napisał(a) mpi » 25.08.2005 22:19
po przekroczeniu granicy starałem się uważać z prędkością co nie zawsze wychodziło, zwlaszcza na autostradach.
Niestety nie udało mi się w dordze powrotnej w Austrii, ale wpadłem nie na prędkości a na wyprzedaniu.
Widzę zakaz wyprzedzania wiem, że zdązę... i zdążyłem ale za chwilę mi machają.
Zatrzymałem się i mówi (po angielsku mojej żonie a ona mi tłumaczy) że wyprzedzałem na zakazie. Więc mówię (za pomocą zony) że zdązyłem przed znakiem. On na to że przed znakiem tak ale wcześniej zaczęła się linia ciągła i 3 metry wjechałem na nią.
Cała sytuacja z żoną w roli tłumacza zrobiła się zabawna nawet dla nich i widzę że można pożartować. Więc pytam sięo Hooliday Taxen
Oni, że nie ma ulgi i 36 euro. Mówię że 36 jest za całą linię a 3 metry kosztują 10 Euro. On z uśmiechem ale twardo że 36 euro i zaczyna wypisywać słownie na mandacie.
Przypomiała mi się opisana tu na forum metoda "na słonia"
wyciągnąłem puste kieszenie i wołam do nich "no money". Wskazuje mi na portfel i mowi że gruby - musi być sporo pieniędzy, otworzyłem i pokazuję że same rachunki, zaczał mi zaglądać i nagle zadowolony krzyczy "krediten" - zobaczył kartę. Mówię "Karten null, zero", ale i tak mi ją zabrał. Zmartwił się bo to zwykła płatnicza a on myślał ze kredytowa. Myśli i myśli i wpadł na pomysł, że pojadę do bankomatu. W końcu mówię do żony żeby po kolei wyciągała pieniądze ale tak żeby nie widzieli ile mamy. Wyjęła 20 Euro i mu daje. Ja się go pytam "I za co ja teraz tanken i wrócen do Polen?". On tego nie wytrzymał - powiedział do żony żeby mnie wsadziła do samochodu i "go, go".
Chciałem się jeszcze z nimi pożegnać ale tylko palec do ust przyłożył "pssst" i "go, go"