Po drodze do Colfosco, zatrzymaliśmy się w w La Villi na zakupy „obiadowe” i „śniadaniowe”.
W altabadiańskich miejscowościach preferujemy Spara, na Sardynii przerzucimy się na Conada.
W czasie zimowego wypadu, w Colfosco i Corvarze trafiła mi się taka śnieżyca (na zmianę z mgłą
), że o widokach na góry nie było co marzyć… Co najwyżej fragmenty Sassonghera na chwilkę się czasami wyłaniały. Teraz trafiliśmy znacznie lepiej
. Taki widok mieliśmy z naszej campingowej parceli.
Camping Colfosco jest również całoroczny, tak jak ten co spaliśmy poprzedniej nocy. Sass Dlacia podobała mi się jednak bardziej, w Colfosco kwaterki są w większości „patelniane”. Co prawda teraz słoneczka było nawet ciut za mało
, ale latem na placu bez drzew – koszmar! Cała reszta OK, no może poza jedną kwestią – za korzystanie z WI-FI trzeba byłoby dodatkowo zapłacić, a w San Cassiano było w cenie, przy opłacie za nasz „zestaw” tylko o 0,50 euro większej…
Po obiadku (na tych wakacjach wyspecjalizowaliśmy się w różnych wersjach spaghetti
) i winku, poszliśmy na wieczorny spacer… Wprawdzie camping administracyjnie należy do Colfosco, jednak bliżej (a przynajmniej z mniejszą różnicą wysokości) jest do centrum Corvary.
Okropnie dziwnie były tamtejsze
wieczorne pustki! Prawie wszystko pozamykane (nie, abyśmy chcieli gdzieś przysiąść, ale…), nie to co zimą.
Gdy wróciliśmy na camping, po szybkim prysznicu zawinęliśmy się w śpiworki, a ja nawet dodatkowo w polarkowy kocyk.
I w zasadzie to by było tyle z Colfosco, no może za wyjątkiem tego, że wśród nielicznych gości campingu, była tam też jeszcze jedna polska ekipa. Chłopaki preferowali ferraty, kobitka z dziewczynką nieco mniej ekstremalne wycieczki. Następnego dnia wybierali się na Lagazuoi. Nie sądzę, żeby tu zaglądnęli, ale jakby co – pozdrawiamy serdecznie
.
Poniedziałek, 26 wrześniaPoranek zwiastował kolejny słoneczny
dzień, aczkolwiek zdecydowanie bardziej
wietrzny…
Szybkie śniadanko (resztka z obiadu
) i w drogę!