Nie byłam w Samarii, więc nie mogę porównać (o ile porównywanie miałoby to jakiś sens) stopnia trudności biegnącego tamtędy szlaku z tym, jaki jest w Aradenie.
Na pewno my mieliśmy trasę znacznie krótszą, ale miejscami naprawdę łatwa nie była...
Często musieliśmy wspinać się po głazach tarasujących koryto wąwozu, jeszcze częściej po olbrzymich kamolach ześlizgiwać.
Jak już wspomniałam, szlak w miejscach krytycznych jest oznakowany zielono-czerwonymi plamami wskazującymi najdogodniejsze (chociaż nie zawsze łatwe ) przejście. Idąc inaczej niż wskazują znaki, najczęściej też da się przejść , chociaż może nieco (lub trochę bardziej niż nieco) trudniej. Raz jednak, gdy nie zauważyliśmy kolorowych znaków , wpakowaliśmy się w urwisko nie do pokonania bez uszczerbku na ciele (przynajmniej dla mnie ), lepiej więc było wspiąć się z powrotem i odnaleźć znaki sprowadzające dogodniejszą (aczkolwiek momentami też karkołomną) głazostradą.
Stromych i zasłanych głazami odcinków było na trasie kilka, przeplatały się z one łagodnymi rozszerzeniami koryta wąwozu. Generalnie jednak, chociaż szlak jest wymagający, to jednak jak najbardziej dostępny dla każdej średnio sprawnej osoby. Byle w odpowiednią pogodę ! No i z odpowiednim zapasem płynów zabranych ze sobą, bo upał w wąwozie może czasem mocno doskwierać, a woda dostępna jest tylko w jednym miejscu, już dość nisko i dość blisko końca Aradeny.