej te góry wyglądają od strony wschodniej! Mnóstwo zieleni, zupełne przeciwieństwo tego, co widzimy z Privlaki. Wreszcie docieramy na drugą stronę gór. Krajobraz drastycznie się zmienia. Zatrzymujemy się - jest bosko! Wieje strasznie, ale widoki zapierają dech w piersiach:

Obrazek


Zachodzące słońce odbija się w morzu i na zboczach gór, w tle wschodnie wybrzeże jakiejś Piekielnej Wyspy, której zachodni brzeg oglądaliśmy z Privlaki. Zjeżdżamy do Karlobagu, skręcamy w osławioną drogę nr 8, ciągnącą się wzdłuż wybrzeża pod Velebitem. Słońce, którego tak nam dzisiaj brakowało w Plitvicach, powoli nas żegna.

Obrazek


Jedziemy niezliczonymi serpentynami, mijamy zatoczki i małe wioski. Gdy docieramy do Starigradu - jest już ciemno. Droga zaczyna się dłużyć, ale warto było! Maslenica, Nin, Privlaka... jesteśmy! Jest późno, zmęczenie koją kolejne szklaneczki wina i Ožujska. Przestało wiać - jutro możemy zaatakować upatrzoną plażę na wschodnim wybrzeżu privlackiego półwyspu!
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 09.09.2013 13:09

O, czyli wróciliście - już myślałem, że Plitwice zaatakowaliście w drodze powrotnej do PL :D Ze też Wam się chciało tak wte i wewte... o_O
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 09.09.2013 14:10

Marsallah napisał(a):O, czyli wróciliście - już myślałem, że Plitwice zaatakowaliście w drodze powrotnej do PL :D Ze też Wam się chciało tak wte i wewte... o_O


A chciało się, chciało! :devil: Powiem więcej - dziś z chęcią znów pojechałbym tą trasą i każdemu polecam! Chcieliśmy drogę powrotną do Polski pokonać w jak najszybszym czasie, w ciągu jednego dnia, dlatego zwiedzanie Plitwickich "po drodze" nie wchodziło w grę. Zresztą dotarcie tam nie zajmuje aż tak dużo czasu - w zasadzie po 2 godzinach od wyjazdu z Privlaki byliśmy na miejscu. Oczywiście powrót przez Gospić i Karlobag zajął nam już 4 godziny, no ale trasę tę potraktowaliśmy (i słusznie) jako kolejną wycieczkę krajoznawczą. :hut:

Dobra, jedziemy dalej.


23.08.2013 - "Dziki Wschód" Privlaki i mały horror

Plaża na wschodzie oddalona jest od naszego apartamentu o ponad 2 kilometry. Jedziemy na skróty, tłuczniową drogą pomiędzy naszą dzielnicą, a nową drogą na Vir. Droga jest w takim stanie, że od razu postanawiam wracać dookoła, asfaltem. :evil: Z Virskiego Putu zjeżdżamy na boczną drogę, która prowadzi do kościółka Sv. Vid. STOP! Co to, do diabła, jest na drodze? Kilkanaście sztuk "dzikiego drobiu" (przepiórki? kuropatwy? czort wie...) ani myśli zejść z trasy. Dopiero dźwięk silnika tuż nad głowami zmusza je do odlotu. Skręcamy koło kościółka w kierunku plaży. STOP! A ten tu czego? Żółw w swoim tempie (żółwim, a jakże) postanowił przejść akurat przez drogę. Nie był to pierwszy dziki żółw, którego w Privlace widzieliśmy (o tych "hodowlanych" nie wspominając), ale ten był wyjątkowo dziki - na widok naszego pojazdu schował się do skorupy i leży. Dopiero po stwierdzeniu, że stojąc w miejscu nie stanowimy dla niego zagrożenia, postanawia wyjść ze skorupy i kontynuować podróż. Jak się okazało nie było to ostatnie spotkanie z dziką przyrodą Privlaki tego dnia.

Dojeżdżamy do "parkingu górnego" przy plaży - stoi już jakiś samochód, więc stwierdzamy, że na "parking dolny" nie ma się co pchać. Wyjmujemy akcesoria plażowe z bagażnika i idziemy nad morze. Rzeczywiście - parę samochodów stoi, ale o tłumach nie ma co mówić. Znajdujemy sobie sporo wolnej przestrzeni na piaszczystej plaży. Oprócz nas na całej plaży kilkanaście osób. Okazało się potem, że tuż za skarpą na południu jest większe zgrupowanie naturystów, no ale ich nie widzieliśmy, dopóki tam nie zaszliśmy. :wink:

Widoki z plaży - bajka! Po lewej i prawej skarpy, przed nami piaseczek, żadnego betonu, krystaliczna (mimo piaszczystego dna) woda, dalej jałowe wybrzeże jakiejś Piekielnej Wyspy, na horyzoncie Velebit, który wczoraj przemierzaliśmy.

Obrazek


Po wietrze "bura", który wiał tu we wtorek, nie ma śladu. No może poza ochłodzoną wodą, na pewno parę stopni zimniejszą, niż ta w zatoczce obok naszego apartamentu, ale i tak grubo ponad 20`C. Już pisałem, że to moim zdaniem najbardziej godna uwagi plaża w Privlace, choć ubikacji, knajpek i innej infrastruktury tu nie uświadczymy. Jest za to spokój i piękne widoki.

Dla mnie jednak nawet taka plaża to nie miejsce, w którym mógłbym usiedzieć dłużej niż godzinę. Wyruszam więc na samotną eskapadę wzdłuż wschodnio-północnego wybrzeża Privlaki. Mijam żwirkową plażę obok maleńkiej przystani rybackiej.

Obrazek


Mijam też nasz parking i udaję się w nieznane jakąś nieutwardzoną drogą. Okazy fauny i flory wspaniałe. Przede mną na późnym śniadanku jest dudek - grzebie bez przerwy w ziemi, a gdy podchodzę na bliżej niż metr - rozpościera piękne skrzydła z czarno-białymi pasami i przenosi się kawałek dalej, wciąż jednak nie dalej niż kilka metrów ode mnie.

Obrazek


Docieram do stacji transformatorowej, z której kable wyraźnie biegną pod dnem na drugą stronę, na jakąś jałową, Piekielną Wyspę. Schodzę na nabrzeże, gdzie stromy klif spotyka się z morzem - jak ktoś szuka w Privlace typowo chorwackiego wybrzeża, to tu go znajdzie.

Obrazek


Docieram do północno-wschodniego cypla półwyspu. Widać już wyspę Vir i maleńką, zieloną wysepkę tuż przed nim. Aż dziw bierze, że taka zielona oaza znajduje się nie dalej niż kilometr od pustego wybrzeża jakiejś Piekielnej Wyspy.

Obrazek


Docieram w końcu niedaleko mostu na Vir, po czym zawracam. Spod nóg uciekają mi dziesiątki mniejszych i większych jaszczurek. Nasz gospodarz Nikola opowiadał (po angielsku, więc zrozumiałem dobrze), że nie ma tu ponoć jadowitych węży. Legenda głosi, że słynny Grzegorz z Ninu jechał niegdyś konno na północ od swego miasta, kiedy jego szkapę ukąsił wąż. Grgur długo nie myśląc załatwił żmiję włócznią, a że święty to był człek, to od tej pory na północ od Ninu (czyli w Privlace) nigdy więcej nie było już jadowitych węży. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale z ręką na sercu Nikola zapewniał, że w okolicach Ninu, jak i na wyspie Vir, żmijki są w ilościach dość sporych (pobiera się tam od nich jad do produkcji surowicy), a w Privlace nie ma ich wcale! Może to i prawda, ale ja i tak przed wyjazdem zaopatrzyłem się w odsysacz jadu, który zawsze nosiłem przy sobie. :hut:

Obrazek


To banalnie proste urządzenie okazało się być dość skuteczne przy ukąszeniach komarów i meszek (blokuje rozprzestrzenianie się wstrzykniętego w skórę jadu), co sprawdziliśmy niejednokrotnie w dniach poprzednich. Ponoć można nim odsysać kleszcze w całości, czego na szczęście sprawdzać nie musieliśmy. Ja w każdym razie cieszyłem się, że ani żmije, ani ostrosze (ryby z kolcami, które ponoć lubią siedzieć w piaszczystym dnie) ani "inne gady" na razie nie kazały nam sprawdzać skuteczności tej pompeczki przy "większym kalibrze". :wink:

Po powrocie z naszej "niebiańskiej plaży", obiadku, spacerku i kolacyjce okazało się, że moja radość była nieco przedwczesna. Wieczorem, przy kolejnej partii remika i kolejnych szklaneczkach wina i piwka, na naszym tarasie, koleżanka I. nagle poczuła, że coś ją obok kostki dziabnęło. Ból nie był jakiś straszny, ale miejsce dziabnięcia nie przypominało w żaden sposób ukąszenia komara, meszki czy choćby osy. Żyła obok ugryzienia nabrzmiała, czerwona kropka wyraźnie zaś wskazywała, z którego miejsca ktoś chciał koleżankę I. pożreć. Za pomocą pompki odessaliśmy jad, z jadem trochę krwi (tego wcześniej nie obserwowaliśmy) i najspokojniej w świecie wróciliśmy do remika, wina i piwka. Sprawcy tego incydentu szukać nie musieliśmy - sam wylazł. Oto, kto zaszczycił nas obecnością na kolacji:

Obrazek


Wstępne przerażenie szybko zastąpiła ciekawość, po której nastąpiła sesja fotograficzna. :mrgreen: Skorpion duży nie był, miał może z 5 cm, ale takich atrakcji się nie spodziewaliśmy. Nikola mówił później, że w wypadku ujrzenia takiego obrazka ubiera się po prostu but i robi z gościa małą, czarną miazgę - my ekologicznie wzięliśmy go na łopatkę i wynieśliśmy za posesję. Ponoć ugryzienie takiego skorpiona (jeśli ktoś nie ma alergii) jest zupełnie niegroźne dla zdrowia i życia, przypomina raczej ukąszenia owadów. Jednak od tej pory, zanim usiedliśmy przy naszym stoliku, skrupulatnie sprawdzaliśmy, czy nie ma z nami jeszcze kogoś. :D
a_nula
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 219
Dołączył(a): 13.09.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) a_nula » 09.09.2013 20:34

Jeee!! oni je tam muszą hodować, ciekawostka turystyczna czy co? ;) Nigdzie w CRO wcześniej ani później nie mieliśmy (nie)przyjemności ich spotkać. A u Lory owszem. Jeden był na ścianie obok wejścia do domu, brr, a sporo siedziało w drewnie do grilla.

Btw, dobry wieczór, Marsallah dał mi cynk, że jest relacja z 'różowego domku', więc się przysiadłam po cichu i wspominam miłe chwile :)
alex_stela
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 42
Dołączył(a): 15.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) alex_stela » 10.09.2013 06:49

a_nula napisał(a):Jeee!! oni je tam muszą hodować, ciekawostka turystyczna czy co? ;) Nigdzie w CRO wcześniej ani później nie mieliśmy (nie)przyjemności ich spotkać. A u Lory owszem. Jeden był na ścianie obok wejścia do domu, brr, a sporo siedziało w drewnie do grilla.


Nam nie udało się już żadnego więcej spotkać, i to bez żalu. :D W każdym razie stwierdziłem, że opowieść o braku żmij w Privlace rzeczywiście jest prawdziwa, tyle że nie ma nic wspólnego z legendą o Grgurze Nińskim. Prawda jest po prostu taka, że Privlace nie ma jadowitych węży, bo skorpiony je zjadły. :mrgreen:


a_nula napisał(a):Btw, dobry wieczór, Marsallah dał mi cynk, że jest relacja z 'różowego domku', więc się przysiadłam po cichu i wspominam miłe chwile :)


Witam serdecznie i zapraszam! Jak już wspomniałem Marsallahowi - dzięki jego relacji na Cro.pl na tych wakacjach dreptałem trochę po Waszych śladach. Szczególnie do piwniczki. :lol:


24.08.2013 - lenistwo w Privlace

Sobota upłynęła leniwie. Ponieważ wczorajsze pozbycie się skorpiona z tarasu było świetną okazją do opróżnienia kolejnych buteleczek z winem i piwem (nasze wątroby pewnie miały już dość tych ciągłych poszukiwań świetnych okazji), rano okazało się, że nie za bardzo nadajemy się do kierowania pojazdami mechanicznymi. 8) W związku z tym powrót na "niebiańską plażę" tego dnia był niemożliwy. Zakwaterowaliśmy się więc na plaży niedaleko Villa Rossa. Przypomniałem tam sobie o jednej z nielicznych atrakcji Privlaki, a mianowicie o błotku leczniczym w zatoczce obok mini-lunaparku.

Obrazek


Czarne błotko można wydobywać tam w postaci stałej (zalega pod warstewką wyschniętego piasku), bądź półpłynnej (czyli bezpośrednio z wody). Podobne złoża znajdują się też w pobliskim Ninie. Błoto to ma ponoć mnóstwo zalet, dla mnie ma jednak 2 podstawowe wady: śmierdzi i brudzi. No bo przecież jest niczym innym, jak rozłożonymi glonami i wodorostami, które przyniosło tu morze. Wiele osób chodziło do "złoża" i smarowało się tym "od stóp do głów" - przejście obok takiego wysmarowanego osobnika nie należało do przyjemności. Ja w każdym razie zrezygnowałem z tego darmowego spa, ale zrobiłem z niego atrakcję dla dzieciaków. No bo w końcu ile razy w życiu mogą bezkarnie uwalić się błotem i jeszcze przekonywać, że to zdrowe? :wink:

Obrazek


Hmmm... Co ja tam jeszcze robiłem w sobotę? Oczywiście oprócz bezsensownego szlajania się po wiosce, które było dla mnie znacznie lepszą formą relaksu, niż wylegiwanie się nad morzem...

Obrazek


No chyba nic, czego wcześniej nie było. :mrgreen:

Obrazek


Wieczorem kolejna wyprawa do piwniczki, remik itd. Ponadto odkryliśmy ogromne ilości słynnych dużych ciem-kolibrów, które upodobały sobie kwiaty w naszym ogrodzie. Zrobić temu zdjęcie aparatem-głupkiem to nie lada wyzwanie.

Obrazek


I tyle z soboty. :wink:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Privlaka k/Ninu 16-29.08.2013 - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone