napisał(a) Franz » 18.01.2024 18:26
Po chwili znajduję w miarę poziome miejsce na grzbieciku, odrobinę powyżej szlaku. Przy rozkładaniu namiotu nieco przeszkadza mi wiatr, ale za to szybko wysuszy tropik, który rano zwijałem wilgotny. Gorzej, że szpilki wchodzą tak płytko, że całość trzyma się na przysłowiowe słowo honoru. W sumie najważniejszy kąt namiotu przymocowuję za pomocą sporego kamola i mogę uznać, że hotel otwiera podwoje. Sprawdzam spodnie – no tak, rozdarcie na siedzeniu jest imponujące…
Robię po kolei kawę, zupę, herbatę, zaś resztę wody muszę zostawić na jutro, czyli o żadnym myciu nawet nie ma mowy. Wieczór zaczyna się pogodnie, jednak powoli wtaczają się coraz gęstsze mgły, a zanim się położę spać, o tropik zaczynają bębnić krople deszczu. Mam nadzieję, że do rana się wszystko wyjaśni, gdyż mam zamiar jutro poznać bardzo ciekawą trasę lewadą przez Zieloną Kalderę do Piekielnej. Jutro też skończy się chleb, więc będę musiał tak pokombinować z dalszą wędrówką, żeby zahaczyć gdzieś o jakiś sklep. Ale to wszystko dopiero jutro...