napisał(a) lulmar » 06.07.2011 13:27
3. Kolejny temat, który budzi kontrowersje to ogólnie pojęta kultura jazdy samochodem
Dopiero co wzbudziłem agresję kiedy to w innym temacie nazwałem buractwem jazdę lewym pasem na autostradzie.
To jeden z powodów dla którego wybieram jazdę nocą. Nie tylko jest mniej kierowców na drogach, przede wszystkim osoby wybierające jazdę nocą to zazwyczaj kierowcy bardziej doświadczeni, kulturalniejsi. Przeważnie nie trzeba dawać im żadnych sygnałów, sami pięknie sygnalizują kiedy można ich wyprzedzać, a nawet jak się zapomną i zostaną na lewym pasie to uciekają zanim się zbliżę na odległość mniejszą niż pół kilometra.
W szczególności Austriacy, Niemcy. Czego by o nich nie mówić przeważnie wykazują się wielką kulturą na drodze.
Też pisałem w innym temacie:
Siedem lat temu jechałem do Cro pożyczoną kaczuszką. Cały czas gaz do dechy, co nie zmieniało faktu, że jak się nie rozpędziłem odpowiednio wcześniej to pod górkę ledwo 100km/h potrafiło jechać. Kiedy już po kilku ładnych minutach rozpędzania auta udało mi się osiągnąć prędkość do wyprzedzania innych aut (z górki 165 na liczniku) widziałem nadjeżdżające auto w tylnym lusterku to miałem niemal łzy w oczach. Chowałem się na prawy, po hamulcach i ładnych parę minut rozpędzania auta w plecy. Było to szczególnie kosztowne, że wraz z ówczesna narzeczoną mieliśmy całe 5 dni urlopu niemal puste kieszenie. Jakoś do głowy mi nie przyszło pomyśleć "czekaj baranie teraz ja wyprzedzam", czy "poczekaj na swoją kolej". Pomimo, że akurat wyprzedzałem to podstawową zasadą na autostradzie jest ustąp szybszemu i jedź tak aby nie przeszkadzać innym. Kiedy zdarzyło mi się zagapić i jadąc pewnie jakieś 140 nie spostrzegłem auta lecącego 220-250 to było mi potwornie głupio. Znak długimi był bardzo przydatny i jak bym mógł chętnie bym gościa przeprosił osobiście na najbliższym postoju. Gość pewnie na jednym przymusowym hamowaniu stracił więcej wachy niż ja zużywałem na 100km.
Uważam to za elementarne zasady kultury. Migacz, długie czy klakson z tyłu to znak otrzeźwienia dla kierowców. Jeremi Clarkson chyba wiedział, że są tacy którzy robią to celowo z powodu jakiś własnych kompleksów i zasugerował w TopGear ustawienie snajperów i usankcjonowane prawem strzelanie ze snajperki do blokujących pas ruchu służący do wyprzedzania.
Tutaj na forum zobaczyłem jednak teorie alternatywne, ze kultury nie ma nie ten co blokuje drogę innym wyprzedzającym, a ten co śmie wyprzedzać innych i dla bezpieczeństwa swojego i innych sygnalizuje to jadącym nieprawidłowo.
Tyle mówi się o liberalizmie a gdzie nie spojrzeć komuna. Władza deprawuje i zawsze to objawia się w ten sam sposób -> więcej nakazów i zakazów. Ludzie nie mają równych brzuchów ani identycznych aut, predyspozycji do bycia dobrymi kierowcami czy choćby niezbędnego doświadczenia.
Na prostą logikę nawet ograniczenia prędkości takie same dla każdego są bez sensu ale wiadomo - to najprostsze z wykroczeń do wyłapania przez policję. Oczywiście wyłącznie pod warunkiem, że wszystkim karzemy jechać tak samo. To komuna w najczystszej postaci. Zawsze powodująca najwięcej wypaczeń wśród "najsłabszych jednostek". Zobaczcie jak zmuszają pod groźbą finansową i karną kierowców rajdowych i wyścigowych, żeby opowiadali jak to na co dzień jeżdżą zgodnie z przepisami. Tajemnicą poliszynela jest że to bzdura. Hołek twarzą kampanii o bezpiecznej jeździe wzbudzał u wielu uśmiech politowania.
Hamilton, Valentino Rossi, Schumacher... Wszyscy w mediach głośno trąbią co innego, a po cichu co innego. Od lat pracuję w badaniach i doskonale wiem, że jak się przytacza jakieś wyniki badan to bez podania skąd to całe wnioskowanie jest nieuprawnione. Wściekam się jak kłamstwo powtórzone 1000 razy powoli staje się ogólnie obowiązująca opinią.
Nie uważam się za żadnego mistrza kierownicy ale mam oczy i obserwuje kierowców jadących szybko a jednocześnie kulturalnie, którzy widzą zarówno co się dzieje przed jak i za nimi. Jak i "dziadów", którzy jadą 100 na trasie, a w korku przeciskających się poboczem przed samochody, którym z trudem udało się wyprzedzić wcześniej na trasie nieobliczalnego kierowce.
Tylko od nas zależy jak będą nas postrzegać za granicą. Obyśmy się starali być jak najlepszymi ambasadorami naszego kraju. Także jako kierowcy.
Ja z uwagi no dotychczasowe doświadczenia preferuje podróż nocą. Wtedy to spotykam niemal wyłącznie miłych i uprzejmych kierowców.