Re: Portugalski skok w bok. Tramwaje Lizbony i plaże Algarve
Buber napisał(a):Oj nie kuś mnie ... to będzie straszne, zwłaszcza jak opublikuję fotki ... mamy niekiedy identyczne ujęcia
.
Straszne to będzie jak nie podzielisz się swoimi zdjęciami i wrażeniami, bo to kawał solidnej
buberologii jak słusznie było tu już podkreślane!
Nie wątpię, że pokażesz miejsca, do których z braku czasu albo innych priorytetów nie dotarłam, a może i takich, o których istnieniu ciągle nawet nie mam pojęcia
. Jak zacznę planować powrót do Lizbony to będę miała jak znalazł
.
Zaczynam coraz bardziej cenić takie turystyczne powroty, kiedy nie mam już w głowie całej listy różnych
must see z których większość jest na raz.
Buber napisał(a):Dla mnie na razie Lizbona nr. 1.
Ogólny klimat, nastrój ...połączenie starego z nowym ... cudowne położenie i widoki.
Doskonała kawa i ryby.
Wszędzie uśmiechnięci, kulturalni i spokojni (w porównaniu np. z Włochami, czy nawet Katalończykami) ludzie.
Dwie kwestie sprawiają, że nie wyobrażam sobie Lizbony jako miasta do życia.
Po pierwsze miasto jest brudne i miejscami mocno zapuszczone. Zwracała na to też w swojej relacji margaret-ka. Przebywając wyłącznie turystycznie po prostu akceptuję fakt, że południowe nacje bywają na bakier z porządkiem, na co dzień wpędziłoby mnie w depresję.
Po drugie podczas spacerów po centrum Lizbony brakowało mi zieleni: drzew, klombów, skwerków, zieleńców... Szkoda, że główne place i nabrzeże jest po prostu zabetonowane. W ponad trzydziestostopniowym upale zadrżało mi się rozpaczliwie rozglądać za cieniem.
Tak sobie myślę, że Lizbona latem i Lizbona zimą może być jednak miastem nieco innym w odbiorze
.
mysza73 napisał(a):A co do mieszkania ... ciekawa jestem, czy mój rzymski Awentyn będzie zagrożony
Jak już będziesz się po Awentynie rozglądać to zobacz przy okazji czy nie sprzedają też czegoś po sąsiedzku
.