Pontonowy raj(d) wyspowy
Nasza tegoroczna Chorwacja, to znowu Chorwacja z kilwaterem w tle i tak już pewnie zostanie
Termin: 25 czerwca- 11 lipca 2015 roku.
Miejsce docelowe: Hvar, Jagodna, Camp Lili, ale gumiakiem pobijaliśmy kilometrowe rekordy, więc będzie Hvar , Wyspy Piekielne, Šćedro, Korćula, kilka wysepek rozrzuconych w dalszej lub bliższej odległości od Jagodnej i tak dla odmiany trochę stałego lądu, Pelješac.
Gumiak: Via Mare i Honda 20 kM.
Zapraszam na pontonowy raj(d) wyspowy, czyli na nasze dwa tygodnie na bosaka
Wersja filmowa
Podróż
Jak co roku pakowanie było wyzwaniem. Do tego doszedł jeszcze fakt, że na kilka dni przed wyjazdem padłam chora do łóżka i w procesie pakowania uczestniczyłam, ale biernie
Arturo dał radę i jakoś udało mu się zmieścić wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy... tak ten czerwony wózek w bagażniku też był potrzebny
Jeszcze tylko naklejeczka i można było ruszyć w kierunku Chorwacji.
Z Gliwic wyjechaliśmy zgodnie z planem, punkt 14.00 Po drodze mieliśmy zarezerwowany nocleg w Oekotelu w Kalsdorfie.
Cena niezmienna, 50 euro za pokój dla dwóch osób.
Baaardzo nie lubimy jazdy nocą i jest to dla nas idealne rozwiązanie. Do Oekotelu dojechaliśmy bardzo zmęczeni- trafiło nam się kilka korków, a to roboty drogowe w Czechach, a to roboty drogowe w Austrii, a to palący się samochód na poboczu, a to znowu roboty drogowe w Austrii...
Całe szczęście, że zdecydowaliśmy się na ten tranzytowy nocleg.
Wyspani, po śniadanku ruszamy w dalszą drogę. Dodam, że autostradę w Słowenii oczywiście objeżdżamy trasą Mureck, Lenart, Ptuj.
Przy okazji tankowania kupujemy kartę Tele 2. Cena 50 kun, do wykorzystania 3GB. W sam raz na sprawdzenie poczty i cropli
Znajome krajobrazy, które co roku mówią, że raj jest tuż tuż
Kierujemy się na przeprawę promową z Drvenika.
Trochę za wcześnie zjechaliśmy z autostrady, ale to już nie miało znaczenia
Prom ucieka nam sprzed nosa
Następny praktycznie od razu się podstawił, ale tak czy siak przed nami ponad godzina czekania.
W końcu nadszedł nasz czas. Pakujemy się na pokład i w drogę.
Pa, pa stały lądzie. Widzimy się za dwa tygodnie... nooo z krótkim incydentem na Peljescu
Jak możecie zauważyć na jednym z obiektywów usiadł nam czarny paproch i będzie szpecił kilka zdjęć
Jak zwykle, gdzieś w połowie trasy mijamy prom z Sucuraja.
Obowiązkowo, znajoma latarnia
Nareszcie!
Jesteśmy na Hvarze