napisał(a) Franz » 01.09.2015 23:08
Ruszamy uliczkami, rozglądając się za jakąś kafejką i w efekcie lądujemy ponownie na Placu Republiki. Zamawiamy dwie kawy i po chwili dostajemy... no cóż, nie taką kawę, jaką lubię. Filiżanka niewiele większa od naparstka - Bea ocenia łaskawiej, że wielkości czterech naparstków - mocna, gorąca, ale tyle, co kot napłakał. Tanie to jak barszcz, bo obie razem kosztują 1,20 euro, jednak wolałbym, żeby jej było więcej, a niekoniecznie takiej mocnej.
Studiujemy przez chwilę przewodnik - może znajdzie się jeszcze coś w tym mieście, na co można by rzucić okiem.