Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Primosten po raz kolejny - czyli wakacje 2007

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
paolo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 405
Dołączył(a): 12.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) paolo » 17.09.2007 20:09

Wrócilem w sobotę z Primosten. Po wylądowaniu na lotnisku Split- Kastela myślałem że pomyliłem kraje, 17-20 stopni i zimna bura przez 4 dni ( glowę chcialo urwać ), na ale na szczęście od soboty pogoda przypominała już tą Chorwacką. Wybrałem Primosten ze względu na Kornatii i Krka. Ogólnie Primosten bardzo ładny, choć tak jak każde ma swoje plusy i minusy. Chorwaci chyba zapomnieli że to już wrzesień i po sezonie a ceny kosmos, apartament za 30 euro za dwojke to chyba cudem znalazłem nad Jadranką, bliżej morza 40-50. Za obiad mięsny ceny dochodziły 110 kun za osobę, fish picnik na Kornatii 300 kun a i tak mieliśmy pecha , jak wypływalismy o 8 rano to pogoda była super, po drodze rozpetała sie wichura i ulewa , krótki postój na Zlarin, obiadzik ( skromny) i z powrotem do Primosten. Kasa ( 600 kun ) wyrzucona w błoto. Na szczescie Krka zrekompensowały nam tamta porażkę, piękne widoki, wodospady , rewelacja. No i byliśmy też w Trogirze i tez rewelacja, stare miasto niesamowite. Wracając do Primosten, najbardziej podobała mi sie plaża przy hotelu Zora, pelny luz na plaży zero tłoku. Do spacerów Primosten jest idealnym miejscem, strara częsć miasteczka ma niezwykły urok no i ten kościółek i cmentarz. I to jest właśnie cały urok Chorwacji że w kazdym miejscu jest inaczej, byłem w Cro 5 razy i jednak stawiam na Riwierę Makarską.
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 18.09.2007 10:27

Widzę, że trochę postów się nazbierało :) - dzięki wszystkim za to - za miłe słowa, za uwagi i za dociekliwość :wink:. Niestety oskrzela mi się "zapaliły" :? , leżę w łóżku i strasznie kaszlę. Teraz mam chwilowy dostęp do sieci więc szybko odpiszę.
Najpierw Yvonn i dżemy figowe - dla słodyczy :wink: :P . Poszukam zdjęć bo możliwe, że mam foto dżemu z tej trochę smaczniejszej (moim zdaniem) firmy. W każdym razie był w takim małym, pękatym, okrągłym słoiczku na wieczku miał pomarańczowy papierek opasany gumką i etykietka też miała pomarańczowe tło - napisy bodajże zielone. Zdjęcia innych pyszności będę jeszcze publikować, ale muszę najpierw wyzdrowieć.
A teraz rozwieję wątpliwości odnośnie mojej pracy. Tak jak potwierdził Yarod77 - pracuję w reklamie, tylko nie w biurze promocji jakiegokolwiek regionu (i bardzo żałuję że tak nie jest) a w firmie, która bawi się tablicami reklamowymi... (więcej nie będę pisała bo jeszcze ktoś mi zarzuci, że swoją firmę reklamuję! :twisted: ). Codziennie moja twórczość pisana ma odbicie np. w redakcji umów z klientami - a to niestety nie jest chyba ciekawe zadanie :x ... Zresztą chyba nie ma zakazu pisania relacji dla osób mających związek z branżą reklamy...
Darek jak zwykle chce mnie chyba trochę poprowokować, no cóż skwituję to uśmiechem. :oczko_usmiech: :mrgreen:
Jeśli natomiast ktoś pod wpływem moich opowiadań pojedzie do Primosten - to dla mojej osoby ma to raczej złe następstwa - więcej ludzi oznacza mniejszą dostępność kwater :evil: , a to oznacza wyższą cenę :evil: !!! No chyba już skończę pisać relacje, bo promienie słońca podzielone przez taką liczbę turystów dają statystycznie mniej słońca na osobę :evil: :wink:! To oczywiście żart, wytwór gorączki, która mnie męczy i taka moja prowokacja :wink: !
Chyba muszę w jakieś inne miejsce pojechać za rok :wink: .

A teraz buziaki dla wszystkich i słoneczko, które w Lublinie pięknie teraz świeci :P (to nie jest promocja Lublina :twisted: )!
:papa:
doppelmayr
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 61
Dołączył(a): 04.09.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) doppelmayr » 18.09.2007 10:43

Hejka!

No właśnie się zastanawiałem, gdzie się podziała nasza mistrzyni pisania, a biedactwo się rozchorowało. Jeżeli masz tego paskudnego wirusa, którego przechodziła moja mama w sierpniu to szczerze współczuję. Dwa tygodnie ją trzymało, wyleczyła się zupełnie w ...... Primostenie:). Wiele osób go ma i każdy się z tym męczy bo to szczególnie wredne paskudztwo. Dobra, dość już moich wymądrzań się o chorobach:). Postaram się dać w odpowiednim dziale trochę zdjęć z moich wędrówek po Tatrach, mam tam stosunkowo blisko, przez co jest to dobry pomysł na Weekend czy słoneczną niedzielę. Pozdrawki!!!!!!!
Arrt
Turysta
Avatar użytkownika
Posty: 13
Dołączył(a): 30.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arrt » 23.09.2007 13:07

meeg napisał(a):
A teraz buziaki dla wszystkich i słoneczko, które w Lublinie pięknie teraz świeci :P (to nie jest promocja Lublina :twisted: )!
:papa:


Dużo zdrowia :) o Lublinie też chętnie poczytam :wink:
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 23.09.2007 19:32

Prot napisał(a):Opisać tak jak meeg ,,trud'' codzienności urlopowej tak barwnie i plastycznie to mistrzostwo świata.I ta poezja w tej jej opisie.
Ja jestem pod wielkim wrażeniem jej opisu,tak jak pod wrażeniem wejścia na trzy szczyty w Bułgarii zawodowca,bo zawsze mu kibicuję. :D

Dzieki Andrzej. Tylko nic mi nie wiadomo zebym poza tamtymi DWOMA (Musala i Vihren) zdobywal inne... szczyty... jeszcze moja Pani przez Ciebie nabierze jakichs podejrzen ;)
A nasza Meeg niech szybko zdrowieje bo wszyscy mamy nadzieje
meeg napisał(a):że ciąg dalszy nastąpi

i Slowacja bedzie rownie super opisana jak cala reszta :D
sulek3
Autostopowicz
Posty: 2
Dołączył(a): 23.09.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) sulek3 » 24.09.2007 00:54

meeg bardzo dziękuję za relacje - także z zeszłego roku. Dzięki temu wybrałem się do Primosten, a nie na Ciovo i chwalę sobie...
Nie bez znaczenia było zamieszkanie nasze w tym samym rejonie Polski - relacja z podróży b. nam pomogła.

Nie wiem jak Twoje odczucia, lecz sami Chorwaci najbardziej nas rozczarowali - parę miłych spotkań, ale większość kontaktów mało indywidualna (a ja się starałem-zabrałem 4 butle Żubrówki żeby komuś wręczyć - dałem jedną i to na siłę...

Było pięknie (jeżeli już się nie zdemoralizowałaś pochwałami i podziękowaniami) - DZIĘKUJĘ!!!

Zapraszam do Kazimierza, mamy przybytek który pozwala nie być głodnym, lub niedopitym. Napisz na priv - to tylko 50 km

Pozdrawiam Ciebie i Męża -jeszcze raz dzięki!
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 24.09.2007 09:07

Witam wszystkich :P !!!

Rozpocznę może od krótkiego wstępu pogodowego - jest bajeczna złota jesień, "babie lato" fruwa wszędzie, a ten zapach "zieleninki" i lasu jest urzekający! Wczoraj pomimo choróbska, które nadal mnie trzyma (jadę cały czas na antybiotykach i kaszlę jak "gruźlik"), wyszłam na dłuższy wieczorny spacer ścieżką wzdłuż Bystrzycy.

Teraz w odpowiedzi dla Zawodowca - relację dokończę w tym tygodniu (tak sobie obiecuję)!

I oczywiście witam gorąco Sulka3. Kazimierz to jedno z miejsc, gdzie bardzo często jeździmy. Mamy tam kilku znajomych i jakoś tak zawsze miło czas tutaj płynie. Napiszę do Ciebie to może przy następnej wizycie w Kazimierzu uda się jakieś spotkanie?

Pozdrawiam serdecznie :papa: i zaczynam pisać cd.
sulek3
Autostopowicz
Posty: 2
Dołączył(a): 23.09.2007
w kazimierzu

Nieprzeczytany postnapisał(a) sulek3 » 27.09.2007 00:07

Zapraszamy Was w klimaty mało chorwackie!
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 27.09.2007 14:52

Wreszcie jestem i kaszląc niemiłosiernie dopisuję kolejną część.

W ostatnim odcinku dojechałam do Słowacji, więc teraz trochę o tym ostatnim etapie podróży. Moja trasa wiedzie oczywiście przez wschodnie tereny naszych południowych sąsiadów - od granicy w Sena przez Koszyce, Presov, Svidnik do Vyznego Komarnika. Od razu po przekroczeniu granicy, co oczywiście jest tylko formalnością, włączamy słowackie radyjko. Teraz po karkołomnościach językowych rodem z Węgier, możemy posłuchać czegoś bardziej zrozumiałego. Kolejna czynność po opuszczeniu terytorium Węgier to tankowanie. Tym razem omijamy stację Shell i stajemy na OMV w Koszycach.

Podjeżdżamy pod dystrybutor i tutaj mamy dylemat niczym baba w sklepie z ciuchami... Którą benzynę wlać? Jedna jest jakaś Eko, druga bodajże Euro a trzecia chyba Super 100. Nie wiem czy te oznaczenia były dosłownie takie, ale zaraz wytłumaczę na czym polegał dylemat. Ta eko i euro kosztowały tyle samo i nie wiem czym się różniły (być może jedna była z biokomponentami). Pomyśleliśmy, że weźmiemy tą eko i włożyliśmy pistolet do wlewu. Wtedy przeszła mi przez głowę taka głupia myśl, że może eko to olej napędowy (w autobusach mpk zawsze były takie karteczki, że jeżdżą na eko-paliwie...) i aby nie ryzykować, zmieniliśmy na super 100. Niestety na wyświetlaczu aktywowała się już ta ekologiczna i nie wiedzieliśmy jak to skasować. Podreptałam więc do kasy (myślałam, że obsługa kasuje dane z dystrybutorów), a tutaj chyba sześć osób w kolejce i na dodatek jakiś problem z terminalem... Grzecznie poczekałam z góry wiedząc, że zanim wytłumaczę o co mi biega, to minie trochę czasu. Wreszcie przyszła moja kolej - mówię, tłumaczę - Pani z drugiej strony początkowo chyba nie bardzo mnie rozumie (chyba myślała że chcemy nalać trochę tego i trochę innego), ale wreszcie łaskawie patrzy w komputer, widzi że jeszcze nic nie wlaliśmy tylko aktywowaliśmy dystrybutor i wyjaśnia sprawę. Trzeba było jedynie odłożyć pistolet, odczekać trochę czasu i samo się zresetowało... Ale z nas ofiary losu.

No to teraz tankujemy 100-oktanową. Jeszcze takiej nigdy nie widziałam, zazwyczaj jest 98, a tutaj setkę leją. Sprawimy naszemu autku kaloryczny posiłek - lejemy do pełna. Teraz modlę się aby ten terminal działał, bo zamierzam płacić kartą. Uff, działa, ale po tak długiej chwili oczekiwania, że już zaczynali się kręcić Ci którzy stali za mną. Wreszcie opuszczamy stację paliw i ruszamy dalej. Teraz mam ochotę, aby podjechać do jakiegoś centrum handlowego i kupić coś do jedzenia (np. pieczonego kurczaka i zjeść go na parkingu przy działkach przy wyjeździe z Koszyc. Patrzę jednak na siebie i myślę, że mój wygląd nie jest zbyt wyjściowy. Musiałabym się normalniej ubrać bo w plażowych klapeczkach, t-shircie na ramiączkach i takich "majtko-szortach" chyba trochę zbyt plażowo wyglądam. Nie chce mi się wyjmować czegoś "normalnego" i przebierać się, więc jedziemy dalej, a małe zakupy zrobimy przed granicą z Polską. Wyjeżdżamy z Koszyc, a mijając owe działki wspominam stare wyjazdy kiedy robiliśmy tutaj sobie "pikniki" - po kiełbasce do ręki i mniam! Albo kurczaczek pieczony jedzony z dachu samochodu. A wszystkie okoliczne koty i pieski wyrastały jak spod ziemi! Fajnie kiedyś bywało, a teraz leniwa się robię...

Po minięciu działek zjeżdża się z górki za którą musimy skręcić na Budimir aby "krajówką", ominąć płatny odcinek autostrady. A więc odbijamy w prawo a potem na rozgałęzieniu w lewo. Pogoda, która raczyła nas upałem i lazurem nieba przez całą dotychczasową podróż zaczyna się psuć. Nad wzgórzami widać złowieszcze, burzowe chmury, zaczyna zrywać się wiatr. Rok temu było podobnie, właśnie w tym miejscu pojawiły się chmury a nad Presovem przeszła burza. I jak tu nie wierzyć w powtarzalność historii? W Presovie zaczyna kropić, a po wyjeździe z miasta nad górami formuje się niezła burza. Jeszcze mała uwaga dla tych, którzy jadą przez Presov do przejścia w Barwinku. Tutaj trzeba się kierować na Vranov n/Toplu (piszę tą nazwę z pamięci, więc mogę jakąś literówkę strzelić, za co z góry przepraszam).

A więc wyjeżdżamy z Presova mając nadzieję, że burza przejdzie jakoś bokiem. Gdy jesteśmy we wsi Lada widzimy z boku nad górami niesamowitą zlewę. Wygląda to tak, jakby nagle ktoś zasłonił góry szarą kotarą - nic nie widać tak tam leje. U nas na szczęście tylko kropi, ale chmura przesuwa się w kierunku wschodnim, a my zaraz będziemy skręcać na północ w kierunku Rzeszowa i zaczynam się obawiać że wjedziemy w sam jej środek. Na szczęście przeprawa burzy przez góry trwała dłużej niż nasza jazda i zdołaliśmy uciec przed najgorszą zlewą. Wkrótce docieramy do Svidnika, tutaj na rondzie w prawo i teraz wjeżdżamy na "szlak czołgowy" prowadzący do Przełęczy Dukielskiej. Podobno w czasie II wojny światowej toczyły się w tym rejonie jakieś ciężkie walki i m.in. miała tu miejsce jakaś "czołgowa bitwa", dlatego przy drodze stoją pamiątki z tamtych czasów, upamiętniające triumf czołgu armii czerwonej nad niemieckim "tygrysem". I tak dotarliśmy do granicy. Wcześniej jeszcze zakupy w jednym ze sklepów, za które płacimy koronami, euro i złotówkami i jesteśmy w Polsce. Tutaj muszę zauważyć różnicę w stosunku do roku poprzedniego - wreszcie jest normalna nawierzchnia a nie doły, niczym rowy księżycowe. Kiedyś wjeżdżając na naszą granicę od strony Słowacji można było koła pourywać, teraz wreszcie jest normalna droga.

Jest wczesne popołudnie. Burzowe chmury zostały za plecami w rejonie Barwinka. Teraz ponownie świeci słońce, ale niebo przykrywa taka mglista powłoka, a temperatura mimo, najgorętszej pory dnia jest znośniejsza niż na Węgrzech. Teraz jedyne 34 stopnie - czyli da się żyć. W Polsce trafiamy na żniwa, więc maszyny rolnicze co jakiś czas blokują ruch. Jakieś 10 km przed Rzeszowem po drugiej stronie jezdni stłuczka trzech samochodów skutecznie buduje zator na przeciwnym pasie. Korek ciągnie się parę kilometrów. A teraz kilka słów o naszych kochanych polskich drogach - nie mogę sobie oszczędzić tych kilku kropelek jadu. I tak na pierwszy ogień wyremontowana trasa przed Rzeszowem. Nawierzchnia dobra, oznakowanie dobre i praktycznie wszystko byłoby dobre i wspaniałe gdyby nie jakiś bardzo pomysłowy decydent zatwierdził budowę trasy z tylko jednym pasem w każdą stronę i nawet bez pobocza! Na środku wysepki i wszystkie samochody są wtłaczane w wąską rynnę drogi i tak snują się jeden za drugim powolutku. Zapewne chodziło o bezpieczeństwo a skończyło się zakorkowaniem drogi. Nie wiem jaki jest sens budowy takich wąskich jezdni - tym bardziej, że jeżdżą po nich TIRy jeden za drugim!

Wreszcie dojeżdżamy do Rzeszowa. Tutaj nie skręcamy jak nakazują znaki a postanawiamy jechać przez centrum. Trochę zazdrośnie patrzymy na nowe inwestycje, które tutaj widać dosłownie co krok. Trafiamy na szczyt popołudniowy i mój kochany małżonek kombinuje jak najpłynniej się przedrzeć przez poszczególne skrzyżowania. Zapędy hamują jednak kamery, którymi naszpikowane sa skrzyżowania. Za Rzeszowem trafiamy na sznurek samochodów. Przed nami jedzie betoniarka, ale to nie ona powoduje zator. Kierowca ciężarówki, chyba spieszy się do domu z pracy bo traci cierpliwość i zaczyna wszystkich po kolei wyprzedzać. My sprawdzając, że za nim zdążymy też wyprzedzamy i po chwili jedziemy już tylko za betoniarką, która pędzi 90 km/godz. (jak na taką ciężarówkę jest to chyba dość dużo). Jej kierowca jest na tyle miły, że puszcza nas przy pierwszej sposobności. Teraz trasa mija szybko i nie nastręcza większych problemów. Tylko za Niskiem jeden kierowca poczuł żyłkę sportową podczas wyprzedzania i zaczął przyspieszać. Zawsze mnie to irytuje, bo uważam takie zachowanie za bezmyślność i głupotę na drodze.

Potem jeszcze roboty drogowe - największe pomiędzy Janowem i Kraśnikiem ale w sumie należy się cieszyć że są remonty bo po ich zakończeniu będzie lepiej. Powoli dojeżdżamy do Lublina i zaczynam się zastanawiać, czy mamy cokolwiek do jedzenia - np. chleb. Wypatruję takich małych wiejskich sklepików. Zawsze byłam wielbicielką prawdziwego wiejskiego chleba, a nie takiej chemii serwowanej u nas w marketach. Niestety co wypatrzę jakiś sklep to jedziemy za szybko i nie chce nam się już zawracać. Stajemy dopiero w Niedrzwicy Dużej przed samym Lublinem i tutaj kupujemy niestety już taki "chemiczny". A marzył mi się wtedy taki prawdziwy żytni, pachnący charakterystycznym zakwasem razowiec... Trudno... Jeszcze biorę jakąś wędlinę, kabanosy, pomidory, mleko, śmietanę, czekoladę i jeszcze jakieś rzeczy i wychodzę z gigantycznymi siatami ze sklepu. No to sobie przynajmniej pojemy w domciu.

Wreszcie koło piątej popołudniu jesteśmy w domu. Może to wreszcie jest takie zbyt radosne bo powrót do domu oznacza koniec urlopowej sielanki, słodkiego lenistwa i wszystkich tych wspaniałych chwil, które mogliśmy przeżyć w Chorwacji. Teraz zaczyna się kolejny rok pracy, wkrótce kolejna zima trwająca pół roku i to wszystko od czego zawsze staramy się uciec jadąc na wakacje. Na szczęście wierząc w powtarzalność zdarzeń (szczególnie tych dobrych) jestem przekonana, że za rok znowu będę pisała wspomnienia urlopowe z jakiegoś miejsca nad Adriatykiem.

Na tym kończę część opisową mojej relacji. W następnym odcinku będzie kilka dodatków i krótkie podsumowanie wszystkiego.

A na deser odgrzebany filmik z przejazdu przez jeden z tuneli w drodze do Primosten. Strasznie szumi, ale aparat trzymałam na zewnątrz i stąd te odgłosy.

http://pl.youtube.com/watch?v=lq0b0KPeSVI

Pozdrawiam wszystkich cierpliwych :papa:
Hunter
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 339
Dołączył(a): 22.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Hunter » 27.09.2007 17:57

Z pewnością tunel Plasina :) Jakieś 2300m.

Ależ meeg musiała nałapać paproszków na obiektyw :?

Ja też skręciłem filmik w tym tunelu... i nie tylko :D
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 27.09.2007 19:20

Też toszkę pokasłując :D połknąłem kolejny mega :D odcinek :D
Meeg - następnym razem jak będziesz wracać z Chorwacji jedź przez Przemyśl -trasa dużo mniej ruchliwa ,a o wiele ładniejsza widokowo.Polecam i czekam na reasume :D :papa:
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 27.09.2007 21:44

meeg napisał(a):...Teraz zaczyna się kolejny rok pracy, wkrótce kolejna zima trwająca pół roku i to wszystko od czego zawsze staramy się uciec jadąc na wakacje. Na szczęście wierząc w powtarzalność zdarzeń (szczególnie tych dobrych) jestem przekonana, że za rok znowu będę pisała wspomnienia urlopowe z jakiegoś miejsca nad Adriatykiem...

A miała być zdrada Primostenu na rzecz Kinety pod Koryntem :devil: :lool: :oczko_usmiech:

Pozdrav :papa:

Świetnie się czytało i szkoda, że te polskie drogi psują humor w drodze powrotnej :cry:. Miałem to samo.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 27.09.2007 21:49

wojan napisał(a):Też toszkę pokasłując :D połknąłem kolejny mega :D odcinek :D
Meeg - następnym razem jak będziesz wracać z Chorwacji jedź przez Przemyśl -trasa dużo mniej ruchliwa ,a o wiele ładniejsza widokowo.Polecam i czekam na reasume :D :papa:

Tez czekam na zakończenie.

Ps.Na "znieczulenie" kaszlu dla znieczulającego :wink: w piątkowy wieczór na Zlocie może być "herbatka z prądem" :?: :lol:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 27.09.2007 23:10

Janusz Bajcer napisał(a):
Ps.Na "znieczulenie" kaszlu dla znieczulającego :wink: w piątkowy wieczór na Zlocie może być "herbatka z prądem" :?: :lol:


Pewnie,że może być :!: :D :papa:
Łukasz.D
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 300
Dołączył(a): 30.08.2005
:)

Nieprzeczytany postnapisał(a) Łukasz.D » 28.09.2007 09:34

Ostatnio kiepsko u mnie z czasem i dlatego dopiero dzisiaj przeczytałem całą relację.Naprwade czyta się jak książkę, może warto się zastanowic nad pomysłami forumowiczów (przewodnik) :)
Chłopaki z "Włatcuf..." podsumowaliby twoją relację jednym słowem: piiip(cenzura).No chyba że Czesio by się wyłamał.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Primosten po raz kolejny - czyli wakacje 2007 - strona 12
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone