Z Primosten droga prowadzi "prosto" wzdłuż wybrzeża, jazda zajęła nam ok. 20 minut. Sam wjazd do miasta nie zrobił na mnie dobrego wrażenia - jakieś wielkie, obskurne wieżowce i nic poza tym...Wjeżdżamy zgodnie z przewodnikiem na parking przy wybrzeżu i ruszamy w stronę Starówki, wzdłuż portu i podziwiamy zachód słońca, bo jest piękny...
i od razu zmieniam nastawienie
- już jest cudnie, wieżowce zostały za nami.
Przyznam się, że Sibenik zwiedziliśmy tak bardzo pobieżnie, chociaż może to źle powiedziane...hmmm, tzn. oglądaliśmy dokładnie, ale nie zawsze wiedzieliśmy, co oglądamy
, więc nie potrafię opisać, wszystkiego, wiem tylko, że jest tam pięknie! Dlatego też niektóre uliczki przemierzaliśmy po kilka razy, jest to kolejne kamienne miasto z "wyfroterowaną podłogą"
, które zrobiło na nas ogromne wrażenie.
Początkowo udaliśmy się na plac
gdzie znajduje się Katedra Św. Jakuba - cudo, zresztą zdjęcia mówią same za siebie...
W samej Katedrze nie można było robić zdjęć
Następnie zaczęliśmy się wspinać schodkami w górę, w stronę murów fortecy Św. Anny, po drodze mijamy cmentarz i cały czas maszerujemy pod górę, a widoki zapierają dech w piersiach, bo i te wąskie uliczki prześliczne i widok na miasto z góry...
schodki...
i widoczki
Jest tam kilka punktów widokowych, przy których naprawdę warto się zatrzymać. Nie spiesząc się zbytnio przeszliśmy mury, oczywiście popstrykaliśmy zdjęcia i schodzimy w dół.
(więcej zdjęć z Sibenika się nie uratowało
)
Zaczyna się robić ciemno i w miasteczku panuje niesamowity klimat. Krążymy tymi samymi uliczkami kilka razy, obchodzimy Stare Miasto wzdłuż i wszerz, do góry i na dół, oby tylko więcej zobaczyć, później chcemy usiąść gdzieś na drinka, ale szkoda czasu
, dalej spacerujemy. Dzięki temu, że jest ciemno, te wszystkie oświetlone uliczki wyglądają niesamowicie, czasami zapuszczamy się w takie uliczki "nieturystyczne", gdzie jest pełno kotów i tam też jest fajnie
. Borys zaczyna krzyczeć, że przecież już tu byliśmy i dlaczego znowu tu idziemy?
więc postanawiamy usiąść w jakiejś kafejce, napić się, odpocząć, pooddychać atmosferą miasteczka i wracać na "tarasowanie" do Primosten, zresztą jest już późno i Borys jest zmęczony - chociaż nie widać tego po nim oczywiście, ostatnio ma nowe zajęcie, jak słyszy muzykę, zaczyna tańczyć i wszyscy mają niezły ubaw
, więc tutaj, w kawiarni też dał popis swoich umiejętności, a my mieliśmy chwilkę na drinki. Zbieramy się powoli - jakoś ciężko nam to idzie, żałujemy, że dopiero teraz tu przyjechaliśmy, bo pewnie odwiedzilibyśmy Sibenik kilka razy, gdybyśmy zajrzeli tu na początku pobytu, ale nic straconego - następnym razem w Chorwacji
Wracamy promenadą na parking i już za moment jesteśmy na naszym tarasie i dalej spędzamy milutko wieczór, chociaż w atmosferze przedwyjazdowej - jutro już ostatni dzień