11.02.2014 Biorąc pod uwagę, że nie opisuję tylko Breli ale również inne miejsca w które zajrzeliśmy - podjęliśmy rodzinną decyzję o zmianie nazwy wątka (wątku?). Mam nadzieję, że to nie będzie zbyt kontrowersyjny krok
Kiedy w 2001 wsiadałem do airbusa Thomson Travel w Splicie, który zabierał mnie do Berlina Schoenefeld, nie przypuszczałem, że powrót do Chorwacji zajmie mi 12 lat.
Silniki samolotu powoli nabierały mocy a z otworów klimatyzacyjnych buchnęły kłęby pary ze sprężarek klimatyzacyjnych. Gotów do ucieczki z całą rodziną uspokoiłem się na widok niemieckich stewardess, którym nie drgnęła nawet powieka w tej straszliwej sytuacji. Ba! były niewzruszone jak Chuck Norris w trakcie zabijania muchy. Zresztą - mogłem nie zauważyć czy coś im drgnęło przez te kłęby pary...
Niewątpliwym plusem tamtych wakacji było wspomnienie wypożyczenia renault twingo który ze straszliwym rykiem małego silniczka wspinał się na różne górki, piszczał kołami na zakręcie jak rajdówka Hołka a przy 100 km na godzinę trząsł się jak syrena 105 podczas rozruchu...
Odkryliśmy wówczas małą wieś o nazwie Baśka Voda i niedaleko niej - kolejną wieś - Brela - jeszcze pustej, niezabudowanej z 1 hotelem, kilkoma rozsianymi domami, Jadranem odcinającym się turkusem wśród drzew i przeraźliwym rykiem cykad na okolicznych wzgórzach. Tu chciałem wrócić...
Minęły lata, pojawiła się rodzina, dzieci i nadszedł czas powrotu. Moje pierwsza myśl oczywiście powędrowała do Breli. Przetrząsnąłem forum i oglądając zdjęcia z Waszych wakacyjnych wypraw z trudem rozpoznawałem dawne kąty. Baśka wyglądała na nich jak Kołobrzeg w środku sezonu a o Makarskiej w której byliśmy - nie wspomnę...
Po 3 dniach upartych poszukiwań znalazłem odpowiedni apartament i okazało się, że do naszej wyprawy udało się namówić teściów - a ja muszę znaleźć nowe miejsce pobytu. Po przyjęciu 24 odmów rezerwacji w końcu udało się znaleźć miejsce w Brela - Podraće.
Ponieważ cała rodzina ma włączonego szwendacza od teściów po dzieci - zaproponowałem dość napięty harmonogram wyjazdu (bez krępowania się - można kopiować)
Sobota - Przyjazd
Niedziela - aklimatyzacja - wypoczynek
Poniedziałek - Trogir - Split
Wtorek - odpoczynek
Środa - Wodospady Krka . Szybenik w drodze powrotnej
Czwartek - odpoczynek
Piątek- Dubrownik
Sobota - odpoczynek
Niedziela -odpoczynek
Poniedziałek - jakiś lokalny rejs łodzią z Makarskiej ?
Wtorek -odpoczynek
Środa - Hvar (rejs prom, wyspa i miasto)
Czwartek -Wyjazd do Wenecji
Piątek -Zwiedzanie Wenecji - przejazd do Val di Sole
Sobota - Powrót do Polski
Kolejny punkt który nie dawał mi spać to podróż. Jadąc z taką liczną ekipą - wiedziałem, że muszę stanąć w Grazu na nocleg. Znów forum Cro przyszło z pomocą podpowiadając hotel i został dylemat jak dojechać.
Spory forumowiczów dotyczące dojazdu do Cro - nie urażając nikogo przypominają spór dotyczący wyższości świąt bożego narodzenia nad świętami wielkiej nocy.
Każdy jeździ jak chce - ja nie cierpię czeskich dróg więc wybrałem dla nas bliską Wielkopolanom - opcję niemiecką czyli trasę - Poznań - Berlin - Lipsk - Regensburg - pierdylion tuneli w Austrii - Graz. Pozostał przegląd auta w ASO Mazdy (wymiana płynów i przygotowanie auta do drogi) i ruszać.
Lubię ten moment kiedy podróż się zaczyna, bagażnik wypełnia się torbami, klnę na czym świat stoi bo jest ich za dużo, nic się nie mieści do bagażnika dachowego, który przyjął już kształt banana i próbuje zostać literą U. W końcu po 10 próbie zamknięcia bagażnika spada mocowanie wspornika sprężynowego łączące górną część bagażnika z dolną. Trzyma się dalej - ale żeby cokolwiek zapakować potrzebuję asystenta trzymającego zamknięcie. Staram się nie wściekać - nie dam rady tego naprawić więc jedzie tak jak jest. W końcu wszystkie puzzle pasują, składają się całość, bagażnik dachowy się prostuje i jesteśmy gotowi do drogi.
Niemieckie autostrady dają niewyobrażalny komfort podróżowania i niewiarygodną nudę dla kierowcy. Cała ekipa na zmianę spała lub chrapała aż do Regensburga. Prowadzę kolejna godzinę niemiecką wypasiona autostrada a tu świnia zaiwania poboczem w kierunku Regensburga. Normalna zwykla różowa świnia. Dwa kilometry dalej - Deja Vu ale świnia na widok i dźwięk auta dała dyla w krzaki i wystaje jej tylko część z której zwykle robimy galart... Pomyślałem, że tracę rozum ale 2 km dalej stoi ciężarówka na polskich blachach a niemieccy policjanci i jakaś służba (weterynaryjna?) wraz z kierowcą wciskali łeb kolejnej świni wystający spośród odeskowania auta - do środka samochodu.
Biorąc pod uwagę pochodzenie auta można zaryzykować wniosek że to polska świnia. I tu kryje się cała tajemnica bo polskie świnie mają bogate doświadczenie w uciekaniu z niemieckich transportów...
Z góry przepraszam jeśli ktoś poczuł się urażony
W końcu przywitał nas Graz - ekipa z ulgą opuściła auto, kierowca z nie mniejszą ulgą oddał się spożywaniu austriackiego piwa. Nazajutrz - pobudka o 5 rano i wyjazd. Słowo wyjazd to za dużo powiedziane. W okolicach Mariboru uciekam zjazdem w tzw interior czyli w lokalne drogi ponieważ praktycznie nie poruszamy się na autostradzie. Omijam bokiem korki jadąc praktycznie leśnymi drogami, nawigacja szaleje, ekipa zamilkła i czeka w grozie kiedy z lasu wyskoczą zbójcy - nie wyskoczyli.
Przed granicą wracam znów na autostradę aby znów utknąć w korkach. Cierpliwość nie jest moją mocną cechą więc pod Karlovacem uciekam na starą drogę nr 1 i jedziemy znów przez Slunj, Gracac, Knin, Sinj by wrócić na autostradę praktycznie na końcu podróży.
Podróż długa, monotonna przerywana pięknymi widokami. (zdjęcia poniżej). Po godzinach jazdy z entuzjazmem witamy napis GORNJA BRELA by w końcu wypaść prosto w ramiona Jadranu. Ale o tym kiedy indziej kiedyś dalej
Uciekamy w interior - dawna polska droga na wybrzeże
Uciekamy w interior - dawna polska droga na wybrzeże
Uciekamy w interior - dawna polska droga na wybrzeże
Uciekamy w interior - dawna polska droga na wybrzeże
Pierwszy rzut oka na Jadran - zbliżamy się do Makarskiej Riwiery
Sama ona - wszyscy chyba mają tą fotę w swoich relacjach
Wjeżdżamy do Breli
Końcówka wyspya Brać, w oddali Hvar. Kto nie tęskni za tym widokiem przez 11 miesięcy?
Kiedy wchodzisz pierwszy raz do apartamentu...