7 kwietnia (sobota) - W roli kuracjusza
Dzisiaj po przebudzeniu wreszcie widzimy słońce Ale temperatura nas nie rozpieszcza. Podjeżdżamy Fabiakiem do uzdrowiska Preissnitza położonego na wzgórzu nad Jesenikiem (zwanego przez Dangol Prysznicowem ).
Vincenz Priessnitz był samoukiem w zakresie medycyny niekonwencjonalnej i naturalnej (działał w latach 20-tych i 30-tych XX wieku) pochodzącym ze Śląska Austriackiego. Jego metody leczenia opierały się na wyłącznym stosowaniu wody bez współdziałania z jakimikolwiek medykamentami i ziołami. W 1830 roku otrzymał od władz austriackich oficjalne zezwolenie na otworzenie i prowadzenie zakładu kuracyjnego opierającego się na metodach wodoleczniczych. Od tego momentu zaczęto leczyć w Jeseniku metodą hydroterapii takie schorzenia jak m.in. zaburzenia metaboliczne, funkcjonowania tarczycy, uczulenia, bóle głowy, depresje i wiele innych. I leczy się je tutaj do dziś
Od nazwiska Priessnitza powstało też ponoć polskie słowo prysznic
Parkujemy samochód (udaje się jeszcze w strefie niepłatnej)
i schodami pniemy się w górę uzdrowiska.
Mijamy dom (obecnie muzeum) Vincenza Priessnitza:
Raz tylko byliśmy w "Prysznicowie", bardzo krótko - spacer i obiad. Teraz chcemy spędzić tu trochę czasu, a później ruszyć na jeden ze szlaków, a odchodzi ich z tego miejsca całkiem sporo.
Nasze pierwsze kroki kierujemy na polanę, na której brneński rzeźbiarz, Jan Šimek, stworzył ze skał dziwne kompozycje. Wymowa tego dzieła nie jest mi do końca znana i jakoś nie przemawia ono do mnie (ech, ci artyści! ), ale warto zobaczyć Cestę Života, czyli Drogę Życia wg Jana Šimka.
Skalne rzeźby z bliska:
Dłoń i tułów kobiecy (a przynajmniej głowa)?:
Czeskie Stonehenge :
,
z którego roztacza się ładny widok na Lázně Jeseník i pobliskie górki:
U stóp Stonehenge robimy przerwę na herbatkę z termosu i Horalky
A później idziemy zobaczyć ciekawostkę uzdrowiska - Balneopark. Priessnitz uważał, że skutek leczenia nie tkwi w samym chłodzie, ale w cieple, które wywołane jest poprzez zimną wodę.
Podążając za tym tokiem myślenia, zaprojektowano w Jeseniku "ogród wodny", przez który przepływa potok ze zbudowanym na nim systemem stacji służących do hydroterapii i relaksu. Wszystko w myśl starej, dobrze znanej zasady: "Zimna woda zdrowia doda"
W parku tym znaleźć można naturalne łaźnie Priessnitza dobre dla górnych i dolnych kończyn, basen do kąpieli nóg z akupresurą, Ławeczkę Priessnitza, bicze, prysznic czy taras do wypoczynku i ćwiczeń. Wszystkie te dobrodziejstwa i wynalazki nawiązują do tradycyjnej metody wodolecznictwa Vincenza Priessnitza.
A wygląda to tak. Naturalne łaźnie Priessnitza idealne dla górnych i dolnych kończyn:
Jest to basen o głębokości 60 cm do kąpieli nóżek i dwie wanny granitowe (które widać nad basenem) do kąpieli rączek Przeczytaliśmy, że w basenie do kąpieli kończyn dolnych stosuje się chodzenie w stylu bociana (Ciekawe, co na to żaby? ) Podczas kąpieli kończyn górnych natomiast zanurza się ramiona w granitowych wannach.
Kąpiel nóg z akupresurą:
Basen ten ma głębokość 20 cm, na jego dnie poukładane są kamyki o różnych kształtach. Chodzenie po kamykach masuje stopy. Musi to być fajne!
Chętnych do brodzenia w zimnym strumieniu nie widziałam Ale to pewnie kwestia pory roku. Chociaż przy dzisiejszej temperaturze szok termiczny byłby mniejszy Mimo wszystko nie daliśmy się skusić.
Stoję na Ławeczce Priessnitza, a nawet na dwóch :
A powinnam na niej usiąść i machać energicznie nogami w wodzie
Na wielu tablicach informacyjnych można poczytać o zabiegach, by wykonywać je najefektywniej, jak to możliwe :
"Basen", który jest wyłączony z procedur leczniczych, co nie znaczy, że nie można tu wejść:
Za tymże basenem kończy się Balneopark, a zaczyna szlak prowadzący do wielu pramenów - źródeł wody leczniczej. Zaczynamy od spróbowania wody ze Slovanskiego Pramena:
Ale nie będziemy się włóczyć od pramena do pramena , musimy obrać sobie bardziej konkretny cel, a źródełka będziemy "zaliczać" po drodze i przy okazji
Tylko który szlak wybrać spośród tak wielu :
W końcu decydujemy się iść zielonym szlakiem na Medvědí kámen. To tylko niecałe 4 km. Do tej pory wczuwaliśmy się w role kuracjuszy, pora na (mały, co prawda, ale jednak) górski spacer
Ale o tym napiszę już następnym razem.