napisał(a) Franz » 12.02.2023 18:21
Dzień czwartyNoc minęła spokojnie - nikt mi w nocy przez namiot nie przegalopował – na zewnątrz piękna pogoda, czas zatem przywitać się z nowym dniem. Znajduję się w strefie zacienionej, po zachodniej stronie nienazwanego szczytu w grani, co skutkuje sporą ilością wilgoci na tropiku. Nie ma w najbliższej okolicy liści, którymi mógłbym zebrać nadmiar wody, próbuję ją zatem jak najskuteczniej strzepać przed zwinięciem majdanu. Przy schylaniu się spodnie robią nagle małe „trrr” - sprawdzam ręką… No tak, pęknięcie...