Cześć dawno mnie tu nie było, "krótko" opiszę swoje spostrzeżenia z wyprawy do Ksamil w zeszłe wakacje (to będzie naprawdę długie). Wyjechałem Wa-wy 1 sierpnia - miało być ok 9.00 - było o 12.30
.......no comment. Wybrałem trasę przez Częstochowę potem A1 do Ostrawy, następnie pod wpływem informacji, że w Czechach remontują autostrady i są korki, i faktycznie moja koleżanka w lipcu stała tam w korku ponad godzinę - zjechałem za Ostravą na FrydekMistek do Ostravic - Makov i za Bytcą wjechałem na Słowacką autostradę D1. Droga była ok można nią jechać, ale jak się trafi Tir, to na krętych podjazdach i zjazdach trudno go wyminąć, poza tym ładne widoki w górach, no i ten zapach lasu i chłodek jaki daje w upalne lato.
W tym roku jak będę jechał do Albanii, również w sierpniu, to już nie będę kombinował, tylko pojadę przez Zwardoń i Żylinę.
W Słowacji wjechałem ok 19.30 na D1 autostrada była praktycznie pusta zero ruchu. Na początku pod wpływem opinii że Słowacy suszą i łapią Polaków, za minimalne tylko przekroczenia ustawiłem na tempomat 130km/h. Jednakże nie spotkałem na trasie żadnych patroli i tylko parę osobówek, może dlatego, że był to środek tygodnia, czyli wtorek, tak więc podkręciłem tempomat do 145km/h i tak dojechałem do Bratysławy oczywiście bacznie obserwując drogę i nawigację czy nie ma jakiś miśków - nie było. Bratysławę przejechałem bez przeszkód 80-90km/h. Na Węgrzech za to spory ruch - tak jak na Słowacji pustki - to na tam już sporo osobówek i tirów, pomimo że był już wieczór. Ustawiłem na tempomacie 140km/h i pomknąłem w kierunku Segedynu do Kiskunmajsa jakieś 50km od granicy z Serbią, tam zrobiłem I STOP, nocleg w namiocie. Przez Węgry jechałem cały czas autostradą/expresówką. Przy okazji powiem, że najlepsza darmowa nawigacja, to wg. mnie.... WAZE
, bo wskazała mi 3 patrole policji na Węgrzech i faktycznie były, a na jeden z nich centralnie się nadziałem, i chyba nawet zmierzył mnie, ale nie zatrzymał.
Na camping w Kiskunmajsa zajechałem o godzinie 00:50 byłem tak zrąbany, że już nie chciało mi się rozkładać namiotu, spaliśmy w aucie. Dopiero ok 4.00 po przebudzeniu się rozłożyłem namiot i pokimałem trochę w środku, dziewczyny spały mocno w aucie przy uchylonych szybach.
Pole namiotowe w Kiskunmajsa oceniam jak najbardziej OK, czyste sanitariaty i prysznice, sporo rodzin z Camperami i wielkimi namiotami spędzającymi tam wakacje, miejsca jednak nie brakowało. Nocleg kosztował mnie coś ok 50zł. Niestety nie wiem jak baseny i tremy, bo następnego dnia rano po zjedzeniu śniadania w pobliskiej restauracji ok 11.00 wyjechaliśmy dalej do Serbii przez przejście graniczne BaćkiVinogrady - jeden motocyklista przed nami i znudzeni pogranicznicy - w kierunku II Stopu, który miał miejsce w okolicach miasta Vranje na Moto-Campingu.
Jeżeli chodzi o podróż do I Stopa ok 1030km, to mam kilka spostrzeżeń myślę ważnych dla tych którzy będą może jechali. Podróż zajęła mi jak łatwo policzyć nie całe 12,5h z tym że sporo zajęły mi postoje ponad 2h. Wyjechałem też stanowczo zbyt późno od zakładanego pierwotnie czasu, do 9.00 rano powinienem być już na trasie, to wg mnie spowodowało, że ruch na A2 w kierunku Łodzi był już spory, mało tego za Łodzią w kierunku Piotrkowa był wypadek Tira, który wykosił całą barierkę ochronną rozdzielającą pasy ruchu, straciłem tam co najmniej kilkanaście minut. Potem pod Częstochową zwężenie drogi, bo jak wiemy trwa remont. Odbiłem jak inni kierowcy w jakieś polne drogi, jadąc przez las i innymi opłotkami, (w pewnym momencie zastanawiałem się, czy nie zawrócić bo moja Octa to nie samochód terenowy) i bocznymi drogami dojechałem do Świerklańca a potem na A1. Straciłem sporo czasu na te objazdy, potem na stacji BP tuż przed granicą POl-CZ, zatankowałem i zjedliśmy obiad. Na stacji był spory ruch i kolejka do kasy. W sumie zajęło nam to ponad godzinę czasu. Z perspektywy uważam, że nie potrzebnie, bo później zaraz za granicą musiałem zatrzymać się na stacji Czeskiej, aby kupić winietę. Tam nie było kolejek i w sumie mogłem tam zatankować, skoro na BP płaciłem ze benzynę 4,92zł/1litr. Tam też też straciłem trochę czasu, bo nie za bardzo wiedziałem jak się nakleja winietę, co i gdzie trzeba wypisać - oczywiście pomogli rodacy
(wolę jednak winiety elektroniczne: słowacką/węgierską)
W tym roku przy kolejnym wyjeździe np zamiast postojów, które zajęły nam w sumie ponad 2h, zamierzam zrobić ze 3 palnowane stopy na trasie po 15-max20 minut. Może to być Orlen/Lotos/BP kawa w łapkę i dalej oraz najważniejsze wyruszyć wcześniej ok 8.30. Jest duże prawdopodobieństwo że uniknę w wtedy jakiś wypadków/korków na trasie, a natężenie ruchu na A2 będzie ciut mniejsze, planuję ok 10h podróży +-30min. Oczywiście zawsze na drodze mogą zdarzyć się jakieś nieprzewidziane wypadki i wtedy cały plan w łeb i zdaję sobie sprawę.
Dobra Drugi etap - droga do Campingu MotoCamp w miejscowości Vranje ok 50km do granicy z Macedonią. Przez Serbię przejechało mi się bardzo ładnie też ok 140km na tempomacie, a nawet czasami 160km gdy złapałem parę starszych mercedesów jako zające. Przez Belgrad przejechałem bez korkowo oczywiście przepisowo, przy okazji pięknie miasto i skwar jak cholera temp. +40"C.
Przez całą trasę widziałem może ze 2 patrole Policji, no i jednego żołnierza z kałachem, stojącego obok drogi.
Do Vranje dojechałem ok 19.30 ale później ponad godzinę zmarnowałem aby trafić na MotoCamp. Nikt nie umiał mi wytłumaczyć, cóż angielski nie jest tam zbyt znanym i popularnym językiem, hmmmm zawsze uważałem, że znam słabo angielski, ale po moich obserwacjach, w krajach bałkański podbudowałem się trochę
.
Dobra ok 21.00 byliśmy na MotoCampie - 21Euro za namiot za w sumie 2osoby i dziecko. Bardzo fajne miejsce, basen otwarty dla gości wieczorem. Zjedliśmy jeszcze jakiegoś burgera z frytkami, zrobiłem parę przepysznych serbskich piwek, szybka kąpiel w basenie i do namiotu palulu. Tutaj niespodzianka w Serbii w nocy bardzo chłodno, na Węgrzech było duszno i ciepło - dobrze że wzięliśmy śpiwory, przydały się. Nad ranem umyliśmy się (sanitariaty i prysznice OK) i jeszcze poszliśmy się wykąpać w basenie. Woda przyjemnie cieplutka, słońce coraz bardziej dopiekało i coraz więcej miejscowej młodzieży jak i dorosłych przychodziło na basen, aby się schłodzić w upalne Serbskie lato. Ok 11.00 opuściliśmy camping i wyjechaliśmy do Ksamilu, z krótką przerwą na śniadanie we Vranje zakup arbuza i tankowanie za ostatnie dninary, co się nam się zostały. Granicę z Macedonią przejeżdżamy praktycznie w biegu, może parę aut. Generalnie Serbia bardzo nam się podobała na początku za Węgrami płasko i nie specjalnie, ale czym dalej na południe, tym bardziej górzyście i pięknie, i muszę przyznać że mają całkiem dobrą autostradę tj. można śmignąć przynajmniej w dzień powszedni, bo w weekend to inna para kaloszy. Macedonia szybko nam się przejechała, też ładnie, droga trochę może gorsza, bo bardziej kręta, ale nie jakaś zła, te 120km/130km można jechać, ale skwar jak cholera, czasami mieliśmy wrażenie, że jesteśmy w jakimś piekle :
No i na koniec Grecja pięknie góry morze i super tunele wykute w skałach. Świetna autostrada, ale mam jedno ale, o czym zaraz. Jechaliśmy cały czas autostradą obok Salonik w kierunku Joaniny, przejeżdżając obok niej, aż zjechaliśmy na sam dół na przejście graniczne w Koniespolu ok 20.30 praktycznie puste, potem juz Ksamil, gdzie byliśmy ok 21.00. Teraz parę uwag odnośnie autostrad przyzwyczajony do Polskich standardów gdzie jadąc autostradą/expresówką mam full stacji, a na każdej mogę coś zjeść, napić się, zazwyczaj dobrej kawy, w przyzwoitych warunkach, albo zajechać do MaC'a, czy KFC, byłem mocno zdziwiony bo na Słowacji praktycznie nie ma nic, po drodze, na Węgrzech są stacje Mola i kilka MaC'ów, ale kawa na stacjach raczej słaba i ogólnie standard niższy, Maci czynne do 22.00. W Serbii jako tako, najsłabiej wg. mnie w W Macedonii, a w Grecji jeszcze gorzej, bo tam jest taki chyba zwyczaj, że stacje paliw są oddalone o parę kilometrów od autostrady. Przyzwyczajony do Polski szukałem stacji, do której mógłbym zjechać wprost z autostrady, i o mało nie zabrakło mi paliwa, bo nie mogłem znaleźć, dopiero jak zjechałem jakieś 10km od autostrady, w jakieś wiosce zatankowałem samochód, aby przejechać Grecję. Tutaj znowu darmowa nawigacja WAZE bardzo mi pomogła. Jeżeli chodzi o Grecję, to w tym wszystkim była jedna perełka, bodajże stacja Shella a zaraz za nią, całkiem fajna Restauracja/BAR z basenem z tyłu i z leżaczkami, w tle jakaś muza klubowa ?
Biorąc pod uwagę moje obserwację z bałkańskiej wycieczki, uważam że w Polsce mamy naprawdę wysoki standard na drogach ekspresowych/autostradach, jeżeli chodzi o stacje paliw i miejsca na stopa. Jeżeli chodzi o drogę, to uważam, że nie trzeba jechać przez całą Grecję, tylko np część drogi można ściąć, patrząc na mapę, przez Macedonię na Wełes Prilep i Bitolę za free, tak jak zresztą niektórzy forumowicze mi radzili, tak samo jadąc przez Słowację można ściąć obok Tranwa na Kumarno, a nie jechać przez Bratysławę. Jechałem tą drogą z powrotem do Polski i bardzo dobrze mi się jechało.
Wracając do Grecji autostrada jest nowa i naprawdę OK, ale jest tam też dużo tuneli, nawet kilkukilometrowych, a przed każdym z nich ograniczenie do 80km/h, a to spowalnia podróż, są też jakieś fotoradary, o czym informują znaki oraz WAZE
. Generalnie jak ktoś chce szybko śmignąć tak jak ja, to te spowolnienia do 80km są passe, a za autostradę trzeba przecież zapłacić.
Na miejscu i w ogóle podczas podróży polecam wziąć ze sobą Euro, w Ksamilu okazało się, że są 2 bankomaty, ale każdy pobiera sobie prowizję kilkaset leków od chyba 10000, nie mniej niż chyba 300, czy jakoś tak. Najlepiej wychodzi się jak ma się ze sobą Euro i wymienia u nich w kantorze, tak też zrobię jadąc w tym roku. Droga powrotna to był mały koszmarek, powiem tylko że na każdej granicy zeszło nam się z godzinkę, najmniej w Konispolu, ok 30 minut, najwięcej na granicy Serbsko Węgierskiej, którą przejechałem dopiero ok 16.00 w Tompie, a wystartowałem z Belgradu ok 10.30, i tylko dla tego,, że mój kolega oraz brat, którzy wyjechali z Belgradu ok 8.00 rano nadawali mi co się dzieje: w Roszke korek, w Baćkach też ponda godzinę stania. Także jak ładnie zajechało mi się do Kasmilu tak w drodze powrotnej musiałem odstać to z nawiązką na granicy i bramkach w Serbii.
Generalnie całą podróż i pobyt w Kasmilu oceniam na 5, dlatego w tym roku powtórka, zrobię tylko parę korekt, o których już pisałem, a największą z nich będzie miejsce na II Stopa. Zamierzam zatrzymać się w Ochrydzie lub okolicy nad jeziorem Ochrydzkim i przenocować tam, co najmniej ze 2 dni.
Chętnie zapoznam się z waszymi opiniami gdzie warto zanocować i jak jechać do Ochrydy najlepszą, czytaj w moim przypadku, najszybszą trasą, a potem oczywiście do Kasmil
Mam nadzieję że mój opis przyda się wam do zaplanowania swojej podróży, tak więc do zobaczenia na trasie