napisał(a) Franz » 01.10.2015 16:20
Całe miasto zniknęło w jednym momencie. Czekam chwilę z bezradnie opuszczonymi rękoma, wreszcie odkręcam statyw od aparatu i wracam do wozu. Kiedy już mam wsiadać, nagle coś się zapala, po krótkiej chwili rozświetla się coś następnego, potem sukcesywnie kolejne budynki, jednak wieżyczki, które najbardziej przyciągały wzrok, pozostają ciemne.
Pstrykam jedną fotkę na pożegnanie i odjeżdżamy z tego wzgórza, zauważając, że w tym momencie również i te wieżyczki zapłonęły. Już nie będę wracał, ale kierujemy się samochodem w ich stronę. Trafiamy bezbłędnie pod kościół z białymi wieżyczkami, gdzie wyskakuję tylko na krótką chwilę.