Odcinek dziewiętnasty - czyli katastrofa po raz trzeci
Nie chcemy , ale musimy.....
Żegnani przez Ivankę i Leo , opuszczamy nasze lokum i udajemy się w drogę. Tym razem nie płyniemy promem, postanawiamy jechać przez Ston. Młodsza córka nawet nie wie że jedzie (przenieśliśmy śpiocha z łóżka do fotelika), jest 6 rano. Półwysep żegnamy z żalem, zatrzymujemy się po drodze, aby kupić pieczywo na śniadanie.
Poranną ucztę robimy sobie na obrzeżach winnicy. Gdy najedzeni postanawiamy jechać dalej pojawia się właściciel i tłumaczy mężowi że to jego własność. Mąż z kolei że tylko jedliśmy śniadanie, nawet otwiera lodówkę zeby faceta uspokoić. I uspokaja. Człowiek się uśmiecha, "okejuje" i odchodzi. Faktycznie, nie zerwaliśmy ani kistki, choć pokusa była....
Ruszamy w dalszą drogę.
Dzisiaj , planujemy pokazać Mamie wodospady KRKA....
C.D.N