Plany wakacyjne w tym roku nieustannie się zmieniały. Pierwotnie miała być Czarnogóra (Utjeha, Ulcijn) we wrześniu. Rok temu zrobiliśmy sobie jednodniową wycieczkę do Czarnogóry z Peljesacza. Nie żeby Czarnogóra nam się strasznie spodobała, zachęciły nas raczej niższe niż w Chorwacji ceny.
Jakoś z września wolnym terminem urlopu okazał się lipiec, a po oglądnięciu jakiegoś programu w TV zapałaliśmy chęcią odwiedzenia Grecji. A jak Grecja to nie Chorwacja, bo jakoś nie po drodze. Tydzień w Grecji postanowiliśmy uzupełnić kolejnym w Albanii.
Trasa przejazdu - kawałek Czech (nieowinietkowany) - Słowacja - Węgry - Serbia - Macedonia - Grecja - Albania - Macedonia - Węgry - Słowacja - Czechy.
Winietki (miesięczne) na Słowację i Węgry kupowaliśmy na przejściach granicznym już w podróży. Postanowiliśmy też, że w tym roku nie jedziemy w ciemno. Ze względu na to, że nie znam greckiego i albańskiego, noclegi rezerwowaliśmy na kilka dni przed przejazdem w te konkretne miejsce. W dniu wyjazdu z Polski mieliśmy rezerwację w Vladicin Han (Serbia, około 1200km od domu) a kolejny w Ochrydzie i 7 następnych w Grecji w Vasilikach na wyspie Lefkada. Wszystko przez booking.com
To była nasza 1 trasa do Grecji i nie wiedziałem czego się po drodze spodziewać. Wyjechaliśmy w środę 2 lipca o 4 rano i około 17 byliśmy w miejscu pierwszego noclegu. Dałbym radę jechać dalej, ale nie po to się jedzie na wakacje, żeby ryzykować życiem i robić w jeden dzień 2000km.
Gdzieś na serbskiej autostradzie:
Zastawę darzę sentymentem, ponieważ taką czerwoną mieli moi rodzice na początku lat 80tych. W Serbii i Macedonii jeździ jeszcze takich dużo, pod nazwą Yugo Skala 45.
Przejścia graniczne nie zajmowały nam więcej niż 20 minut czasu. Ogólnie na trasie, poza Serbią, PL na tablicy rejestracyjnej pomagało w szybkim przejeździe przez granicę. Serbowie w mojej ocenie średnio lubią polaków, chyba powodem jest uznanie (jako drugi kraj na świecie) Kosowa.
Po noclegu w Serbii, zostało nam przejechanie około 100km do granicy z Macedonią a potem dość uciążliwa jazda górami do Ochrydy. Macedonia wygląda na kraj dużo bogatszy od Serbii. Ma śmieszny system autostrad opłacanych na bramkach, tyle że bramki są co 40-50 km a opłaty wynoszą od 1-4zł. Sposobem gdy nie ma się "ichniej" waluty jest zapłata na 1 bramce 5 euro, a wydana reszta w denarach pozwala spokojnie na zapłatę przejazdu na kolejnych bramkach. Ponieważ przejazd z Serbii do Ochrydy zajął nam jakieś 5 godzin, jeszcze tego samego dnia udaliśmy się na wycieczkę po starym mieście.
Stare miasto z niezliczonymi cerkwiami i twierdza na wzgórzu zrobiły na nas ogromne wrażenie, choć wejście do zamku w 34 stopniowym upale było męczące. Ochryda była ciekawym przerywnikiem w dalekiej trasie do Grecji. Faktem jest, że gdybym miał w Ochrydzie zostać na kilka dni to chyba bym się zanudził.
Wieczorem wróciliśmy na kwaterę i zaczęły się niespodzianki
Hotelik położony był w dzielnicy muzułmańskiej a właśnie teraz jest ramadan, więc:
1. Nie udało mi się w pobliskim sklepie kupić piwka na wieczór!
2. Całą noc jakieś deb.le chodziły pod oknami z bębnami i głośnym w nie waleniem nawoływali do modlitwy/obżarstwa nocnego.
Dzięki temu w kolejny dzień rano, niewyspani jechaliśmy do Grecji
Dzielnica wyglądała na niebezpieczną, ale mimo tego rano znalazłem swoje dość nowe auto w tym samym miejscu gdzie zaparkowałem go dzień wcześniej. Do tego nieporysowane i nie bez "dekli" w felgach. Do pomyślenia w PL?