Skwar na Castelsardo dobił na totalnie… O ile jeszcze na górze
planowaliśmy popołudniowy spacer do Li Cossi, którą to zatoczką oczarowały mnie Kulki, pokazując ją w
swej relacji niecały miesiąc przed naszym wyjazdem na Sardynię, to już przy samochodzie wiedzieliśmy, że
nic z tego nie będzie. Przynajmniej nie tego popołudnia…
Nowy pomysł był taki, aby pojechać do Cala Sarraina i leniwie spędzić resztę dnia, a potem ulokować się tam na noc. Gdyby to wypaliło, to do Li Cossi moglibyśmy dotrzeć następnego dnia przed południem. Pamiętałam, że Małgosia i Paweł właśnie po spaniu na Sarraina zdobywali Li Cossi ( szczegóły jednak mi umknęły)…
Gdzieś po drodze…
Z drogi SP 90 zjechaliśmy w miejscu, obok którego znajduje się agroturystyka Lu Colbu. Wytwarzają tam sery - może kupimy jakiś rano? Na obiadokolację mieliśmy wszystko, co nam było potrzebne, zakupy na zapas byłyby bez sensu…
Droga dojazdowa do
Cala Sarraina jest wąska i kręta, pod koniec momentami dość stroma. Ale cały czas jest asfalt, więc nasze niskie auto dotarło bezproblemowo
.
Pomimo pierwszego skojarzenia, nazwa zatoczki prawdopodobnie nie jest związana z niegdyś częstymi najazdami saraceńskich piratów na wyspę. Mieszkańcy są zdania, że miano pochodzi od ryb „serraini”, obficie występujących w tej części wybrzeża.
Duży bezpłatny parking wśród roślinności jest wprawdzie fajny, ale
nie o to nam chodziło. Wolimy, gdy morze jest zdecydownie bliżej
… No i nachylenie miejsc parkingowych też
nie było dla nas sprzyjające, trzeba byłoby mocno pokombinować, żeby tak ustawić auto, aby w bagażnikowej sypialni
nie zjeżdżać w jakąkolwiek stronę. Kulki w skodzie miały pod tym względem lepiej
:
kulka53 napisał(a): było świetnie, tym bardziej, że postawiłem auto przodem nieco wyżej, co zawsze sprawia że śpi się w nim wygodniej
U nas takie ustawienie to
katastrofa!
W aucie ustawionym wzdłuż drogi dojazdowej od parkingu do samej plaży, byłoby zresztą
jeszcze gorzej, bo stromizna spora. Na postój w celach plażowych OK, ale na spanie? Lepiej byłoby już na końcu tej dróżki, tuż przy plażowym barze, ale tam był wyraźny znak zakazu campingowania
. Gdyby były pustki, być może byśmy go złamali
. Zastane okoliczności jednak
nie były sprzyjające…
Bar działał pełną parą, ludzi na plaży sporo, co skutkowało wężykiem aut stojących gęsto przy tej dojazdówce. Ledwie żeśmy wcisnęli nasze volvo, oczywiście
daleko od plaży, prawie przy zabudowaniach restauracji poniżej właściwego parkingu . W obejściu stało kilka samochodów wyglądających na zadomowione (może oprócz restauracji są jakieś noclegi? ), raczej
nie odjechały z Sarrainy wraz z nastaniem ciemności. Pozostałe przy stromej dróżce zapewne tak, ale co by nam to dało? Nie, w tym momencie
nie było to miejsce nadające się na nocowanie, a wcześniej na pichcenie obiadu…