Jedziemy na Pag. Dla nas to taka sentymentalna podróż będzie. Ostatni raz byliśmy na Pag 11 lat temu. Chcieliśmy zobaczyć jak teraz wygląda a przy okazji pokazać znajomym jak może być pięknie inaczej…bo dla nich to pierwsza wizyta na Pag.
Wyjeżdżamy ok. 9.00 rano. Z Posedarje do mostu łączącego z wyspą mamy jakieś 20-30 minut spokojnej jazdy samochodem.
Przystajemy przy moście. Ochom i achom nie ma końca.
Strasznie wieje, ale nas to nie zraża. Próbujemy zejść po skalnych schodach w dół, ale niestety wieje tak mocno, że najmłodsze dzieci niemal nam odrywa od podłoża (takie lekkie te nasze najmłodsze) Wracamy na górę. Napawamy się widokami, robimy zdjęcia, jedziemy dalej.
W planach mamy zwiedzić fabrykę sera Kolan, zahaczyć o Solnę Pag i dojechać do końca wyspy…..
Przystajemy przy Solana Pag, ale nie udaje nam się wejść na teren „zakładu”, więc oglądamy pola z miejsca, w którym stoimy. W samym mieście Pag krótki spacerek pomiędzy uliczkami. Przejeżdżamy przez most. 11 lat temu koło mostu jedliśmy smaczne jedzonko w konopie….widzimy, że knajpka nadal funkcjonuje, ale nie zatrzymujemy się w niej, tylko jedziemy dalej. Za to zatrzymujemy się niemal na każdej zatoczce, która jest po drodze
Widoczki piękne, każdy się zachwyca, robimy zdjęcia, w samochód i dalej.
Dojeżdżamy do Novaliji. Chcemy gdzieś zaparkować w centrum przy promenadzie. Krążymy po parkingu, ale po wykonaniu 4 okrążeń stwierdzamy, że to nie ma sensu i wycofujemy się z centrum. Parkujemy na dużym parkingu przy wjeździe do miasta. Musimy przejść do promenady jakieś 15 minut.
W Novaliji straszny tłok. Króluje język włoski i polski. Dla nas to szok, bo miasteczko przeszło wielką transformację od naszej ostatniej w nim wizyty. Przy porcie rondo, same parkingi, komercja. Kiedyś był tam deptak, samo miasteczko turystyczne było, ale nie tak skomercjalizowane jak teraz. Novalija to jedna wielka impreza.
Spacerujemy sobie promenadą, dzieci najbardziej zainteresowane tym, co na staganach a potem kutrami i statkami i w porcie. Myśleliśmy, że będąc w Novaliji uda nam się wypłynąć na jakąś ciekawą wycieczkę, ale tak „z marszu” nie jest to możliwe. Bierzemy foldery z ofertą, namiary telefoniczne i obiecujemy sobie, że wrócimy aby popłynąć na okoliczne wyspy + łodzią ze szklanym dnem…..Obiecanki- cacanki
Wrócimy dopiero w tym roku
Może….
W Novaliji zaglądamy w różne uliczki, zjadamy lody i zmęczeni wszechobecnym hałasem, tłokiem, muzyką – wracamy do samochodu. Tak, Novalija to zdecydowanie miejscowość imprezowa….statki z dyskoteką, itp. To jest już inna Novalija niż ta, którą pamiętamy. Samo miasteczko niezwykle się rozwinęło. Jak ktoś szuka miejsca, gdzie będą dyskoteki, tętniące turystycznym życiem knajpki – Novalija to świetne miejsce. Jeżeli szuka spokojnej chorwackiej atmosfery – zdecydowanie odradzamy.
Jedziemy dalej do Lun i Tovarnele. Po drodze mijamy gaj oliwny, w którym są poskręcane drzewa oliwne. Zdjęcia sobie nie zrobiliśmy – do dzisiaj nie wiem dlaczego. Jedno jest pewne – drzewka, które kiedyś były małe teraz są dużo większe. Niby oczywista oczywistość, ale…taka sentymentalna podróż wzbudza w człowieku różnie nieracjonalne stany zdziwienia
W Tovarnele obiadek w knajpce…Lignje na żaru przepyszne – polecam. Nigdzie indziej tak dobrych tego lata nie jadłam….I kilka widoczków z knajpki na otaczający świat...
Dość długi spacerek w kierunku końca wyspy. Kilka fotek, na apartamenty, które wyglądały na warte uwagi….
A potem zmiana zdania, kiedy zobaczyliśmy, że plażowanie odbywa się niemal na asfalcie....
Droga powrotna
Przystanek na plażowanie i kąpiel. Chcieliśmy koniecznie znaleźć plażę, na której te „X” lat temu się pluskaliśmy, ale mimo usilnych starań nam się nie udało lub tak bardzo się zmieniła….Wydawało nam się, że to był Sv. Duch, ale ….hm…..teraz nam za nic nie przypominał tej, która w głowie i na zdjęciach została, choć widoczki podobne
Po relaksie kierunek Kolan i fabryka sera…Niestety nie udało nam się jej zwiedzić, ponieważ zwiedzanie odbywa się tylko rano…Szkoda. Wrócimy tam w tym roku
albo nie….
Niemal na koniec naszej wizyty na wyspie odwiedzamy Vina Otoka Paga. Przesympatyczny Pan opowiada nam o winie. Degustujemy to, co Pan oferuje. Zaglądamy na zaplecze, oglądamy zbiorniki z winem, prasy i całą taśmę produkcyjną…Śmiejemy się, żartujemy…Jest tak miło, że spędzamy tam ponad godzinę. Wino smakuje nam tak sobie, ale czego się nie robi dla przyjaźni chorwacko – polskiej
– kupujemy po butelce białego i czerwonego wina (w sumie 6 butelek). Pan sprzedał, my miło spędziliśmy czas. O to chodzi.
Wracamy do Posedarje…trzeba przecież wino z Pagu skonsumować przy grillu…..
Kilka spostrzeżeń po wizycie na Pag po wielu latach:
- Most łączący wyspę z lądem robi ciągle duże wrażenie a może bardziej ten księżycowy krajobraz i błękit wody ? W każdym razie warto to zobaczyć
- Navalija – przeszła największą metamorfozę przez te 11 lat. Ładne miasteczko, ale bardzo imprezowe, komercyjne. My Novaliji na dłuższy pobyt mówimy nie
na chwilę – tak
- Miasto Pag – śliczne uliczki, którymi warto pospacerować. Dla szukających rozrywek w postaci zjeżdżalni miasto Pag jest dobrym kierunkiem – na jednej z plaż takie przyjemności można znaleźć
- Tovarnele – miasteczko niewiele się zmieniło, choć rozbudowało. W knajpce na końcu drogi jadłam najlepsze w zeszłym roku lignje na zaru
- Plaże płatne – hm….widoczki cudne, woda ciepła….dużo ludzi….ręcznik na ręczniku. Nie dla nas, ale możliwe, że akurat trafiliśmy na jedną z bardziej zatłoczonych, więc nasza ocena obiektywna nie jest.
Sama wyspa – jest bardziej zielona niż 11 lat temu, mniej „księżycowa” w odbiorze, ale wciąż cudna. Nie udało nam się zajrzeć na jedną z „pomarańczowych” plaż, pójść zwiedzać fabrykę sera oraz innych kilku interesujących miejsc, ale wszystko przed nami
Generalnie wycieczka udana. W tym roku na Pag zawitamy po raz drugi. W zeszłym roku była wycieczka krajoznawczo-zapoznawacza, w tym z konkretnymi miejscami do obejrzenia, zwiedzenia. W sumie będziemy mieć z Posedarje tak blisko, że aż żal byłoby nie pojechać ponownie…..