Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Pozdrowienia z Kairu

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Robak1984
Croentuzjasta
Posty: 153
Dołączył(a): 29.08.2011
Pozdrowienia z Kairu

Nieprzeczytany postnapisał(a) Robak1984 » 05.09.2011 09:20

Chciałbym przedstawić krótką relację z zeszłorocznego pobytu w Egipcie. Nie będę tutaj opisywał, jak wyglądał nasz każdy dzień w tym kraju, skupię się jedynie na wycieczce do Kairu, którą odbyliśmy "na własną rękę".

Obrazek

Przed wyjazdem do Egiptu wiedzieliśmy, że czeka nas spotkanie z zupełnie inną kulturą i zwyczajami. Dlatego staraliśmy się przygotować do tej podróży najlepiej, jak tylko potrafiliśmy. Dziesiątki przejrzanych przewodników, setki stron internetowych i relacji innych podróżników. Myśleliśmy, że wiemy dużo. Jednak jak to w życiu bywa, teoria nie zawsze pokrywa się z praktyką...

- "Chcecie wejść razem z turystami czy może mam was zawieźć pod bramę dla miejscowych?" - zapytał kierowca, kiedy dojeżdżaliśmy pod piramidy. W tym momencie nasza wcześniejsza czujność została po raz pierwszy uśpiona. Obudziła się za to wiara w ludzką życzliwość. Pomyśleliśmy, że trafiła nam się okazja, z której inni nigdy nie skorzystają. Zapomnieliśmy jednak, że życzliwość arabska rożni się od tej europejskiej, zwłaszcza jeżeli w tle kryją się pieniądze...

- "A gdzie będzie lepiej?" - zapytaliśmy. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że przy wejściu dla turystów na pewno będzie długa kolejka i zobaczymy niewiele. Natomiast wybór drugiej opcji miał nam zagwarantować szybkie wejście na teren piramid oraz szczegółowe zwiedzanie.

Dość wczesna pora, połączona ze zmęczeniem po długiej podróży sprawiła, że zamiast czerwonego światła nam zapaliło się zielone. Zdecydowaliśmy, że wejdziemy razem z miejscowymi. Nasz kierowca zatrzymał się jeszcze przed sklepem, gdzie mogliśmy uzupełnić ewentualne zapasy wody (jak się później okazało, właścicielka sklepu była jego dobrą znajomą). W końcu dotarliśmy przed wejście na teren piramid.

Obrazek

Obrazek

Po przybyciu na miejsce zostaliśmy zaproszeni do biura lokalnego przewodnika, gdzie przedstawiono nam kilka opcji zwiedzania. Oczywiście nie obyło się bez negocjacji. W końcu ruszyliśmy w drogę. Jako, że do piramid był spory kawałek otrzymaliśmy swoje osobiste wielbłądy, z którymi nie rozstawaliśmy się przez następne 2 godziny.

Obrazek

Po przekroczeniu bramy wejściowej naszym oczom ukazała się ogromna pustynna przestrzeń.

Obrazek

Obrazek

Pierwsze co rzuciło się nam w oczy to ogromna liczba śmieci w postaci plastikowych butelek. Zastanawiające jest to, że Egipcjanie mając tak wspaniałe zabytki, nie potrafią o nie do końca zadbać. Cóż inna mentalność.

Obrazek

Dochodziła godzina 8:00. Słońce leniwie wspinało się po widnokręgu. Nad piramidami unosiła się mgła, która sprawiała, że widzieliśmy jedynie ich lekkie zarysy. Z każdą minutą widoczność się poprawiała i mogliśmy zacząć podziwiać te starożytne budowle w pełnej krasie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu dotarliśmy pod pierwszą Piramidę Mykerinosa. Wraz ze stojącymi przy jej boku trzema piramidami tworzy najmniejszy kompleks z całej grupy. Piramida Mykerinosa ma 62 metry wysokości i zwana jest często czerwoną piramidą z powodu czerwonego granitu z Asuanu użytego do wykonania okładziny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnie przejechaliśmy w sąsiedztwie Piramidy Chephrena

Obrazek

Obrazek

aż w końcu dotarliśmy do miejsca, z którego mogliśmy podziwiać najstarszą i największą Piramidę Cheopsa oraz Sfinksa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po zrobieniu obowiązkowych zdjęć udaliśmy się w drogę powrotną.

Musimy przyznać, że opcja którą wybraliśmy dała nam możliwość zobaczenia piramid z innej perspektywy. Dodatkowo odbyliśmy dość długą przejażdżkę na wielbłądach po pustyni. Ja w szczególności zapamiętam te sympatyczne zwierzęta na długo, gdyż... nabawiłem się dość solidnego obtarcia tylnej części ciała... Jedynym minusem tego wszystkiego była cena. Cała ta wyprawa kosztowała nas niecałe 600 funtów egipskich. Gdybyśmy zdecydowali się na wejście razem z innymi turystami wydalibyśmy około 120 funtów...

Po odstawieniu wielbłądów zostaliśmy jeszcze na chwilę zaproszeni do klimatyzowanego biura naszego przewodnika, gdzie oczekiwaliśmy na naszego kierowcę, który miał nas zabrać w dalszą podróż...

cdn.
krystian186
Odkrywca
Posty: 106
Dołączył(a): 27.01.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) krystian186 » 05.09.2011 10:00

No no...napięcie rośnie...co bedzie dalej....?
Robak1984
Croentuzjasta
Posty: 153
Dołączył(a): 29.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Robak1984 » 05.09.2011 13:21

Jak to się stało, że po Kairze podróżowaliśmy z własnym kierowcą, a nie autokarem z innymi grupami turystów? Otóż postanowiliśmy wybrać się do stolicy Egiptu na własną rękę. Bez pośrednictwa biur podróży, bez towarzystwa przewodników. Plan był prosty: kupujemy bilety na autobus rejsowy z Hurghady do Kairu. Na miejscu korzystamy ze środków komunikacji miejskiej lub taksówek. W końcu zwiedzamy miejsca, których na zorganizowanej przez biuro podróży wycieczce byśmy nie zobaczyli.

Początkowe założenia naszego planu zrealizowaliśmy w 100%, chociaż nie obyło się bez ciekawych sytuacji. Bilety na autobus do Kairu postanowiliśmy kupić dzień przed wyjazdem. Nie wiedzieliśmy, gdzie dokładnie znajduje się dworzec autobusowy. Gdy już wydawało nam się, że odnaleźliśmy właściwy budynek okazało się, że jest to jedynie jakiś parking, na którym stały autobusy. Mieliśmy już odchodzić, gdy podeszło do nas dwóch Egipcjan, którzy zbytnio nie znali języka angielskiego. Zrozumieli jednak, że szukamy dworca autobusowego, jednak zamiast wytłumaczyć nam, jak mamy tam dojść, jeden z nich wyciągnął telefon komórkowy i gdzieś zadzwonił. Po chwili telefon był już przy uchu mojej dziewczyny, która słuchała jak jakiś nieznajomy głos stara się pokierować nas w stronę dworca. Pomimo niezbyt dokładnych wskazówek w końcu dotarliśmy do celu, czyli El Gouna Station, gdzie zakupiliśmy bilety. Za dwa bilety w jedną stronę zapłaciliśmy 170 funtów. Ciekawostką jest fakt, że cena biletu uzależniona jest od godziny odjazdu oraz komfortu autobusu.

Nasz autobus:

Obrazek

Przystanek na trasie:

Obrazek

Odjazd mieliśmy o 1:00 w nocy, a przed wejściem do autobusu dostaliśmy pudełko z suchym prowiantem (w cenie biletu). Autobus był bardzo wygodny, jednak klimatyzacja działała bardzo mocno, więc trochę zmarzliśmy (pierwszy i ostatni raz w Egipcie). Pasażerami autobusu byli przede wszystkim Egipcjanie oraz czwórka Azjatów zaopatrzona w nieodłączone aparaty fotograficzne.

Do Kairu wjechaliśmy wczesnym rankiem. Miasto było spowite gęstą mgłą, jakby nie chciało zdradzać nam swoich wszystkich tajemnic. Do centrum prowadziła droga szybkiego ruchu w dużej mierze wybudowana na estakadzie. Nie było jeszcze dużego ruchu, tak więc w miarę szybko dojechaliśmy na dworzec. A raczej przystanek końcowy, gdyż w pobliżu próżno było szukać jakiegokolwiek budynku. Po wyjściu z autobusu staliśmy się obiektem zainteresowania dla miejscowych, zwłaszcza taksówkarzy. Z ich usług chcieliśmy jednak skorzystać później. Ruszyliśmy w kierunku Nilu.

Obrazek

Obrazek

Rzeka wydała nam się być mniej szeroką, niż się spodziewaliśmy. Ot tak, jak Wisła w Warszawie. A może było to tylko takie wrażenie? Przeszliśmy mostem na drugą stronę, na wyspę Gezira. Naszym oczom ukazał się wysoki na 187 metrów symbol współczesnego Egiptu – Cairo Tower. Ciekawostką jest, że wieża ta została wybudowana w latach 1957-1962 przy pomocy sowieckiej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po odnalezieniu właściwej stację metra (Opera Gezira), kupiliśmy bilety (należy dodać ze bardzo tanie - 1 funt egipski) i ruszyliśmy w stronę Gizy. Starałem się zrobić kilka zdjęć, jednak od razu pomachał mi policjant, że w tym miejscu jest to zabronione. Metro w Kairze, pierwsze w świecie arabskim, to coś czego nie da się porównać z niczym innym w mieście: działa, jest porażająco czyste, łatwe w użyciu, dobrze zorganizowane, szybkie i rzadko zatłoczone.

Obrazek

Obrazek

Po dotarciu do stacji Giza zostaliśmy "zaatakowani" przez grupę taksówkarzy, którzy zawzięcie walczyli o nasze względy. W końcu zdecydowaliśmy się skorzystać z usług jednego z nich. Jak się okazało nie był to typowy taksówkarz. Po prostu zwykły mężczyzna, który zarabia jako kierowca, jeżdżąc prywatnym samochodem.

Początkowo planowaliśmy dojechać z nim tylko pod piramidy i za taką też trasę ustaliliśmy cenę (20 funtów egipskich). W czasie jazdy nawiązała się jednak między nami rozmowa, której finałem było wynajęcie samochodu wraz z kierowcą na cały dzień (250 funtów egipskich). Gdyby nie to, być może nie padłoby pytanie, którym wejściem chcemy się dostać pod piramidy. A może padłyby inne? Teraz już się tego nie dowiemy...

cdn.
Arooo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 305
Dołączył(a): 08.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arooo » 05.09.2011 13:55

Witam
Rzeczywiście ciekawe mieliście przygody z tubylcami :D
Fajnie się czyta.Nieźle opowiadasz.
Czekam na c.d.
mireks
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1886
Dołączył(a): 18.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) mireks » 05.09.2011 16:50

Też będę czytał i oglądał.
Robak1984
Croentuzjasta
Posty: 153
Dołączył(a): 29.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Robak1984 » 05.09.2011 20:46

Na kierowcę czekaliśmy ponad 20 minut. Zanim jednak weszliśmy do samochodu kątem oka zauważyłem, jak nasz przewodnik wręcza pieniądze kierowcy (w końcu zasłużył za przywiezienie dwóch "dojnych krów"). Ruszyliśmy dalej. Kolejnym etapem podróży była oddalona 20 km na południe od Kairu - Sakkara. Po drodze mogliśmy podziwiać codzienne życie mieszkańców przedmieść stolicy Egiptu. Naszym oczom ukazywały się liczne stragany z owocami, biegające bez butów dzieci, staruszek jadący na ośle, mnóstwo starych samochodów oraz tony śmieci.

Obrazek

Do Sakkary przyjechaliśmy około 11:00. Słońce grzało już bardzo mocno.

Obrazek

Po zakupieniu biletów wstępu rozpoczęliśmy zwiedzanie nekropolii.

Obrazek

Nie zdążyliśmy zrobić dwóch kroków, a już zjawił się przy nas "samozwańczy przewodnik", który zaproponował, że nasz oprowadzi. Podziwialiśmy między innymi pierwszą na świecie piramidę schodkową Dżosera, otoczoną rozległym kompleksem grobowym oraz murem z wapienia. Budowla ta różni się zdecydowanie od tych, które można było zobaczyć w Gizie. Po pierwsze kształtem. Po drugie ustawionymi przy niej rusztowaniami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasz przewodnik namiętnie opowiadał o każdym z mijanych zabytków, a najczęściej wypowiadanym przez niego zwrotem było: "Original two thousand B.C. King Unas". Po tej kwestii następowało równie oryginalne zapytanie: "Do you understand?". Udało nam się wejść do kilku pomieszczeń faraona Unasa i członków jego rodziny, gdzie podziwialiśmy dość dobrze zachowane hieroglify.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dochodziło południe. Słońce grzało jeszcze mocniej, a my po całonocnej podróży byliśmy coraz bardziej zmęczeni. Dodatkowo osłabiało nas ciągłe opędzanie się od wszelkiej maści naganiaczy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trochę cienia...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na zakończenie zwiedzania kompleksu w Sakkarze przyszła pora na rozliczenie z naszym przewodnikiem. Nie był zbytnio zadowolony, kiedy otrzymał swoje wynagrodzenie w funtach egipskich. Chciał dolarów. Moja cierpliwość powoli zaczynała się kończyć. Stanowczo oświadczyłem, że posiadam tylko taką walutę i odszedłem. W końcu udało nam się rozstać z "Panem Original" i udaliśmy się do naszego samochodu.

cdn.
Robak1984
Croentuzjasta
Posty: 153
Dołączył(a): 29.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Robak1984 » 13.09.2011 08:44

Kolejnym punktem wycieczki była pierwsza stolica starożytnego Egiptu - Memfis. Niestety z dawnego imperium nie pozostało zbyt wiele. Praktycznie wszystkie świątynie i miejsca publiczne zostały dawno zniszczone. Zachowały się jedynie takie zabytki jak: wapienny kolos Ramzesa II umieszczony w betonowym pawilonie oraz pochodzący z czasów Nowego Państwa Sfinks, przy którym ponownie przekonaliśmy się o arabskiej życzliwości. Dwóch mundurowych pilnujących terenu zaproponowało zrobienie zdjęcia (chociaż bardziej nazwałbym to wymuszeniem) oczywiście za bakszysz. W taki sposób nastąpił kolejny już dzisiejszego dnia szybki przepływ pieniężny. Dookoła tych wszystkich zabytków rozlokowali się miejscowi sprzedawcy, oferujący na swoich straganach rozmaite pamiątki. Zamiast na zakupy udaliśmy się jednak w kierunku parkingu, gdzie oczekiwał nasz kierowca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Byliśmy coraz bardziej zmęczeni. Mnie dodatkowo dokuczała jeszcze kontuzja, której nabawiłem się podczas jazdy na wielbłądzie. W planach mieliśmy jeszcze sporo do zwiedzania. Po krótkiej konsultacji postanowiliśmy jednak zakończyć tą wycieczkę. Poprosiliśmy naszego kierowcę, żeby odwiózł nas na dworzec autobusowy. Co prawda próbował nas jeszcze zabrać do fabryki perfum i papirusu, licząc pewnie na kolejną prowizję. Grzecznie odmówiliśmy. Droga powrotna do Kairu ciągnęła się w nieskończoność. Szybką jazdę uniemożliwiały liczne progi zwalniające. Ponownie mogliśmy podziwiać leniwie poruszających się Egipcjan oraz zaśmiecone do granic możliwości kanały Nilu. Po ponad godzinie jazdy dotarliśmy do centrum Kairu. Tutaj z kolei czekały na nas ogromne korki.

Przed odstawieniem nas na dworzec autobusowy, kierowca postanowił zatankować swój samochód. Z ciekawości spojrzałem ile zapłacił za paliwo i lekko się zdziwiłem. Po moich szybkich obliczeniach wyszło, że litr paliwa kosztował w przeliczeniu na naszą walutę około 1 zł. Gdzie tu sprawiedliwość.

Kolejnym ciekawym zjawiskiem, które zaobserwowaliśmy (a w zasadzie ja zaobserwowałem, gdyż moja dziewczyna w tym momencie spała) były tłumy modlących się na ulicach i chodnikach. Był piątek, a więc szczególny dzień dla muzułmanów. Taka nasza niedziela. Nawet kierowca autobusu zatrzymał swój pojazd i pomimo tego, że w środku było wielu pasażerów poszedł się modlić. Na szczęście nasz kierowca wstrzymał się z modlitwą. Dopiero, gdy dojechaliśmy na dworzec powiedział, żebyśmy poszli kupić bilety, a on pójdzie do pobliskiego meczetu.

Kupno biletu nie okazało się tak prostą sprawą jak na dworcu w Hurghadzie. Dworzec w Kairze był ogromny, a liczba kas bardzo duża. Dodatkowo osoby tam pracujące albo nie znały języka angielskiego, albo bardzo leniwie zabierały się do swoich obowiązków. Po paru minutach udało nam się jednak dostać do odpowiedniej kasy. Wycieczka po Kairze powoli dobiegała końca. Do odjazdu autobusu mieliśmy jeszcze godzinę. Pozostało jeszcze rozliczyć się z naszym kierowcą. Chociaż spokojnie mogliśmy się w tym momencie oddalić. Znalezienie nas raczej graniczyłoby z cudem. Jednak nasza uczciwość nie pozwoliła nam na to. Uczciwym nie chciał być za to kierowca, który zażądał większej sumy niż ta, na którą się umawialiśmy. Szybko jednak został sprowadzony na ziemię i otrzymał wcześniej ustaloną kwotę. Patrząc na cenę jaką zapłacił za paliwo tak i tak był sporo do przodu.

Autobus do Hurghady miał opóźnienie około 30 minut. Jako, że od rana praktycznie nic nie jedliśmy (z drugiej strony komu się chce jeść w taki upał) udaliśmy się do jednego z dworcowych lokali gastronomicznych. Zamówiliśmy coś w rodzaju kebaba. Po 20 minutach oczekiwania zamiast dwóch sztuk otrzymaliśmy tylko jedną. Nie było już jednak czasu na wyjaśnienia. W pośpiechu zjedliśmy pół na pół i udaliśmy się do autobusu.

Popołudniowe korki były coraz większe. Wyjazd z centrum Kairu trwał ponad godzinę. Kierowca aby umilić pasażerom podróż włączył telewizor. Trafiliśmy na jakiś film o miłości i porachunkach gangsterskich. Nic nie rozumieliśmy, jednak z braku innego zajęcia patrzyliśmy w ekran. Zasnąć nie można było, gdyż głośność była ustawiona na cały regulator. Nawet usilne prośby tylnej części autobusu nic nie dały. Kierowca nie chciał ściszyć. Do Hurghady dojechaliśmy tuż przed godziną 21:30. Z dworca do hotelu mieliśmy jakieś 5 km, więc postanowiliśmy podjechać taksówką. Zatrzymuje się pierwsza. Kierowca życzy sobie 20 funtów. My dajemy 10. Odjeżdża. Po chwili jest już jednak następna. Kolejne targowanie. On chce 15 funtów, my twardo oferujemy 10. W końcu z uśmiechem na ustach zgadza się. Ja w głębi duszy cieszę się, że postawiłem na swoim, chociaż tak naprawdę przepłaciliśmy za taksówkę kilkukrotnie. Nie mamy już jednak na nic siły. W końcu dojeżdżamy do hotelu. Szalony dzień dobiegł końca.

Nie udało nam się zrealizować w 100% naszego planu zwiedzania. Praktycznie na każdym kroku przepłacaliśmy za wszystko. Jednak pomimo tego nie żałujemy, że wybraliśmy się do Kairu na własną rękę. Dzięki tej podróży wiele się nauczyliśmy. Dostaliśmy lekcję na przyszłość, z której wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. Do Kairu jeszcze powrócimy. W końcu zobaczyliśmy tylko niewielki procent tego co miasto ma do zaoferowania. Zapewne będziemy myśleć, że tym razem już nas nic nie zaskoczy. Może i tak będzie. A może padnie kolejne pytanie lub zdanie, które ponownie uśpi naszą czujność?
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 13.09.2011 10:58

Ekstra wycieczka, gratuluję.
Kiedyś myślałem żeby w taki sposób zobaczyć Kair, może nas jeszcze kiedyś najdzie taka zajawka :)
"Życzliwość" miejscowych rzeczywiście na początku mocno szokuje ale to już taki lokalny koloryt, trzeba z tym żyć i po prostu zachować czujność. Wy sobie i tak znakomicie poradziliście :D
pzdr
Kamil
Robak1984
Croentuzjasta
Posty: 153
Dołączył(a): 29.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Robak1984 » 13.09.2011 11:21

zawodowiec napisał(a):Ekstra wycieczka, gratuluję.
Kiedyś myślałem żeby w taki sposób zobaczyć Kair, może nas jeszcze kiedyś najdzie taka zajawka :)
"Życzliwość" miejscowych rzeczywiście na początku mocno szokuje ale to już taki lokalny koloryt, trzeba z tym żyć i po prostu zachować czujność. Wy sobie i tak znakomicie poradziliście :D
pzdr
Kamil


Szczerze polecam zwiedzanie na własną rękę. Trzeba się jednak do tego dobrze przygotować. [/list]

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone