Dzień 4: JelsaPopołudnie spędziliśmy w Jelsie. Kopa do tej wycieczki dał nam brak zapasu Karlovacko w lodówce, głodne brzuszki i leń przez którego nie chciało nam się wieczorem robić nic do jedzenia
Zanim jednak tam dojedziemy na chwilę zatrzymaliśmy się w punkcie, skąd fajnie widać Scedro, tam byliśmy
W każdej relacji z Hvaru Jelsa jest punktem must see, więc i my nie odmówiliśmy sobie spaceru po wąskich uliczkach.
Muszę jednak przyznać, że zrobiliśmy to po łebkach. Tak jak wspomniałam, chodziło nam o zakupy w Konzumie, kugle i obiad w konobie Pelago... reszta to jakoś tak przy okazji
Samochód zaparkowaliśmy na żwirowym, darmowym parkingu niedaleko Konzuma i poszliśmy do centrum.
Od razu rzuciliśmy się na kugle. Jakoś dziwnie zawyżam wiek amatorów chorwackich lodów
Idziemy przed siebie, zerkając za siebie
Uliczki i knajpki jeszcze puste. Nawet później dało się zauważyć, że ludzi jakoś tak mało. Jednak sezon zaczyna się tutaj trochę później niż koniec czerwca i początek lipca.
Tak jak napisałam wcześniej nie poświęciliśmy wąskim uliczkom zbyt dużej uwagi
, chyba głównie dlatego, że byliśmy już bardzo głodni
Trafiamy do znanej i sprawdzonej w latach ubiegłych konoby Pelago. Wspominam ją jako bardzo przyjemne miejsce z dobrym jedzeniem.
Miejsce dalej wygląda fajnie, ale kalmary które zamówiliśmy nie były mistrzostwem świata. Może specjalnością Pelago jest pizza, która zawsze mi tam bardzo smakowała, a może zwyczajnie mieliśmy pecha.
W środku jest bardzo klimatycznie i to jest duży plus
Pojedli, popili. Wracamy do samochodu.
Pocykaliśmy jeszcze trochę zdjęć, bo zaczęła się złota godzina
Znalazł się nawet sprawca, a nawet sprawcy odrzutowych kilwaterów, które oglądamy codziennie z naszej skarpy
Przez park idziemy w stronę Konzuma i później do samochodu. Wracamy do Jagodnej.
Po drodze nie możemy oprzeć się tej białej, jasnej kuli. Tak ładnie pozuje, że trzeba cyknąć
Rzecz działa się w okolicach Pitve.
Wjazd na sam camp jest dość stromy, ale szaranik dawał radę
Ruchome zdjęcie
W ogóle szaranikowi należą się duże podziękowania za to, że tak dzielnie nas dowiózł i przywiózł. To nic, że po drodze wysiadła klima. To nic, że grzał się na autostradzie na większych podjazdach... dał radę i to się liczy
Biorąc pod uwagę to, jak bardzo był obciążony, to należy mu się porządne mycie i odkurzanie w nagrodę
Kolejny dzień i kolejny odcinek przed nami.
Tym razem będą podwodne krajobrazy, w końcu zaplanowaliśmy nura