pontonem na pakleni otoci

witam serdecznie, po raz kolejny podejmuję próbę zorganizowania wypadu na Hvar z zamiarem pływania pontonem na Pakleni Otoci , czy ktoś z forumowiczów możne podzielić sie takim doświadczeniem, tzn - mocno wieje, duza fala, no i jak to jest daleko z Hvaru ????
pozdrawiam i z góry dziękuje

Sam zobacz jak blisko!

Torac napisał(a):Sam zobacz jak blisko!

cześć , na "zdjęciu", a w rzeczywistości ??????
pozdr

Pierwsza - Galeśnik ok 400 m od od starówki
druga Jerolim ok 800m itd itd
Największa Sv. Klement od 3km
Najdalsza- Veli Vodnjak ok.12km

zdaje się byli jacyś dzielni pontoniarze, którzy dzielnie opłyneli co to co ty zamierzasz. szukaj w relacjach. - tak naprawdę to przy spokojnym morzu to spacerek.

Jedyny problem jaki napotkasz - to dużo jednostek. Tak dużo, że co byś nie zrobił to o ratunek łatwo.

Tak poważnie to trzeba pamiętać jak wszędzie, że to nie jezioro.

Polecam wypłynąć bardzo wcześnie rano. i bardzo późno wracać tylko zadbać o prowiant bo ceny na wyspach... 350 kun za 5 zimnych hamburgerów

A i wg Chorwatów nie należy pływać w porcie za szybko bo Policja.
Co chcesz wiedzieć więcej?

witam,
no to jeszcze pytanko o fale i wiatr,
czy mocno wieje tak np jak w kanale miedzy korculą a peljesacem, czy raczej spokojnie ???
pozdr.

nmd napisał(a):
A i wg Chorwatów nie należy pływać w porcie za szybko bo Policja.

To akurat chyba nie tylko wśród Chorwatów Raczej nikomu nie zależy na tym by zacumowane jednostki szorowały po nabrzeżu

Już gdzieś o tym pisałem że parę lat temu w porcie w Hvarze wynajęliśmy w 4 osoby motorówkę z małym silniczkiem i opłynęliśmy Pakleni. Na powrocie trochę wiało i były małe fale, fajnie się je brało zakosami pod kątem bo akurat wiało od lądu

cześć ZAWODOWIEC,
opłynęliście wszystkie wysepki ???, na małym 4KM silniczku ????
pozdrawiam.

Nie wszystkie. Nazw już nie pamiętam, na kilku wysepkach byliśmy, nie śpieszyło się nam i sobie leniwie plażowaliśmy gdzie się dało. Najdalej dopłynęliśmy na Stambedar, taką stromą skałę sterczącą z morza. Można się tam ekstra wspinać na klif i skakać na głęboką wodę. Z zacumowaniem były niezłe jaja bo prąd znosił a my niewprawni. Gdzieś po drodze przy którejś wysepce znaleźliźmy zatopiony jacht, musiał pójść na dno w sztormie parę dni wcześniej. Z maskami schodziliśmy po olinowaniu na 5-6 metrów i go sobie dokładnie obejrzeliśmy
To był 2004 rok, wtedy za tą przyjemność na dzień dobry wołali 400 kun, zbiliśmy do 300 albo 350.