napisał(a) Franz » 13.12.2023 17:47
Słychać w dole szum wody, ale zbyt nisko i zbyt stromo jest tutaj, żebym próbował tam nurkować. Natomiast moje duże zainteresowanie budzi leżąca obok ścieżki mała butelka wody mineralnej z bezbarwną zawartością. Podnoszę, odkręcam, wącham, lekko moczę wargi… woda, najzwyklejsza woda! Pochłaniam zatem całą zawartość, dziękując w myślach darczyńcom, nawet mimowolnym. Teraz teren staje dęba, człapię więc bardzo powoli, rozglądając się wciąż za wodą. Widzę skapujące ze skał wąskie strużki, jednak dwie pierwsze próby spełzają na panewce – zbyt stromo i niebezpiecznie. Dopiero za trzecim razem udaje mi się napełnić półtoralitrową butelkę – wypijam z niej sporo na miejscu i ponownie napełniam pod korek.
Wolny od obaw uschnięcia z pragnienia, podążam systematycznie w górę, a gdy teren zaczyna się lekko kłaść, spostrzegam leżącą na ziemi czerwoną tablicę z napisem: „Dead End”. Domyślam się, że to informacja dla idących z przeciwnej strony, zatem teraz powinno już być znacznie łatwiej. I tak faktycznie jest. Po chwili docieram do szlaku prowadzącego głównym grzbietem, zamykając w ten sposób pierwszą małą pętlę. Nie jest to miejsce, o którym wczoraj myślałem, tylko nieco od niego odległe w kierunku Encumeady.