napisał(a) Franz » 13.01.2024 18:27
W międzyczasie słońce zaczyna się coraz częściej przebijać przez mgły, co daje ciekawe efekty wizualne, a ja mijam rozstaja, do których dwa dni wcześniej dotarłem od Pico do Arieiro. Tu się kończy powtórzenie trasy – odbijam w lewo i od razu widzę daszek, do którego kieruję kroki. To kamienny schron bez wody czy innych miłych udogodnień. To miejsce miał na myśli? Jest mało atrakcyjne i przede wszystkim bez wody… A może jeszcze nie minęło dziesięć minut? Może maderskie minuty są równie długie jak niegdyś chilijskie?…
Zostawiam plecak i bez niego robię mały rekonesans, który jednak niczego nie rozjaśnia, więc ruszam po chwili w dalszą trasę. Na kolejnych rozstajach zostawiam główny szlak prowadzący do Achady i skręcam w lewo, kierując się na północ. Rozglądam się usilnie na wszystkie strony, jednak niczego interesującego nie udaje mi się dostrzec. W końcu daję za wygraną i zaczynam szukać miejsca pod namiot.