no wracam do pisania dalszego ciągu Wakacji w Primosten 2007
.......po powrocie z przeglądu autka ,zakomunikowałem wszystkim ,że wszystko chyba OK ! wieczorkiem jak co dnia na początku zwiedzanie miasteczka a potem wypadzik na piwko lub rakije do braciszka i całej braci
jak wakacje to wakacje
Kolejne dni nie różniły się szczególnie : spanko (ja niestety zawsze wstawałem bardzo wcześnie ,gdzieś koło 6
co mi się nie zdarza w domu
ale za to żoneczka mogła spać nawet do 9.30
co też nie zdarza się bo w domciu wstaje przed 6) po toalecie porannej gdy wszyscy jeszcze spali to siup przez drogę i zanurzałem się w jadrance samiuśki bo nikogo o tej porze jeszcze nie było, tylko czasami starsza pani pływała ze mną (tutejsza,dobrze po 70 ).
. sporadycznie zabawiałem się w wędkarza i brałem swój sprzęt wędkarski i łowiłem
z różnym skutkiem ,z reguły słabym
ale raz przygotowałem z połowu obiadek dla córek (dla nas juzż nie starczyło
)
mniej więcej co dwa dni wybierprzed wyjazdem do cro był ałem się użrowerkiem na pobliski targ po zielenine i owoce ,nie raz kończyło się (po degustacji z zaprzyjaźnionym sprzedawcą Antonem jego domowej rakiji ) że rowerek wolałem prowadzić do dom
a potem jako że zostałem samozwańczym szefem kuchni (przez całe pobyt w cro małżonka zrobiła posiłek raz no może dwa razy
)
robiłem śniadanko dla całej rodzinki i wio na plaże (już przed pływanie zawsze rezerwowałem najlepsze miejsce na plaży czytaj zacienione drzewkiem hehehehehe) prażenie ,leżenie ,czytanie ,nurkowanie itp tylko w różnej kolejności,w między czasie wyskakiwałem do domku na przygotowanie obiadku lub drinków z serwowaniem na plaży co nieraz inni plażowicze myśleli że ja jestem kelnerem z pobliskiego baru heheheh tylko, że w kąpielówkach
wieczorkiem po kolacji jak na początku napisałem to wypadzik na miasteczko a potem degustacja trunków (raz u nas a raz u braciszka
)
i tak minęło kilka dni , braciszkowi i jego kumplowi kończył się niestety już urlop i musieli pakować swoje walizki
Namówiliśmy mamę żeby jeszcze przynajmniej z tydzień została z nami (u nas i tak było wolne jedno łóżko
) nie dała długo się namawiać i przesunęła o tydzień swój wyjazd do stryjka w Serbii
Po wieczornym pożegnaniu braciszka(wyjeżdzali wcześnie rano)zostaliśmy w okrojonym składzie czyli my,mama i kolega z żoną
Wieczorkiem Darek zaproponował wyjazd z samiutkiego rana do Dubrowniku ,niestety nie mogliśmy razem wybrać się bo za daleko dla dzieciaków i do tego gorąca u nas klimy niet
ale zaproponowałem, że my wybierzemy się na wycieczkę krajoznawczą do Splitu (przy okazji mieliśmy zobaczyć którego dnia i o której godzinie mama miała autokar do Novego Sadu)
Rodzinka przyjęła to z entuzjazmem,bo niestety wszyscy zmęczeni byli już leżakowaniem i prażeniem się na słońcu
Następnego dnia zaraz po śniadanku ,wybraliśmy się w podróż do Splitu .
Kierowałem się na Trogir ,mijaliśmy urokliwe i piękne miejscowości ,aż tu nagle przed wjazdem do Trogiru widzę że coś mi szwankuja zegary(raz po raz opada wskazówka prędkościomierza do zera mimo że jechałem około 50 km/h
) te nieszczęsna kontrolka ładowania akumulatora zaczeła przygasać i już wiedziałem, że
znalazłem powód świecenia kontrolki................. BRAK ŁADOWANIA
zatrzymałem się na poboczu i dla pewności zgasiłem motor i to drugi błąd teg dnia bo już później nie mogłem ponownie go zapalić .
Dobrze że wziąłem z kraju kable
tuż nie daleko był dom ,postanowiłem poprosić o pomoc
Zabrałem ze sobą mamą jako tłumacza (mama bardzo dobrze włada językiem serbsko-chorwackim )
Wyszła z domu pani ,mama powiedziała jej jaki mamy problem a ona podrapała się po głowie i zaproponowała nam, że zadzwoni po pomoc drogową . Ja jej na to,że nic to nie da,bo tylko nas zaholuje do warsztatu.,a ja sam tam dojadę jeśli tylko odpalę motor i mówię że teraz to ja tylko potrzebuję akumulatora do rozruchu.pokiwała głową , że zatrybiła oc mi chodzi i zawołała swojego syna ,po chwili wyszedł z domu ............ponad 2 metrowy chłopak
zaniemiałem bo takiego wysokiego chłopa to ja nie widziałem .........po przywitaniu i rozmowie dowiedziałem się ,że ma 2,15 cm
Uśmiechnął sie i po streszczeni mu mojego problemu powiedział,że pomoże mi
przyniósł kluczyki od parkującej w pobliżu Łady Nivy.
Jak wsiadł do niej to panowie i panie czapki z głów ......wyglądał w niej jak
goliat w pudełeczku
nogi miał prawie przy szyi
Podjechał do mojego grata, podniósł maskę ,podłączyliśmy kable i chwila konsternacji
zapali czy nie zapali ??????????.
Zapalił wiadomo w 100% jak to przyczyna ,nawalił arternator
ale chwila
przed wyjazdem do cro byo w nim wszystko wymienione,została w nim tylko stara obudowa
wiedziałem że coś sknocili mechanicy albo może to wina kabla???.
Podczas rozmowy z Goliatem dowiedziałem się ,że był w Polsce jakiś czas i trenował ,bodajże we Wrocławiu koszykówkę....po spakowaniu kabli i podziękowaniu chłopakowi za okazaną pomoc ruszyłem w poszukiwaniu warsztatu specjalizującego się w elektryce samochodowej
Do Trogiru było już rzut beretem,Goliat wskazał nam gdzie mniej więcej znajduje się Dealer Hondy ,ale nie zamierzałem tam jechać bo co oni będą wiedzieć o alternatorze w mercedesie sprinterze.
Po drodze zatrzymałem się w auto komisie i zapytałem o najbliższego elektryka samochodowego,a gościu w ciemnych okularkach pokazał mi że za płotem ,tuż koło jego komisu tylko wjazd do warsztatu jest troszkę dalej
nie ma jak to trafić w samą dziesiątkę pytasz i już jesteś na miejscu
cdn............