napisał(a) Franz » 04.03.2015 01:17
Wsiadamy do samochodu i wyjeżdżamy z centrum. Trasa nie jest oczywista, na szczęście od pewnego momentu pokazują się małe drogowskazy na "Casa do Colipo". W jednym miejscu mylnie interpretuję wskazanie, w wyniku czego nadkładamy kilometr drogi, ale wreszcie udaje nam się trafić do hoteliku niemalże na końcu świata. Oczekuje nas młody człowiek i prowadzi do pokoju. Bardzo zimnego pokoju, więc od razu włączamy grzejnik. Pytam o jakąś knajpkę, gdzie można coś zjeść i zaczyna się całe tłumaczenie - tu jest taka, ale tamta byłaby lepsza, inna z kolei tańsza, zaś wczoraj jadł w jeszcze innej i mógłby ją polecić. W międzyczasie odbiera rozmowę telefoniczną - zaczynam się lekko niecierpliwić - ale potem rozrysowuje nam plan, jak do której dojechać, jak się nazywają...
Płacimy 33 euro, dostajemy klucz, który mamy jutro zostawić w zamku, a główne drzwi zatrzasnąć. Do dyspozycji mamy dobrze wyposażoną kuchnię, więc stawiamy wodę na kawkę, a także zjadamy resztę azorskiego chleba i nieco łakoci. W międzyczasie zapada zmrok, a że chcemy zobaczyć klasztor w nocnym świetle, opuszczamy naszą sadybę. Trochę błądzę, bo jedyne drogowskazy wskazują miejsce z którego właśnie jedziemy, w końcu jednak udaje nam się dotrzeć do upragnionego celu.