napisał(a) Franz » 11.12.2015 16:28
Szybko dojeżdżamy do Lagos i łatwo odnajdujemy właściwą dzielnicę, gdyż drogowskazy informują o kierunku na hotele. Trafiamy na miejsce, pod same drzwi, które okazują się... zamknięte na głucho. Sprawdzamy wszystkie dane - zgadza się, tyle, że recepcja czynna do 18:00, a teraz jest już po siódmej. Na szczęście jest numer telefonu, pod który dzwonimy i dowiadujemy się, że zaraz ktoś przyjdzie. Zauważam, że blisko głównego wejścia jest jeszcze drugi - Emergency - minimalnie uchylone. Wślizgujemy się do środka. Nie mijają nawet dwie minuty i pojawia się dwoje młodych ludzi, którzy witają nas tekstem:
- To wy?
- To my - potwierdzam na wszelki wypadek.
Pani nas melduje, pokazuje, gdzie możemy sobie wypożyczyć książki, filmy na DVD - okazuje zdziwienie, że niczego nie chcemy - propozycję zwiedzania akwarium również grzecznie odrzucamy, dostajemy klucz do pokoju 504, zatem skorzystamy z windy. Winda okazuje się na tyle ciasna, że z trudem upychamy się w niej w dwójkę z plecakami i po chwili lądujemy w pokoju. Najpierw zamykamy otwarty na oścież balkon, po czym zaczynamy walkę z klimatyzacją. przycisków jest co niemiara, kombinujemy na różne sposoby, w końcu dajemy za wygraną, bo mamy do dyspozycji również najzwyklejszy w świecie grzejnik. Później bawimy się jeszcze pilotem do klimatyzacji, podziwiając cuda, jakie się pokazują na jego wyświetlaczu i jesteśmy doprawdy zdziwieni, że w którymś momencie faktycznie zaczyna wiać ciepłe powietrze. Dlaczego? Co w końcu zrobiliśmy, że zaczęło działać? Tego się już nigdy nie dowiemy - najważniejsze, że temperatura się podnosi. W międzyczasie zdążyliśmy już wypić kawkę i teraz spędzamy resztę wieczoru przy kolejnych piwkach...