Środa, 30 wrześniaTego dnia
miał być zrealizowany plan Grześkowy, czyli morska wycieczka połączona ze snoorkelingiem przy wysepkach Lazareta i Agioi Theodoroi. Z weneckiego portu rejsiki oferuje kilka stateczków, z tym że większość wycieczek trwa jedną godzinę (10 euro od osoby) i płynie się tylko w rejon Lazarety, aby tam można było popluskać się wśród rybek. Grześkowi zależało jednak na dłuższej wycieczce, czyli obejmującej również wyspę Theodorou. U jej brzegów bowiem, na głębokości 6 m , leży
wrak samolotu junkers JU52 (samolot został zestrzelony w czasie II wojny światowej). Przy wraku statku już kiedyś pływał, przy samolocie – jeszcze nie, więc teraz wreszcie chciałby to uczynić.
Wycieczki obejmujące wrak trwają 2,5 – 3,5 godziny (w zależności od tego, który stateczek się wybierze, posezonowa cena 15-20 euro). Opływając wyspę Agios Theodoros, można także poobserwować żyjące na niej kozy kri-kri (tej kozy nie spotkacie nigdzie poza Kretą). Problem w tym, że na części statków widok na wrak jest tylko przez szklane dno, nie ma możliwości wskoczenia do wody przy junkersie. Za naszej bytności w Chanii, tylko dwa stateczki oferowały w ramach rejsu możliwość
snurkowania przy wraku. Rozeznanie zrobiliśmy poprzedniego dnia, dziś miała nastąpić realizacja…
Na początek jednak śniadanko! Dziś też na hali targowej, ale w ramach ograniczenia rozpusty
, najpierw tyropita, kupiona po drodze w piekarni na rogu placu Splantzia i ulicy Daskalogianni. Piekarnia godna polecenia, bo wybór pieczywa i słodyczy spory, no i jest otwarta praktycznie przez cały dzień, czego nie można powiedzieć o innych tego typu miejscach na starówce. Na hali (rzecz jasna przy ulubionym stoliku
) zamawiamy na spółę jedną porcję stifado i pół litra (a w zasadzie pół kilo
, bo tak tu się to kupuje) wina. Wyjątkowo czerwone, bo lepiej komponuje się z daniem na talerzu.
Dwie fotki ze stoisk Agory…
Pozostając w klimacie zakupowym
nasze ulubione stoiska rybne, tyle że już nie na hali, ale w sklepikach wokół Placu 1866 (w dalszej części relacji ten plac będzie się czasem pojawiał pod „naszą” nazwą Plac z Pomnikami) i przy placyku Machis tis Kritis. Pięć lat temu tam właśnie zaopatrywaliśmy się w rybki, w tym roku – ze względu na
brak aneksu kuchennego w naszym staroportowym lokum – niestety tak nie będzie…
Przepyszne barweny (niestety zawsze
drogie ; te były wyjątkowo duże, więc i cena też, najtańsze spotkaliśmy po 18 euro za kilo).