Dzień dobry wszystkim! Z nieba leje się żar, więc nastrój idealny do powrotu nad Adriatyk
Po powrocie z Trogiru w nocy rozpętała się burza. Ok. 2.00 byłam zachwycona, że powietrze się nieco oczyści. O 3.00 też mi się podobało. Potem burza nieco ucichła, ale drzewami zaczął szarpać bardzo silny wiatr. "Miśku, ściągniesz z balkonu dmuchańce?". Oczywiście, nie ma sprawy! Po chwili "I ręczniki też". Naturalnie... Po maski i buty do wody poszłam już sama, bo wzrok męża jasno dał mi do zrozumienia, że jeszcze jedna propozycja i dzieci wrócą do kraju bez matki. Ok. 5 burza powróciła w towarzystwie jeszcze silniejszego wiatru. Poszłam na balkon sprawdzić, czy wszystkie jachty utrzymały się na bojkach. Utrzymały się, ale ruch na pokładach był spory.
Rano najmłodsza dopytywała się, o co chodziło z tymi pielgrzymkami, które przez całą noc łaziły po kuchni...
W ciągu dnia wiatr dalej radośnie hulał, ściągając przy okazji nad Primosten gęste chmury. W południe uznaliśmy, że plażowanie w takich warunkach nie ma większego sensu i wyznaczyliśmy kolejny cel na popołudniową wędrówkę: Split.
Trzeba przyznać, że cesarz Dioklecjan miał fantazję. I pieniądze najwyraźniej też
Oraz przypuszczalnie sporo powierzchni płaskich do czyszczenia. Starszaki postanowiły połazić bez celu (i kurateli) po wąskich uliczkach, my z najmłodszą zwiedziliśmy katedrę i w popołudniowy skwar wdrapaliśmy się na wieżę. Przyznam się bez bicia, że chwilami było mi Młodej żal. Stare, kamienne strome stopnie miała na wysokości kolan i część z nich pokonywała niemal na czworakach. Widok z góry zrekompensował jednak wysiłek. Tym bardziej, że dopiero z tej perspektywy można było ocenić, jak bardzo rozległy był pałac i ile dodatkowych współczesnych zabudowań zmieściło się w jego pierwotnych murach.
Z wieży można podziwiać port, w którym cumują statki z całego świata. Niektóre z nich oferują turystom wypoczynek w kameralnych warunkach.
Nie ominęliśmy również baptysterium, które powstało w dawnej świątyni Jupitera. W środku nieco zaskoczył mnie widok ok. trzydziestoletniego turysty, który rozsiadł się wygodnie na jednym z dwóch znajdujących się w środku grobowców i - majtając radośnie nogami - z zapałem przekopywał plecak. Cóż, co kraj, to obyczaj...
Podziemiami pod pałacem przeszliśmy na słynną promenadę Riva.
Urokliwe podziemia bardzo nam się podobały. Zatłoczona wściekle promenada zdecydowanie mniej. Odszukując po drodze kolejne bramy do pałacu, ruszyliśmy w kierunku pomnika biskupa Grgura.
Czy tylko ja mam wrażenie, że dostojny biskup wygląda jak bohater cyklu o Harrym Potterze?
Nie czepiamy się jednak, palec u nogi grzecznie polerujemy, żeby szczęście nas nie opuściło i by sobie zagwarantować powrót do Splitu w przyszłości. Jedna uwaga: jak będzie nieco mniej ludzi.
Wracamy do domu zmęczeni i z głębokim przeświadczeniem, że Split niewątpliwie wart uwagi, ale Trogir zdecydowanie ładniejszy.
Szybko ładujemy się do łóżek, bo plan na następny dzień przewiduje wodospady Krka.