Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmację

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
kadetdudi
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 568
Dołączył(a): 01.09.2013
Re: Powrót do Breli (2013)

Nieprzeczytany postnapisał(a) kadetdudi » 10.02.2014 20:57

OK, nie powiem, wciągnęło mnie :) Napisz proszę tylko termin wyjazdu, bo nigdzie nie wyczytałem :)
RobsonC
Globtroter
Posty: 43
Dołączył(a): 13.12.2012
Re: Powrót do Breli (2013)

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobsonC » 10.02.2014 21:12

Aldonka – może trzeba na dłużej zostawić posta ;-)
Rafles278 – dziękuję – spędziłem na tarasie chyba z dwie godziny polując na zdjęcia. :hut:
agata26061 – witaj :D
kadetdudi – byliśmy w terminie 27.07 do 08.08 – faktycznie nie napisałem – dzięki. :?
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013
Re: Powrót do Breli (2013)

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 10.02.2014 22:03

Jak zwykle zaspałam, ale już oczka przemyłam i dosiadam się do pozostałych :papa:
RobsonC
Globtroter
Posty: 43
Dołączył(a): 13.12.2012
Re: Powrót do Breli (2013)

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobsonC » 10.02.2014 22:09

travel napisał(a):Jak zwykle zaspałam, ale już oczka przemyłam i dosiadam się do pozostałych :papa:


Travel - witam :D
No to specjalnie dla Ciebie :wink:

Robson
RobsonC
Globtroter
Posty: 43
Dołączył(a): 13.12.2012
Re: Powrót do Breli (2013)

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobsonC » 10.02.2014 22:11

Dziś będzie trochę dłużej...

Po jednodniowym wypoczynku i zabliźnieniu się ran psychicznych - po poszukiwaniu statywu - ruszamy do Wodospadów Krka. Dojazd do Parku Narodowego Krka z Breli zajmuje nam ok 1,5 godziny bez jazdy na Vettela... Dojeżdżamy na miejsce - zostawiamy auto na wygodnym dużym parkingu i stajemy w jednej z czterech kolejek do kas wodospadu.
Dalej w cenie biletu - na dół do wodospadów wiozą nas autokary. W autobusie zapada pełna grozy cisza ponieważ kierowca prowadzi z egipską fantazją (ci którzy byli w Egiptowie wiedzą o co chodzi) i nawet trachnięcie lusterkiem o lusterko z nadjeżdżającym z naprzeciwka autobusem nie robi na kierowcy żadnego wrażenia.
Transfer autobusem to nowość - dla mnie ponieważ kiedy byłem tu ostatni raz - samochodem zjeżdżałem do samych wodospadów. Nie jestem jakoś specjalnie zdziwiony tym rozwiązaniem - przy takim ruchu turystycznym musieli to zrobić - inaczej któregoś dnia zobaczylibyśmy zaparkowaną na środku wodospadu Audi Q7 na niemieckich blachach lub BMW X5 na polskich dla odmiany ;-) z rosłym i ogolonym młodzieńcem w środku...

Chodzimy po leśnych ścieżkach szukając okazji do fotek wody, ryb i samych wodospadów by w końcu po godzince dotrzeć do kąpieliska. Ryb całe mnóstwo w zastoiskach wodnych i tak zastanawiamy się z Tatą jak to ogarnąć aby przywieźć coś na kolację - na grilla. Niestety nie udało się - były szybsze...

Pamiętam, że podczas ostatniej wizyty bezlitośnie pokaleczyłem stopy ponieważ nie zabrałem obuwia do wody - teraz odpowiednio zabezpieczeni (bez ochronnego obuwia nie ma po co wchodzić do wody) i obserwujemy jak co chwilę wychodzą z wody ludzie z poobijanymi kostkami i ranami na łydkach.

Płynę z chłopakami w pobliże skał z których można najlepiej obserwować, usłyszeć i poczuć siłę spadającej wody. Robię slalom między dziesiątkami ciał turystów. Po chwili stwierdzam, że najmłodszy ma dreszcze - zapewne z zimna i emocji. Wracamy więc na brzeg i po kolejnej sesji fotograficznej - znów patrzymy z autokarów na oddalające się wodospady i piękny kolor rozlewisk wśród lasów. Pomijając wściekłe tłumy ludzi - Krka jest po prostu obowiązkowym elementem podróży do Cro.

Zgodnie z planem wjeżdżamy do Szybenika - koło godziny 15 - panuje w nim okrutny upał - chodzimy uliczkami szukając cienia i miejsca do odpoczynku.
Z perspektywy czasu - uważam, że Szybenik zasługuje na całodzienną dedykowaną wycieczkę ze względu na swoją urodę. Najmłodszy (ten od dreszczy na wodospadach) odmawia współpracy pod koniec zwiedzania, oflagowany i z lekkim fochem dowlókł się jakoś do auta i tam natychmiast zasypia.

Po wyjeździe z autostrady stajemy w Górnej Breli. Po obydwóch stronach małe stoiska z paniami w dojrzałym wieku. Przejeżdżam całą wieś i w końcu po krótkich negocjacjach wewnątrz auta - wracamy na zakupy. Stajemy przy pierwszym domu i zaczynamy zakupy - z kompletnie nie rozumiejącą nas przemiłą Chorwatką Mate. Mistrzem negocjacji okazuje się Tata, który kompletnie nie znając języków - najlepiej dogaduje się w języku polskim - odpowiednio intonowanym.
Mate daje nam próbować różnych specjałów - pada na rakiję, proszek i ulje bo nasz się skończył ;-) Daje Tacie różne specjały do spróbowania podsuwając coraz to nowe kielonki. Ja ze swoim nieprzydatnym angielskim jestem przepędzany od kadzi do kadzi bo zastawiam jej drogę do różnych kranów i kraników. W końcu twierdza Mate pada jak wojska tureckie pod Wiedniem a na odjeździe wręcza nam w prezencie torbę pomidorów pachnących słońcem i Chorwacją. Spędziliśmy u niej prawie 50 minut i jeśli ktoś mi powie, że można takie zakupy zrobić szybciej niż w 30 minut - to nie uwierzę - to jest taki rytuał jak japońskie parzenie herbaty :-D

W domu niestety okazuje się, że Młody ma 38 stopni. Konsultacja z lekarzem w Polsce - wstępna konkluzja - przegrzany - obserwować. Organizm na szczęście reaguje natychmiast na płyny i kompresy. W odwodzie mamy torbę lekarstw od antybiotyków po bandaże ale na szczęście nic się nie przydaje. Następne dwa dni - rodzina spędza na plaży a my z młodym w klimatyzowanym apartamencie. Z nudów - przed obdarciem mnie ze skóry w sukurs przychodzi konsola PSP i nowo odkryty program z chorwackimi bajkami (lapka mu nie oddam - w końcu muszę pracować). W trzecim dniu lenistwa po temperaturze nie ma śladu więc młody może wrócić do Jadranu. Nauka z tego przypadku jest taka, że naprawdę trzeba obserwować każdy symptom u dzieci bo objawy, które początkowo wyglądają na niegroźne - mogą być początkiem naprawdę dużych problemów.

Tego dnia jednak odmawia współpracy pogoda i po nocnej burzy nad Splitem zaczyna wiać wiatr. Wieczorem przychodzi przejęta Pani Właścicielka i mówi coś po chorwacku, że niebezpiecznie i że bura (bora). Po dłuższej chwili rozumiem w końcu że chodzi o auto. Wychodzę z apartamentu przekonany że jakieś drzewo spadło nam na auto i wracamy samolotem. Nie wiem czy się cieszyć czy smucić bo lubię latać ale lubię też nasze auto.

Taki dylemat - zjeść ciastko i mieć ciastko...

Na szczęście okazuje się, że chodzi o pokrowiec z auta - który rozpaczliwie łopocze zahaczony o drzewo i garaż. Wydęty wiatrem wygląda jak żagiel na Darze Pomorza w pełnym bałtyckim wietrze a łopocze tak głośno, że Niemcy z następnego domu patrzą na nas groźnym wzrokiem jakbyśmy dokonali aneksji Meklemburgii.
No co - gdyby się nie zahaczył - prawdopodobnie nigdy byśmy go nie zobaczyli (no chyba że pod Dubrownikiem...) Po zamocowaniu i przytrzaśnięciu go drzwiami i klapami - wracam do Karlovacko, które zdążyło nabrać temperatury otoczenia... blee.

Wieczorami chodzimy promenadą do Baśki na spacery - po zaopatrzenie w owoce i żeby przekonać się w jak fantastycznym miejscu mieszkamy. Ilość ludzi na deptaku bez względu na porę dnia - poraża i skłania nas do szybkiego wycofania się na Podrace. Negocjujemy z dziećmi głębokość zapuszczania się w Baśkę po lody. Nie wiem jak długo trwało zawarcie rozejmu ale w końcu ustalamy w którym ze stoisk najbliżej nas - kupujemy lody.
Od tej pory nie zapuszczamy się więcej dalej niż to konieczne...

Widok ze spaceru Baśka Voda - Brela
Obrazek

No tak - to chyba wszyscy mają - nie byłem tu odkrywcą ;)
Obrazek

Jadran potrafi mieć różne barwy - w zależności od pory dnia, pogody i wiatru
Obrazek

Baśkowy spacerek...
Obrazek

Baśkowy spacerek - dalej nigdy więcej nie dotarliśmy
Obrazek

Ostatnie zdjęcie przed buntem dzieci :)
Obrazek

Bora /niektórzy mówią Jugo/ nad Jadranem
Obrazek

Powrót do Krka
Obrazek

Koniec wycieczki do Krka
Obrazek
RobsonC
Globtroter
Posty: 43
Dołączył(a): 13.12.2012
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobsonC » 11.02.2014 14:04

Cisza jakowaś taka :)
żebyście nie zasnęli - dziś wspomnienia z morskiej wyprawy muminków :)

Miłego czytania
Robson
RobsonC
Globtroter
Posty: 43
Dołączył(a): 13.12.2012
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobsonC » 11.02.2014 14:17

W Makarskiej jest Konzum z którego korzystamy 4 krotnie w trakcie wyjazdu - głównie robiąc tam zakupy piwa, które jest zdecydowanie tańsze niż w naszym sklepiku na Podrace. Po ilości polskich rejestracji wnioskuję, że zakupy robi tam również cała Dalmacja w promieniu 50 km...

Zakupy z dziećmi są jak pasmo wyścigów - kto kogo przechytrzy.
M: Tata - zobacz jaki fajny samochód...
M: Tata - zobacz jaka gazetka..
Ja: Synu - ale ona jest po chorwacku..
M: No to co - ale ma fajną zabawkę...

Rozmowa z żoną jest jaka praca sapera (możesz pomylić się tylko raz)
Ż: Ładna karafka
Ja: No to bierz
Ż: Nie - musimy oszczędzać
Ja: No dobrze - weź dla mojej mamy..
Ż: No dobrze - to wezmę dwie...

Dylematy męskie są proste..
Ja: Tata - ile bierzemy piwa?
T: po chwili milczenia - a kiedy znów przyjedziemy?
Ja: Nie wiem - za 3 dni?
T: Dobra - weź 20 i pepsi do whisky

Podoba mi się quasi obwodnica Makarskiej, która pozwala ją szybko ominąć bez grzęźnięcia w korkach. Urbanistycznie miasto strasznie spuchło od mojego ostatniego pobytu i chyba nie mam odwagi by pojechać zobaczyć swoje stare kąty. Pewnie dlatego, że ten okres w życiu zamknąłem bezpowrotnie a nowa nić życia chce nowych doświadczeń.

Chciałbym zrobić niespodziankę Rodzinie i wypożyczyć łódź i mimo tego że jestem gotów zapłacić - nie mogę znaleźć szybkiej łodzi na cały dzień. Pisząc - szybka mam na myśli - chociaż z 25 koni (nadmienię, że mam odpowiednie uprawnienia...) W końcu wypożyczam standardową czerwoną balię z napisem Rent-A-Boat i potężnym 5 konnym silnikiem Johnsona. Masakra i Hańba....

Rano odbieram czerwonego Titanica ze starszym synem, wsiadając mielę pod nosem różne marynarskie przekleństwa. Płyniemy ze Stomaricy po resztę załogi na Podrace. Moje uczucie oscylują wokół wstydu z powodu łodzi i silnika i ciekawości jak tym szajsem będzie się powozić.
Zgodnie z przypuszczeniami - manewrowość zbliżona do kombajnu Bizon. Podpływam do brzegu manewrując ostrożnie i ładuję resztę wystraszonej załogi. Ruszamy - śpiewając piosenkę z Pana Kleksa - "Cała naprzód ku wielkiej przygodzie". W cichości ducha - uważam że bardziej byłaby odpowiednia - "Parostatkiem piękny rejs" - Krzysia Krawczyka bo Kapitan (czyli ja) był odpowiednio gruby chociaż bez wąchów a łódź była chyża niczym warszawski parostatek obsługujący wycieczkowe rejsy na Białołękę...
Rejsik trwa około 3 godzin (w jedną stronę) - podziwiamy kolejne miejscowości, brzeg - a od czasu do czasu samotny dom, który aż się prosi aby spędzić w nim wakacje...
W końcu docieramy do Omisia. Tam dokonuję cudów manewrowania rent-a-botem między jachtami, łodziami i stateczkami wycieczkowymi. 5 konny silnik rent-a-bota pozwala mu rozwijać prędkość okaleczonej bombardowaniem łodzi podwodnej więc szybko uznaję, że port w Omisiu został zwiedzony i przy aprobacie lekko zdrętwiałej ze strachu po moich manewrach i zapewne z braku ruchu - załogi ruszam z powrotem w kierunku Breli. Dłoń mrowi i lekko już ogłuchłem od dyskretnego ryku silnika - zapewne w chwili kiedy zawracaliśmy - cały Omiś odetchnął z ulgą a Brela popadła w depresję... oddaję więc wajchę z gazem Tacie i z ulgą oddaję się podziwianiu widoków.

Najciekawszym akcentem tej podróży była dramatycznie zimna woda na wejściu do portu w Omisiu - ciekawe co jest przyczyną takiego "mieszania się". U nas w Polsce w Polsce podobne zjawisko zachodzi w Bałtyku - w okolicach Kołobrzegu i nazywa się upwelling. Z grubsza chodzi o to że w wyniku sił Coriolisa i tzw efektu Ekmana - woda denna - zimna jak cholera - wypływa przy plaży i nagle z 20 stopni robi się 8. Zjawisko to powoduje frustrację wielbicieli Bałtyku, radość właścicieli przy plażowych budek z piwem natomiast zupełnie nie wpływa na nastawienie dzieci do wody, które dają się z niej wyciągnąć dopiero po całkowitym zesztywnieniu ust i szczęki co powoduje brak możliwości wniesienia protestu na rodzica wyciągającego pociechę z lodowatej wody...

W podróży powrotnej zatrzymujemy się na kąpiel już niedaleko Breli w miejscu gdzie brzeg zakręca tak ostro że tworzy kat prosty. (będą zdjęcia ale górnego parkingu) Na ten widok zjeżdża się z autostrady. Pod wodą mnóstwo ryb i cholernych jeżowców. Ciekawe też są źródła wody które wybijają gdzieś pod skałami. Miejsce warte zobaczenia i dostępne chyba tylko z wody lub jakąś ścieżką dla kozic z parkingu. Z ulgą docieramy do Breli i kiedy chciałbym wydać ostatni kapitański rozkaz - "z wozu" okazuje się, że fala wzrosła i nie mogę podejść ani do kamieni nabrzeżnych ani do betonowego nabrzeża do cumowania łodzi przy którym właśnie ktoś wszedł do wody i zamiast ruszyć 4 litery tkwi w miejscu - najbezpieczniejszym do opróżnienia łodzi. Spocony ze stresu wpływam w strefę plaży - na szczęście pustawą - zostawiam wszystkich pod knajpką i ruszam na przystań oddać łódź. Krążę po malutkiej przystani przez 15 minut aż ktoś się w końcu zainteresuje naszym powrotem. Ch%&a... zaplątałem się w linki, których jest pod wodą pierdylion, odplątanie, ruszam dalej. No nie - k&*^a - siedzę zaplątany znów...
W końcu dobijam, przywiązuje Titanica - przejmuje go chyba syn właściciela - choć mógłby to być równie dobrze ktoś z ulicy... Hvalaaaaa - wołam i zasuwam pieszo w kierunku Podrace. Mimo wszystko - fajny i ciekawy dzień - wycieczka zajęła nam ok 7 godzin. Polecam!

nasz bizon czyli rent-a-boat - pod inną komendą :)
Obrazek

plaża z parkingu
Obrazek

zdjęcie z parkingu - widać skałę spod której wypływa wodę i tą plażę z dojściem dla kozic
Obrazek

Linia zabudowy jest dość zwarta chociaż można znleźć samotne domy
Obrazek

Tutaj wypływało gdzieś silne źródło wody spod skał
Obrazek

Podziwiamy brzeg z łodzi
Obrazek
emi13214
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 409
Dołączył(a): 16.12.2008
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) emi13214 » 11.02.2014 17:19

Piękna wycieczka! Ile ta przyjemność Cię kosztowała?
mervik
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6870
Dołączył(a): 03.11.2012
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) mervik » 11.02.2014 20:18

RobsonC napisał(a):Powrót do Krka

Koniec wycieczki do Krka ]


Fajna relacja
...ale z tą ilością zdjęć z ''''KRKA''to z lekka przesadziłeś 8O :lol:
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 11.02.2014 22:09

mervik napisał(a):Fajna relacja
...ale z tą ilością zdjęć z ''''KRKA''to z lekka przesadziłeś 8O :lol:


Pełna zgoda 8)
Ale czytamy i oglądamy dalej


Pozdrawiam
Piotr
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 11.02.2014 23:23

Jestem i ja bo w sierpniu 2014 BRELA SU DIO ŽIVOTA MOGA :lol:
RobsonC
Globtroter
Posty: 43
Dołączył(a): 13.12.2012
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobsonC » 12.02.2014 09:53

Cześć :-)

emi13214 - koszt wynajęcia łodzi na cały dzień wynosi 500 kun wraz z pełnym bakiem paliwa
mervik - Mam dokładnie takie zdjęcia jak Twoje :) Chciałem tylko zaznaczyć, że byliśmy na miejscu :-D
piotrf - witaj :-)
Janusz Bajcer - my w tym roku Korczula - ale na pewno wrócimy do Breli w następnych latach :lol: fajny filimik

Miłego dnia
Robson
Hadler
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 356
Dołączył(a): 17.08.2009
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) Hadler » 12.02.2014 10:14

Janusz Bajcer napisał(a):Jestem i ja bo w sierpniu 2014 BRELA SU DIO ŽIVOTA MOGA :lol:



Widzę w kalendarzu, że będziemy w tym samym terminie.
Będę wypatrywał Pana Moderatora :)
iwona3001
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 31
Dołączył(a): 20.06.2013
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) iwona3001 » 12.02.2014 10:31

Jestem i podziwiam bliskie mi miejsca pisz, pisz, pisz :D
marosmaro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 627
Dołączył(a): 06.02.2014
Re: Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmacj

Nieprzeczytany postnapisał(a) marosmaro » 12.02.2014 18:35

fajne zdjęcia i piękne okolice pozazdrościć wypadu.
pozdrowionka
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Powrót do Breli (2001-2013) Czyli sprintem przez Dalmację - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone