Dzień 8 - Dubrownik
Pora na Dubrownik, tak odkładany w czasie ze względu na prognozy informujące o załamaniu pogody. Z samym wyjazdem też było trochę zamętu, gdyż okazało się, że zielona karta owszem była, ale została w Polsce. Dobrze, że zorientowaliśmy się kilka dni przed wyjazdem i cała akcja przesyłania skanu, drukowania itp. Zajęła nam trochę czasu.
Już w przeddzień planowanej wycieczki z balkonu widzieliśmy, że na horyzoncie się błyska, a właściciele poinstruowali nas, aby dobrze zamykać okiennice bo idzie wielka burza. Mówili to z takim przerażeniem na twarzy, że zaczęliśmy zastanawiać się czy to czasem nie idzie koniec świata.
Dużo się naczytałam o tym, aby być w Dubrowniku koło 9:00 bo problem z parkingami itp. (nawet przed sezonem). Dlatego zarządzono pobudkę w sobotę o 5:00 wyjazd umówiony na 5.30, za oknem pochmurno - stało się nadszedł zapowiadany front. W momencie wyjazdu podbiegła do nas właścicielka, słyszała ze nie śpimy i przestraszyła się, że coś się komuś stało i może potrzebna jest pomoc. Uspokoiliśmy ją i wyruszyliśmy w trasę. Trasa póki wiodła przez autostradę szła sprawnie i szybko z przerwą na napojenie naszego gazowego autka. Potem w Ravcy zjazd na Ploce i już trochę wolniej choć po drodze przepiękne widoki. Niestety cały czas miałam przed oczyma wizję 2 godzinnego szukania miejsca parkingowego wiec nie marudziłam kierowcy, aby się zatrzymać na zdjęcia (a szkoda L). Oczywiście za Ploce stał wspominany na forum patrol drogówki, trochę znudzony jakby z trudem podnosił radar i zrezygnowany bo wszyscy jadą przepisowo (do czasu, ale o tym później).
Na granicy z BiH też jakaś taka stagnacja, nie przerywając swojej rozmowy kiwnięto nam ręką, że mamy jechać. Oczywiście dobre humory popsuł nam jeden bezmózgowiec (takich to tylko za przeproszeniem za j... powiesić). Jedziemy sobie najspokojniej w świecie seria zakrętów za którymi nic nie widać, gdyż po obu stronach drogi wysokie skały, brak pobocza. Wchodzimy sobie w zakręt, z naprzeciwka jedzie jedno autko, NIE PRZERASZAM 2 AUTKA - JEDNO NASZYM PASEM NA CZOŁÓWKĘ. Nie ma gdzie uciekać bo skały, my po hamulcach (wszyscy sprawdzają wytrzymałość pasów), autko przepisowo jadące po hamulcach. Dosłownie w ostatnim momencie %$#$%#$%$ kretyn jadący na trzeciego zdołał wrócić na swój pas mijając nas o centymetry. Wiem już co to znaczy mieć całe życie przed oczami, w ciągu kilku sekund, które lecą w zwolnionym tempie. Wiem, nie należy generalizować, ale w tym momencie mam ochotę powywieszać wszystkich kierowców drogich, wypasionych i podrasowanych samochodów za j....;.
Wracając do tematu głównego, przed Dubrownikiem znów trzeba napoić autko, dlatego też zjeżdżamy w kierunku wspomnianego na forum Komolaca. Zjazd na stację z gazem jest ok. 200 m za stacją INA skręca się w prawo, jest oznakowanie acz trzeba go wypatrywać.
Po dotankowaniu mały przystanek przy moście na obowiązkowe zdjęcia i można ruszać na punkt widokowy na Jadrance.
W drodze do Kolomaca
Postój przy moście i mały 'stateczek'
Tu czuć już te 30 stopniu w cieniu. Znów mała sesja foto i pora szukać tych nieszczęsnych parkingów.
Mała sesja Dubrownika z 'lotu ptaka'
Jedziemy w kierunku centrum od strony zachodniej, czyli bliżej bramy Pile (jest po 10) i oczom ukazuje się nam drogowskaz na podziemne parkingi. Długo się nie zastanawiamy i jedziemy. Miła niespodzianka, nie dość że sporo miejsc parkingowych to może 10% zajętych. Jeszcze milej zaskoczeni jesteśmy ceną. Trochę się naczytałam o tych cenach parkingów w Dubrowniku (10kn/h itp.). Fakt ten parking jest oddalony od starego miasta jakieś 10 minut na piechotę (w tamtą stronę z górki, spowrotem pod górkę i po schodach, wózki odpadają chyba że trochę nadrabiając główną drogą) za to autko stoi w cieniu. Opłata to 6kn za każdą z pierwszych 3 godzin i po 3 kn za każdą kolejną godzinę. Szybka wizyta w toalecie, nasmarowanie się kremami i można ruszać na podbój Dubrownika.
Tędy szliśmy z parkingu na stare miasto
Żar leje się z nieba, uliczka w kierunku starego miasta dobrze oznaczona, co chwilę drogowskazy. 10 minut spacerku i naszym oczom ukazują się mury. Po analizowaniu informacji na forum i poza nim plan jest taki: Spacerujemy zwiedzając ulice starego miasta, jego zabytki te niepłatne
, potem muzeum morskie z akwarium (tutaj nasza porażka ale o tym później), dalsze zwiedzanie uliczek, obiadek, Twierdza Lovrijenac i na końcu mury. Kolejność podyktowana lejącym się z nieba żarem (aby w największy ukrop schronić się w kościołach) oraz wskazówkami, że na murach najlepsze światełko do zdjęć jest po 16 i najlepsze widoki z twierdzy północnej.
Nie będę się rozpisywać do których kościoła zaglądaliśmy, i w które uliczki wydeptaliśmy, bo nie ma to sensu. Na samym początku kupiliśmy bilety na mury, aby mieć je już w pogotowiu jakby nasze plany uległy zmianie i ruszyliśmy bulwarem na drugą stronę starówki. UWAGA: bilet na mury 50kn dorośli) obejmuje też wstęp na Twierdzę Lovrijenac – mając bilet z murów weszliśmy tam bez dodatkowych opłat.
Studia Onufrego z murów (popołudniu już się trochę wyludniło)
Wypolerowany główny deptak
Trochę portu
Katedra Wniebowzięcia NMP
Panorama ze schodów Kościoła św. Błażeja (po kliknięciu na miniaturkę większa wersja)
Napisze że daliśmy ciała z Muzeum morskim i akwarium. Kilka osób na forum pisało, że warto zajrzeć i że wstęp 20kn. Jako że były one zawsze razem wymieniane jako Muzeum z akwarium stwierdziłam, że pewnie jest to jedność. Zobaczyliśmy drogowskaz na Akwarium to poszliśmy zapłaciliśmy coś koło 35 kn i obejrzeliśmy tylko kilka rybek L. Wejście na piętra muzealne było odgrodzone liną. Jak się potem okazało do muzeum można było wejść z poziomu murów - wstęp 45 kn za muzeum i akwarium. Byliśmy tak wkurzeni na wydanie 30 kn za obejrzenie kilku rybek, że do muzeum potem odwróciliśmy się 4 literami.
Niemniej kilka rybek dla tych, którzy chcą zaoszczędzić 30kn lub wydać na zwiedzanie innych zabytków (pewnie te 45kn razem z muzeum już się opłaca)
Akwarium
Akwarium
Akwarium
Po wyjściu z akwarium powałęsaliśmy się uliczkami i doszliśmy do Kościoła Jezuitów, w którym jak się okazało jest przepiękny ołtarz.
Widoczek z placu przed Kościołem Jezuitów
Uliczki ....
... zakamarki
... i takie tam
I jeszcze
Po blisko trzech godzinach oglądania, spacerowania i podziwiania o swoim istnieniu dały znać żołądki, czyli czas na pizzę i zimne piwko. Pizza jak i w Trogirze przepyszna w podobnej cenie, piwko sporo droższe. Koło godziny 15 udaliśmy się na Twierdzę Lovrijenac. Widoki przepiękne, zbawienny wiaterek (co niektórzy z nas już zaczynali się topić) kolejnych kilkadziesiąt zdjęć
W drodze na twierdzę
Z twierdzy
Z twierdzy
Z twierdzy
Z twierdzy (jak widać trudno się zdecydować co pokazać takie piękne widoki)
Panorama z twierdzy (po kliknięciu na miniaturkę większa wersja)
Dokonując szybkiej burzy mózgów doszliśmy do wniosku, że skoro na twierdzy wieje to i na murach zapewne też, udaliśmy się w następnej kolejności tam. Po drodze nie widząc żadnego marketu musieliśmy wydać fortunę w małym sklepiku na wodę 1.5l bo bez niej po 200m muru zostałyby z nas skwarki. I tak w około dwie godzinki spacerowaliśmy po murach, achając i ochając i robiąc setki zdjęć. Górna część Twierdzy św. Jana była zamknięta dla zwiedzających, gdyż odbywało się tam wesele J. Jednym słowem spacer po murach miasta to niezapomniane wrażenia.
I znów problem z wyborem co wrzucić na forum
I standardowo panorama z murów (większa po kliknięciu w nią)
Po zejściu z murów ostatni spacerek po starym mieście i trzeba się brać w ponad czterogodzinną drogę powrotną. Jak się okazało nie miało się obyć bez przygód. Około 30 km od Dubrownika od strony morza zaczęło czarnieć, jedne po drugich napływały kolejne chmury burzowe. Tak byliśmy tym zafascynowani (lewa strona czarna, prawa błękit), że zapomnieliśmy o bożym świecie i tym samym o znudzonym policjancie z radarem w okolicach Ploce. A on, stał tam od rana i cały w skowronkach macha na nas lizakiem. Szybka burza mózgów, do ilu ograniczenie i ile na liczniku i ze na pewno powyżej ale nie za dużo (mieliśmy koło 70km/h). Pan nas wita z bananem na twarzy mówiąc dzień dobry (kurcze jak dla kogo
) i zaprasza kierowcę. Po jakimś czasie kierowca przychodzi czy mamy 50kn :> dajemy i na wyjaśnienia czekamy aż akcja się zakończy. Okazało się ze stanęło na haśle w stylu 'oszczędzajmy lasy deszczowe, po co marnować papier' oraz tak znanym u nas, ale w innych kręgach 'co łaska'. Kierowca stwierdził, że to był jakiś przekręt bo funkcjonariusz pokazał mu odczyt 88km (w życiu tyle nie było chyba ze prędkościomierz i 2 gps-y się mylą) a palcem zakrywał godzinę pomiaru. Z policjantem się nie wykłuca tylko robi się to, co mówi czyli w tym przypadku 'co łaska'. Zadowolony stróż prawa informuje nas jeszcze, że przed mostem za kilka km stoją jego koledzy więc żeby uważać.
Ruszamy dalej i nadal podziwiamy spektakl na niebie.
Potem już zrobiło się całkowicie ciemno (o 20 wieczorem) zaczęło walić piorunami i ktoś na górze odkręcił wielki kran, z którego woda zalewa nam przednią szybę. Niewesoło jedzie się w taką pogodę niezabezpieczonymi urwiskami w kierunku Ravcy, ale cóż zrobić trzeba jechać dalej żółwim tempem.
Podsumowując zakochałam się w Dubrowniku i na pewno jeszcze kiedyś tam wrócę.