Kolejne zwiedzanie było zaplanowane na niedzielę - wieczorna wyprawa do Trogiru. Decyzja zapadła przy tarasowym śniadaniu, że ok. 16.00 schodzimy z plaży, dochodzimy do siebie przez chwilkę, jakieś przekąski, kawka, prysznic i w drogę.
Droga do Trogiru jest bardzo przyjemna, co prawda na trasie są ograniczenia prędkości, ale jedzie się bardzo dobrze, mijając malownicze miejscowości, no i oczywiście w miejscach gdzie trasa prowadzi wzdłuż wybrzeża, to dopiero jest widok! Plaże, palmy, jachty -przepięknie. Dojazd zajął nam ok. 40 minut, ponieważ jechaliśmy kawałek za jakąś ciężarówką, a wszędzie są zakazy wyprzedzania. Dojechaliśmy do rozwidlenia dróg, w prawo na Trogir, w lewo na Split-skręcamy w prawo oczywiście i dalej już prosto. Dojeżdżamy do Trogiru, niestety nie doczytaliśmy w przewodniku, że należało skręcić od razu w prawo na parking i postanowiliśmy podjechać może bliżej Starówki...i to był błąd, bo wpakowaliśmy się w gigantyczny korek, z którego nijak nie można było się wykręcić, ale dzięki temu zobaczyliśmy więcej miasteczka, uliczki wijące się pod górę, ogródki przy domach i widok z góry na nabrzeże i starówkę, nawróciliśmy przy jakimś ogródku i korek w drugą stronę - i tak do parkingu, zajęło nam to sporo czasu, ale cóż. Z parkingu przeszliśmy mostkiem na drugą stronę i prosto na Starówkę, a tam jak cudnie
Nie zauważyliśmy niedogodności, o których pisała meeg (śmieci i nieprzyjemne zapachy
), może wieczorem to wygląda inaczej...
Początkowo przechodzimy wzdłuż Starówki jedną z cudnych uliczek i dochodzimy do nabrzeża, a tam całe mnóstwo jachtów, no i te palmy- jest przepięknie, wieczorowa pora też pewnie ma znaczenie, bo jest już ciemno, tylko latarenki przy brzegu, światła z kawiarenek i jachtów oświetlają drogę, ludzi jest oczywiście sporo, ale naprawdę bardzo miło! Dochodzimy do twierdzy, dzisiaj akurat jest tam jakiś koncert i zawracamy wzdłuż wybrzeża podziwiając ogromne jachty i zachwycając się atmosferą tego miejsca. Skręcamy ponownie na Starówkę, niestety jest sporo ludzi i miejscami trzeba się wręcz przepychać, żeby przejść dalej, ale to nam nie przeszkadza, dalej zachwycamy się tymi wąskimi, kamiennymi uliczkami, postanowiliśmy, że łatwiej będzie jak każda rodzinka będzie miała czas wolny i we własnym zakresie zajmie się zwiedzaniem, każdy coś przegryzie, a potem spotykamy się na Placu Jana Pawła II i razem idziemy do jakiejś knajpki na drinka.
Spacerując uliczkami trafiliśmy do miejsca, gdzie można było zjeść pizzę
akurat był wolny jeden stolik, później okazało się, że chyba dobrze trafiliśmy, tzn. na pewno, bo pizza była przepyszna, a ludzie czekali na stolik nawet ok. 40 minut i jak skończyliśmy to była niezła kolejka za stolikami, przeważali Włosi, więc może to rzeczywiście jedna z najlepszych pizz... ( w naszym osobistym rankingu uplasowała się na 1 miejscu
).
Po jedzonku, dalej uliczkami, szybko, szybko, żeby jak najwięcej wchłonąć tego trogirskiego klimatu, mały miś na szczęście był w świetnej formie - uciął sobie drzemkę w drodze do Trogiru i pomimo późnej pory nieźle dokazywał
. Zaraz przy Placu Jana Pawła II znaleźliśmy bardzo przyjemną knajpkę, bo dosyć zaciszne miejsce i oczywiście fajna atmosfera - niskie stoliki i kanapki, muzyczka, delikatne oświetlenie, zamówiliśmy więc napoje alkoholowe
oprócz kierowców i misia oczywiście i spędziliśmy kolejną godzinkę baaaardzo, baaaardzo przyjemnie.
Kamienny klimat tego miasteczka bardzo przypadł mi do gustu, każda, nawet najmniejsza uliczka tętni życiem, uliczki, zabytki, budowle, koncerty na placach, nabrzeże z super jachtami - wszystko to tworzy niesamowity klimat
Do samochodów wróciliśmy przez Targ, gdzie większość stoisk była jeszcze czynna, było ok. 23.00, poniektórzy z nas zaopatrzyli się więc już w prezenty dla bliskich. Jeżeli chodzi o wyjazd z parkingu, no to trochę to trwało, organizacji nie ma tam żadnej, ale udało się i w Primosten byliśmy po 20 minutach jazdy, dalsza cześć wieczoru rozgrywała się już na tarasie