Dzień czwarty - 10 lipiecKolejny dzień, a właściwie poprzedni wieczór jak i noc, przyniósł ochłodzenie. Za równo na lądzie jak i, co się okazało następnego dnia, w morzu. Może nie była to temperatura wody znana znad naszego Bałtyku, nie mniej trzeba było chwilę czasu poświęcić na wejście do wody. Po wejściu było bardzo przyjemnie. Sytuacja taka trwała praktycznie do końca naszego pobytu. 2-3 dni przed wyjazdem woda temperaturą zaczęła przypominać tą na początku.
Tak jak wspominałem dzień wcześniej nawiedziła nas burza, nie pamiętam czy kiedyś słyszałem tak długi grzmot - chyba nie
No ale góry i woda robią swoje.
Jak zwykle śniadanie jemy przy otwartym oknie.
- Przy takim widoku mógłbym jeść śniadanie non stop ;)
Sam widok już zapowiada nieciekawą pogodę. Ale na szczęście nie pada. Na razie...
Młodszy z tego korzysta i jak co dzień rano (wieczorem tylko wtedy kiedy jesteśmy na miejscu) "czyści" plażę z kamieni, które służą ludziom do zajmowania miejsca
Skoro pogoda nie jest na plażowanie decydujemy się na wyjazd do Makarskiej - na zakupy. W międzyczasie rybacy wracają z połowów - przynajmniej tak mi się wydaje
Po drodze - korki, głównie przy sygnalizacji a więc też i w samej Makarskiej. Do tego zaczęło padać i jak się później okazało padało praktycznie cały dzień.
- Młodszy oczywiście musiał się "pobujać"
Po wyjściu i stwierdzeniu, że pogoda się nie polepszyła, pada pomysł - jedźmy do Splitu. W końcu to dzień, w który miała być wycieczka. Niewiele się zastanawiając - jedziemy. Z Makarskiej wyjeżdżamy po godzinie 13, w Splicie jesteśmy po godzinie 15.
Zatrzymujemy się na tym samym parkingu co 7 lat temu, tylko teraz się trochę pozmieniało. Wcześniej był to chyba parking bezpłatny - teraz niekoniecznie
Przede mną ktoś stał po chwili nie wjeżdżając na parking odjechał. Myślałem, że się rozmyślił
Wjeżdżam na pewniaka przez szlaban a tam lipa - brak miejsc. Teraz dotarło co jegomość w aucie przede mną robił
Ale jak to żona mówi, ja zawsze znajdę dobre miejsce parkingowe
Nawet nie zdążyłem wykręcić, a już ktoś płacił w parkomacie i chwilę później miejsce było moje
Do promenady rzut beretem
W Splicie - zero deszczu, wręcz przeciwnie, ale ludzi - tłumy. I jeszcze Młodszy z nową "zabawką". Tak się akurat złożył, że tego dnia razem z Młodszym świętowaliśmy urodziny. To były moje pierwsze w tym roku - jego trzecie w tym miesiącu
Najpierw była "impreza" dla kolegów z przedszkola, no bo starszy miał to on też chce. Dwa dni później miał przedwyjazdową dla rodziny. A 4 dni później w opisywanym dniu. Całość złożyła się na to, że bardzo szybko się postarzał, tydzień wcześniej miał 3 lata teraz wszystkim wmawiał, że już ma 5
. Z tego też chyba wyszło, że tata ma tysiącletnią głowę. Kuźwa może trochę siwą, ale na pewno nie taką starą
Mniejsza...
Zatrzymaliśmy się na jedzenie, Młodszy chciał się tylko napić - ok.
- Restauracja Adriana - dużo ludzi, obsługa taka sobie..
Później ruszamy nie tyle zwiedzać co na spacer.
- Początek był podobny do naszej poprzedniej wizyty - również zawędrowaliśmy na ulicę Adamovą i zjedliśmy tam lody
- Trochę pokluczyliśmy po ulicach, którymi wcześniej nie chodziliśmy i tak też trafiliśmy na targ
- Zainteresowanie muzyką Młodszego zrobiło swoje ;) Takiego instrumentu jeszcze nie widział
- W końcu Młodszy też zgłodniał - zrobiliśmy przystanek nr 2
- Później spokojnym spacerkiem kierujemy się w stronę auta
- Uwielbiam takie "klimaty"
- Ludzi jakby coraz więcej ;)
- Kilka zakupów włoskich specjałów, kilka skoków ze schodów..
- I jesteśmy obok naszego parkingu
- Oczywiście zdjęcia z samochodu musiały być robione dalej ;)
- Niby jacht jakich pełno a jednak nazwa przyciąga ;)
- Za trzecim razem już tego stadionu nie odpuszczę! Wejdę!
Do Splitu jechaliśmy autostradą, powrotną drogę stwierdziłem, że pokonamy wybrzeżem... Niestety byłem mądrzejszy od nawigacji, która mnie wyrzucała na trochę inną drogę. Efekt był taki, że stanęliśmy w korku, który przez kilkanaście minut nic się nie poruszył.Nie pamiętam w jakiej miejscowości, ale coś mi mówi że korek był do Omiša
Zdążyłem zrobić zdjęcie i cofka jakieś 10-15 km do pogranicza Splitu.
- Stoimy w korku
Zastępcza droga nie okazała się taka zła
- U góry widoczny wylot tunelu
- I już wróciliśmy na pierwotną drogę ;)
Tak minął nam kolejny dzień, na miejscu byliśmy po godzinie 22.
Jak na razie z planów nici
Ale zawsze to lepiej pochodzić po Splicie w słoneczny dzień niż siedzieć na miejscu w czasie deszczu