27.08
Oczywiście do Pragi-Libeń, bo pociąg nie jechał przez Pragę Główną. Fakt ten zaskoczył nas nieco o 4 rano, tak, że wyskakiwaliśmy kiedy pociąg już ruszał.
Po peronach chodził starszy łysawy facet( chociaż przydałyby mu się lekkie postrzyżyny) i wołał „Auteczko, auteczko” , a raczej powinien szukać drezyny wśród pociągów pod specjalnym nadzorem.
Przespaliśmy trzy godziny w ciepłej poczekalni i pojechaliśmy na Hlavni Nadrażi. Vlakiem ma się rozumieć. Wymieniliśmy pieniądze i zawczasu kupiliśmy bilety na wieczorny pociąg do Międzylesia, bo nie było kolejek do kas. Na budynku dworca wielki napis :
Se Sovetskym Svazem na većne ćasy!
Akurat, pomyślałem, rok może dwa i zawali się, zobaczycie!
Oddaliśmy plecaki do przechowalni i wolni, jak sanki w maju, pojechaliśmy metrem zwiedzać Pragę. Najpierw Mala Strana i zamek na Hradćanach. Oglądaliśmy wszystko robiąc zdjęcia:
Schody zamkowe, urokliwa Złota Uliczka, katedra Św. Wita, dziedzińce, ogrody , bramy.
- Widok ze wzgórz zamkowych
- Złota uliczka
- Złota uliczka
- Katedra św Wita
Po wspaniałościach zamkowych przyszło straszliwe pragnienie. Pragnienie czegoś takiego przyziemnego, ludzkiego, no piwa po prostu. Nareszcie jakaś piwiarnia - „U Zlateho Tygra”
Piwo wspaniałe, tylko jakiś namolny facet – Vaclav, jak się przedstawił- przynudza, że kiedyś jeszcze będzie prezydentem. Ci Czesi to mają fantazję, literat na prezydenta!, a może elektryk?!
Przez most Karola przeszliśmy na drugą stronę Wełtawy, na Stare Miasto.
- The most of most
Pragi nie da się obejrzeć w jeden dzień, chociaż naiwnie próbowaliśmy. Skończyło się obolałymi nogami , mętlikiem w głowie od nadmiaru wrażeń i wilczym apetytem.
Resztę pieniędzy wydaliśmy na kilka kanapek i coś do picia.
O 19 ruszyliśmy do Polski , a rozmowy z poznanym sympatycznym małżeństwem z Łodzi (!)
niezmiennie skręcały na tematy kulinarne, bardzo głośno mówione, by zagłuszyć burczenie w brzuchach.
Wysiedliśmy na pustej, zimnej stacji w Międzylesiu tuż przed północą, bez szans na dotarcie do Domaszkowa, gdzie mieszka Kaja. Zabrakło tylko 10 km. Śpimy na dębowej ławce w poczekalni.