Kolejną wycieczkę zaplanowaliśmy również bardzo spontanicznie, tym razem kierunek Dubrownik, niestety część ekipy wymiękła, więc jechaliśmy jednym samochodem 4 +mały miś. Wieczorem, dzień przed wyjazdem zaczęło się chmurzyć, błyskać, ale było cały czas ciepło, więc późny wieczór spędziliśmy na tarasie popijając winko i śmialiśmy się, że burza jest, ale w Wenecji, a do nas pewnie nie dotrze, ale dotarła, w nocy, lało jak z cebra, błyskało się i z nieba waliło piorunami, że tak powiem Ja całą noc byłam jakaś niespokojna i wychodziłam na taras, chyba bałam się, że z wycieczki nici, ale na szczęście rano już nie padało, chociaż wyglądało jakby ta burza poszła w stronę Dubrownika. Wyjazd spod domku 6.10, wszyscy ready i zapakowani. Szkoda nam było, że stracimy piękne widoki, przez to pochmurne niebo, ale znowu z drugiej strony, zawsze to lepiej zwiedzać, jak jest trochę chłodniej...
Początkowo trasa była nam znana, ponieważ jedzie się tak jak do Trogiru, dopiero przed Trogirem odbija się w lewo na Split, a później już "prosta" droga wzdłuż wybrzeża, do samego Dubrownika, no może jest kilka zakrętów , ale trasa oznakowana jest idealnie i nie można zabłądzić. Co do naszych obaw pogodowych, to już w okolicach Splitu niebo zaczęło się przejaśniać i temperatura robiła się coraz wyższa, ku naszej radości oczywiście. Tak więc sama droga do Dubrownika była przepiękna, te widoki! Jazda wzdłuż wybrzeża dostarcza niezapomnianych wrażeń - to morze, to góry, to wysepki, a ta roślinność, im bardziej na południe, tym bardziej zielono. Coś pięknego!! Mijając te piękne miejsca, jedno zauroczyło mnie od razu - Omis, za dużo nie widziałam, bo przejechaliśmy tylko wzdłuż miasteczka, ale ma jakiś taki klimacik, że od razu powiedziałam, że w przyszłym roku urlop spędzamy właśnie tu od razu poproszę o komentarze, co myślicie o tym miasteczku?
Fajnie było brać udział w porannych obrządkach miasteczek, które mijaliśmy, widać było, jak budzą się do życia, przygotowują do kolejnego dnia, gdzieniegdzie można było podglądnąć ranne ptaszki, które już jadły śniadania na tarasach, ludzi, którzy zbierali się na plażę, albo już rannych plażowiczów - strasznie lubię takie podglądactwo . No i bez przerwy zachwycaliśmy się widokami, bo rzeczywiście jest to niezapomniane wrażenie.
Mieliśmy małego stresa związnego z przekraczaniem granicy, ponieważ paszport naszego syna został w biurze podróży, jako zastaw i trochę się baliśmy i cały czas trzymaliśmy kciuki żeby nie będą sprawdzali paszportów...Tak się też satało w obie strony uffff!!
Dojechaliśmy na miejsce po ok. 5h jazdy, standardowy problem był z parkowaniem. Z kierunkowskazów wynikało, że jest jakiś parking przy Starym Mieście, ale to był błąd, że tam się wpakowaliśmy, bo później nijak nie można było się stamtąd wydostać, wszystkie uliczki dookoła były jednokierunkowe i chcąc wyjechać w stronę centrum musieliśmy jechać pod wielką górę, a później staliśmy w jakimś gigantycznym korku i dopiero po ok. godzinie zaparkowaliśmy pod jakimś marketem w centrum miasta, a do Starówki musieliśmy iść piechotką ok. 20 minut. Co do samego parkingu, nie było na nim miejsc, a samochodów czekających aż się coś zwolni cały sznureczek i nikogo, kto by kierował tym ruchem, czy chociaż informował, że nie ma co tam jechać, bo naprawdę wydostać się stamtąd później, to nie mały kłopot.
Ale my niezrażeni, a raczej uradowani, że nareszcie wysiedliśmy z samochodu i zobaczymy te cuda podążyliśmy w kierunku Starego Miasta, znowu rozdzieliliśmy się ze znajomymi, żeby było łatwiej, ponieważ my z małym misiem trochę opóźnialiśmy...bo to bolą nogi, a to jakiś kotek, a to chce mi się pić, a to kupcie mi loda...
To widoczki, którym nie mogłam się oprzeć
A to już most przed Dubrownikiem
A to obrazek z tarasu widokowego na Starówkę, trafiliśmy tam przypadkiem próbując jakoś wyjechać z parkingu, gdzie kawał drogi były tylko ulice jednokierunkowe, co widać zresztą na zdjęciu - ile przejechaliśmy...
c.d.n.