"Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy."
Czytałem do końca. A po "wakacjach" będę czytał kolejne cro-wspomnienia i będzie dobrze odnajdywać wspólne ścieżki zachwytów i uśmiechów. I na kolejnych wspomnieniach budować kolejne marzenia ...
Janusz Bajcer napisał(a):Na rozmarzenie przesyłam na przypomnienie "chorwackie korzenie"
zawodowiec napisał(a):Znowu sobie po trochu czytam i jeszcze nie raz bede czytal.
zawodowiec napisał(a):Tym bardziej ze wyjazd jeszcze bedzie niejeden, to i nastepne powakacyjne perelki tez sie napisza
Jolanta Michno napisał(a):zawodowiec napisał(a):Znowu sobie po trochu czytam i jeszcze nie raz bede czytal.
Baaaardzo mi w takim razie miło.
A wiesz? Jakby się znalazł jakiś wydawca, to z naszych relacji książkę można by złożyć. Wyobrażasz sobie? Twoje fantastyczne relacje, interesująca relacja Ani i Janusza - Krakuscity, pełna humoru i pięknych fot relacja Shtrig, barwna relacja Janqesa... i wiele, wiele innych...
Gdyby pomiędzy nimi i moja "poetycka proza" się znalazła, byłabym niezmiernie zadowolona. Znaleźć się w TAKIM towarzystwie to nie lada gratka.
Cropelkowe relacje... perełki przypominające wakacje.
I wiesz co??? To by był strzał w dziesiątkę. Bestseller jak nic.
Pozdrav
Jola
PAP napisał(a): Super, że 'odgrzałaś' swoją relację ... w wolnych chwilach będę czytał ...
PAP napisał(a):A propos wydawania relacji ... twój pomysł wydaje się ciekawy ... a były już czynione jakieś kroki w tym kierunku ? ... serio pytam ...
Jolanta Michno napisał(a):Tymona napisał(a):kulka53 napisał(a): jesteśmy u celu dzisiejszego zwiedzania - arboretum w Trsteno.
Po raz kolejny widzę, że lenistwo nie popłaca. Mam na myśli oczywiście nasze lenistwo. W tym roku Trsteno miało być (mnie z kolei zachęciła relacja Joli Michnio, i za każdym razem (a były dwa) jak jechaliśmy z Dubrownika do T) to nam do głowy wpadał inny pomysł i jechaliśmy dalej. No cóż - wrócić trzeba. Wy będziecie po raz trzeci próbować z Maglicę, a my odwiedzić Trsteno
Tymono, to po prostu niesamowite! Aż nie wiem co powiedzieć, ale miło mi niezmiernie. Nie myślałam, że moja relacja może kogokolwiek do czegokolwiek zachęcić.
Tymona napisał(a): No to Jolu nie pozostało mi nic innego, jak trochę się wytłumaczyć , a że nie chcę Kulkom przeszkadzać, to odpowiem u Ciebie
Tak sobie myślę, że jedną z cech relacji na forum jest fakt, że żyją one swoim życiem... i takich jak ja ukrytych "czytaczy" miałaś pewnie wielu
Ja takim "gościem" byłam około rok. Dopiero jak wróciłam z pierwszego naszego pobytu w Cro, uznałam, że mogę już się zalogować. A uaktywniłam się dopiero po drugim przyjeździe - chociaż mało rzeczowo
Tymona napisał(a): A co do Twojej relacji, to myślę, że obojętnie w jakie strony świata ruszycie, ja na pewno przeczytam Waszą wyjazdową opowieść, bo podoba mi się Twój sposób pisania. Tak więc na drugi raz już ukrywać się nie będę , tylko w bardziej rzeczowy sposób zaznaczę swoją obecność
Tymona napisał(a): ps. A to, że właśnie, po tak długim czasie, Twój wątek znowu ożył, to kolejny dowód na to, że relacja żyje tak jak jej się podoba
Jolanta Michno napisał(a):Kiedy my pierwszy raz jechaliśmy do Chorwacji, byliśmy chyba jeszcze większymi żółtodziobami od Was. Ma to swój urok, bo na każdym kroku czekają niespodzianki, chociaż z drugiej strony, choćby się "wszystko" wiedziało, to i tak życie niesie mnóstwo niespodzianek. Naszą najśmieszniejszą niespodzianką, z czego rechoczemy po dziś dzień była... herbata, a właściwie jej brak.
Jak na prawdziwych żółtodziobów przystało o pewnych sprawach nie mieliśmy zielonego pojęcia. No i z tą herbatą... co pijemy, to ona... owocowa jest. Ki diaboł? Mi to nie przeszkodzało, aczkolwiek lubię wypić gorzką, czarną, gorącą herbatę, ale Jurkowi w pewnym momencie się zackniło, więc co i rusz podejmował próby zamówienia czarnej herbaty. Za pierwszym razem zamawia crni čaj, otrzymuje voćni, znaczy owocowy. Nic to. Drugim razem zamawia crni indijski, otrzymuje ledeni - znaczy się mrożoną, ale oczywiście owocową. No koniec świata!!! W sklepach też ani śladu. Ale najciekawiej było podczas powrotu. Na dworcu kolejowym w Zagrzebiu... no niemożliwe, żeby nie mieli czarnej herbaty!!!!!!! Jurek zamawia i otrzymuje... OWOCOWĄ!!!! Poziomkowa była, przepyszna, najlepsza owocowa herbata jaką kiedykolwiek piłam , no ale nie czarna. Normalnie wyliśmy z tego. Rechotaliśmy chyba przez całą długą drogę do domu.
Dopiero po powrocie doczytałam się, że w Chorwacji czarnej herbaty się nie pija, chyba, że jako lekarstwo.
Gdybyśmy to wcześniej wiedzieli, ile uciechy mniej.
Powrót do Nasze relacje z podróży