Środa, 5 października Na ten dzień , pod wpływem sugestii
Krzysztofa, zaplanowałam wycieczkę na
Cala Coticcio.
tiwa napisał(a): Najciekawsza była Cala Coticcio na Caprerze (archipelag La Maddalena)
Po śniadaniu pożegnaliśmy się z Francuzami (a właściwie to oni pożegnali się z nami
, gdyż szybciej się zebrali i odjechali na swoich warczących rumakach) i znanym już mostem dotarliśmy na Caprerę.
Wąskim, ale wygodnym asfalcikiem ruszyliśmy do miejsca, w którym mieliśmy rozpocząć wędrówkę do plaży. Po drodze zatrzymaliśmy się, aby z góry popatrzyć na La Maddalenę ( i nie tylko).
Dotarliśmy do miejsca, w którym zaczyna się zejście do Cala Coticcio, ale na małej polance (nieutwardzonym parkingu) stało już kilka aut, naszego byśmy nie wcisnęli, chyba że
wpakowalibyśmy go w kałużę, której dna widać nie było…
Parkowanie wzdłuż wąskiej drogi też nie było dobrym pomysłem, więc pojechaliśmy trochę dalej. Tam udało się stanąć (tuż przed skrętem do fortu Arbuticci) w sumie to chyba w ostatnim momencie
, gdyż zaraz po nas podjechały kolejne auta i zajęły pozostałe wolne miejsca.
Przy tym mini-parkingu zaczyna się kilka oznakowanych pieszych szlaków Caprery. Gdybyśmy dysponowali większą ilością dni pobytu na archipelagu (mogłoby tak być, gdybyśmy
od tego zaczęli objazd Sardynii – byłby jeszcze wówczas czynny przyzwoity camping, a pogoda również sprzyjała
), z dużym prawdopodobieństwem kolejnego dnia powędrowalibyśmy do zatoczek Cala Napoletana i Cala Crucitta, a tak zostało nam zwiedzanie ich jedynie placem po mapie
.
Pokazana wyżej mapka szlaków znajduje się na tablicy ustawionej w pobliżu miejsca, w którym zaparkowaliśmy. Jak się jej przyglądniecie, zobaczycie że
przy dwóch z pokazanych tam szlaków oznaczono, iż
wymagana jest na nich opieka przewodnika. Jedno z tych miejsc to Cala Brigantina, której wcale nie mieliśmy w planie, a drugie
to „nasza” Cala Coticcio.
Skoro jednak przy początku szlaku do plaży stało tyle aut, to raczej ich pasażerowie nie ruszyli na szlak z przewodnikiem
? Jeśli tak, to my także pójdziemy tam sami
.
Być może, część osób poszła jednak nie na Coticcio, lecz do północnych zatoczek o których wspomniałam, że szkoda iż tam nie dotarliśmy… Albo poszli do pobliskich fortyfikacji.
Całkiem blisko był fort Arbuticci z muzeum poświęconym Garibaldiemu.
Do baterii Candeo również nie było zbyt daleko…