Peljesac i Orebic. W necie było tyle samo zwolenników co i przeciwników tej lokalizacji. Jednym podobały się plaża(e), inni zaś twierdzili, że nawet Trestenica czegoś tam nie urywa. Trzeba się było przekonać samemu
.
Po wielu poszukiwaniach kwaterę znaleźliśmy na bookingu - Villa Pirossi i chociaż nie ukrywam, że zdjęcia w necie tej kwatery nie napawały optymizmem, to cena oraz opinie innych spowodowały, że postanowiliśmy zaryzykować. Jakiś dysonans stanowiła odległość od morza, ale jak okazało się na miejscu to nie był wielki problem, szczególnie po kilku dniach, gdy się już wszyscy przyzwyczaili do odległości i codziennych spacerów, ale wszystko w swoim czasie. Co do samych apartamentów, to ich wielkość była bardzo OK, chociaż szczególnie w przypadku czteroosobowej rodziny z dużymi dziećmi, pokój dzienny z dwoma sofami nie był w stanie zastąpić drugiej sypialni. Inną kwestią była konieczność chodzenia za wszystkim.
Na razie zima trwała w najlepsze, wszystko zostało zarezerwowane, wiec można się było zająć bieżączką oraz nartami, a potem wiosennym wypadem na Cypr (mam nadzieję, iż z tego wypadu również powstanie w końcu relacja).
PlanowanieDrogę do CRO, nie licząc jedynie pierwszej wyprawy jeszcze w 2002 roku (gdzie koczowaliśmy, usiłując spać na parkingu w Makarskiej i jeszcze bardziej zmęczeni niż w momencie przyjazdu po 2 godzinach ruszyliśmy w dalszą drogę do Czarnogóry) obecnie zawsze robimy z noclegiem w CRO w okolicach zjazdów na Plitvickie Jezera. Ostatni raz wybór padł na Ogulin i tym razem było dokładnie tak samo, z tą drobną różnicą, iż został zbudowany nowy hotel, chociaż ja bym go nazwał motelem nad Konzumem w Ogulinie. Idealna lokalizacja, szczególnie iż daje bezproblemowy dostęp do pierwszego w sezonie Ożujsko
Cena przystępna, szczególnie opcja ze śniadaniem dosyć interesująca. Śniadanie jak się miało okazać później również całkiem obfite no i co najważniejsze nie tzw. wersji europejskiej
. Ten przystanek ma jeszcze jedna zaletę, iż ruszając stąd około 8:00 mamy całkiem sporą przewagę nad tymi, którzy całą noc jadą z Polski. My tak jak zwykle zaplanowaliśmy start o 2:00 w piątek nad ranem.
W drodze ...Mniej więcej 2 tygodnie przed wyjazdem zaczęliśmy śledzić z uwagą najświeższe relacje z drogi do CRO i trasa przestała nam się jawić jako typowa nocno - dzienna, nudna przejażdżka dobrymi i szybkimi drogami, do czego ostatnio zostaliśmy przyzwyczajeni, a bardziej jako wielogodzinny horror, korki i opóźnienia spowodowane remontami dróg w Czechach i w Wiedniu. Z tego też powodu postanowiliśmy wybrać stara trasę przez Słowację i Austrię, a nie jechać przez Czechy. W rzeczywistości okazało się, że droga przez Czechy też nie nastręczała większych trudności, gdyż część ekipy wystartowała nieco wcześniej i pojechała tą trasą ...
29.07.2016, godz.: 2:00 - znów ta sama stacja Shell w WWL, ekipa się zbiera i punktualnie stratujemy. Przejazd przez Polskę bez większych sensacji, jeszcze krótki postój w Radziejowicach skąd był część ekipy i w drogę. Po mniej więcej 4 godzinach granica, bez większego zainteresowania ze strony kogokolwiek, a następnie mozolny przejazd z Ciszyna do Żyliny - dalej już poszło z górki, bo autostrada. Bratysława jak to zwykle bez emocji. Trochę wspomnień naszej bytności tutaj i szybkiego zwiedzania parę lat temu, a następnie zakup winiety i droga w kierunku Wiednia. Znów bez sensacji, bez korków, bez problemów. Taki sobie zwykły przelocik autostradami.
Słowenię robimy objazdem przez Ptuj z drobną zmianą tradycyjnej trasy, bo na ostatnim rondzie w Ptuj zamiast zjechać na trasę nr 2 to pojechaliśmy w bok i do CRO wjechaliśmy taki małym górskim przejściem granicznym. Pogranicznik szybko usuwał pajęczynę z komputera i widok jego twarzy był bezcenny, gdy nagle zobaczył 5 samochodów na polskich numerach. Pomimo tego, ze trasa wolniejsza, to jednak z uwagi na korek w Słowenii udało nam się przyjechać szybciej niż pokazywała nam pierwotnie nawigacja. Dalsza trasa bez korków i przystanków. Około 16:00 zameldowaliśmy się w hotelu Klek w Ogulinie.
Pomimo wczesnej pory wszyscy karnie zameldowali się na śniadanie, które okazało się nie gotowe
. W końcu wszystko dotarło na stół i pomimo wielkiego głodu ekipy, obsłudze udało się nad tym zapanować. Opcja ze śniadaniem jest dosyć dobrym rozwiązaniem, bo skraca czas niezbędny na przygotowanie do wyjazdu. Jeszcze szybka kawa, ostatnie zakupy w Konzumie i w drogę.
Pogoda zaskoczyła wszystkich, bo już dawno po tej stronie tunelu zimno - ciepło nie widzieliśmy takich mgieł.
Zaraz po wjeździe na autostradę w radio przywitała nas informacja o korkach przed tunelem Św. Roka. Winne były 3 stłuczki, z czego jedna przed samym tunelem, a nie natłok samochodów, który dosyć skutecznie opanowaliśmy dzięki wczesnemu startowi z Ogulina. Już po 8 km korka i następnej godzinie tunel został zdobyty
Tutaj taka dygresja. Jak to zwykle bywa nie brakowało tutaj takich z różnymi rejestracjami, co próbowali ominąć korek poruszając się poboczem. Tych wszystkich łącznie z miejscowymi autobusami skutecznie policja dyscyplinowała, a było jej rzeczywiście bardzo dużo tego ranka. Nie sprawdzaliśmy ile to skrócenie czasu kosztowało...
A za tunelem ...
Reszta trasy przebiegła w sumie bez większych sensacji. Z radia CB dowiedzieliśmy się, że w Neum i całym BiH są wielkie korki, wiec nie kombinując zjechaliśmy do Ploce (my ze względu na korek na bramkach do zjazdu w Ploce) zjechaliśmy zjazd wcześniej i to był strzał w dziesiątkę, gdyż dzięki temu udało nam się załapać na wcześniejszy prom. Inni co zjeżdżali bramkami w Ploce niestety wylądowali na następnym promie.
Leniwe oczekiwanie na prom...
To był pierwszy i ostatni raz, gdy korzystaliśmy z promu. Wszystkie następne wypady na stały ląd oraz powrót do domu robiliśmy lądem przez Ston. Zero korków i per saldem nawet szybciej, bo nie trzeba było czekać w kolejce na prom.
Peljesac przywitał nas przepiękną pogodą.
OrebicPierwsze spotkanie z Orebicem oraz nasza okolica w ramach wieczornego spaceru