Prezent urodzinowy - Jordania i Jerozolima
Kolejny dzień
Przespałam snem sprawiedliwego calutką noc, nie budziły mnie ani krzyki muezinów, ani ruch uliczny. Jak dobrze dla kogoś nieprzyzwyczajonego do miejskich hałasów. Gdy się obudziłam na dworze już świtało. Chciałam się przekręcić na drugi bok i spać dalej, ale jak natarczywa mucha pojawiała się myśl: Miałaś iść na wschód słońca! Dobra, wstaję, zakładam kurtkę na piżamę i wybiegam z namiotu.
Trochę się spóźniłam
Wyszłam na drogę, żeby uwiecznić na pamiątkę oświetlony porannymi promieniami i otulony snem camp.
Wielbłądy to ranne ptaszki
Potem śniadanie (wliczone w cenę noclegu, podobnie jak kolacja), szybkie pakowanie, pożegnanie z Gospodarzem i jedziemy na południe, znów nad morze, tym razem Czerwone .