napisał(a) margaret-ka » 06.07.2024 07:08
Piątek, 7 czerwcaOstatnie spojrzenie na żółte i czerwone domki we mgle.
Z daleka widać biały kościół przy porcie.
Pada, chwilami dość konkretnie. Być może w lipcu/sierpniu można trafić na lepszą pogodę, ale ceną jest tłok i zwiedzanie stadem; wolimy chyba wariant z gorszą pogodą a mniejszą frekwencją. Dzisiaj atrakcją ma być droga. Ale nie E6, którą dwa razy szybciej dotarlibyśmy do Mo i Rana, tylko pokręcona Kystriksveien , która doprowadzi nas do kultowej 17. Zaliczymy trzy przeprawy promowe.
Promem Moskenes-Bodo wracaliśmy z Lofotów na ląd. Ten jedyny raz mogłam dzień wcześniej kupić bilet gwarantujący miejsce na promie. Wszystkie inne rejsy odbywały się na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Numery rejestracyjne skanowały ustawione kamery albo pracownik. Na krótszych trasach promy pływają stosunkowo często, nawet co 15 minut i są jakby przedłużeniem drogi. Ale nie są duże i na najbliższą przeprawę w sezonie można się nie załapać.
W portach jest wzorowy porządek. Tu były oddzielne pasy dla mających bilety i tych, którzy liczyli na szczęście. W pozostałych miejscach też nie było przepychania. Wchodzą najpierw piesi, potem rowery i motory. Samochody wg kolejności pasów; najpierw wjeżdża cała jedynka, dopiero potem kolejne. Ci, którzy zmieścili się na ograniczonych pasach prawdopodobnie wjadą na prom.
Na każdym promie jest knajpka lub częściej samoobsługowy sklepik; robisz sobie kawę, bierzesz ciastko i uiszczasz opłatę kartą lub vippsem (ichni blik).
Dodatkową atrakcją był fakt, że ta łajba urodziła się w Gdańsku.